Ponieważ niezależny, libertariański prezydent Argentyny Javier Milei kończy rok urzędowania, jego wysiłki na rzecz ożywienia gospodarki wciąż są w toku, ale jego polityka okazuje się wpływowa w USA.
Milei doszła do władzy z misją ograniczenia wydatków państwa w kraju, który od lat żył ponad stan.
Pomimo jego rygorystycznych środków oszczędnościowych i ciągły wzrost wskaźników ubóstwaWedług niego nadal popiera go nieco ponad połowa społeczeństwa ankieta przeprowadzona na początku tego miesiąca przez organizację CB Consultora.
Ten poziom popularności jest podobny do obecnego Donalda Trumpa. Mniej więcej połowa amerykańskich wyborców poparła prezydenta-elekta w zeszłomiesięcznych wyborach prezydenckich, a Trump okrzyknął Milei człowiekiem, który może „znowu uczynić Argentynę wielką”.
Tymczasem miliarder z branży technologicznej Elon Musk, który prawdopodobnie odegra kluczową rolę w przyszłej administracji USA, również pochwalił Milei, mówiąc, że pod jego przywództwem Argentyna „doświadcza ogromnej poprawy”.
Ale co Trump i Musk widzą w Milei? I czy są one tak bliskie ideologicznie, jak się często zakłada?
Największym dotychczasowym osiągnięciem Milei, najbardziej cenionym przez Argentyńczyków, jest sukces w ograniczaniu inflacji. Jednak wywołał zamieszanie w USA ze względu na swoje dążenie do deregulacji, które zostało wykorzystane przez działaczy drobnorządowych pragnących zmniejszyć wielkość państwa w Waszyngtonie na wzór tego, co dzieje się w Buenos Aires.
W początkowym pakiecie działań Milei obciął państwowe dotacje na paliwo i o połowę zmniejszył liczbę ministerstw.
Teraz próbuje przeforsować plany masowej wyprzedaży przedsiębiorstw państwowych, w tym flagowej linii lotniczej Aerolineas Argentinas, która została już raz sprywatyzowana, zanim została renacjonalizowane w 2008 roku.
To wszystko jest muzyką dla uszu Elona Muska, któremu zleca się podobne inicjatywy ograniczające koszty pod sztandarem tzw. Departament Efektywności Rządu – nazwa wprowadzająca w błąd, gdyż jest to organ doradczy, a nie oficjalny departament rządowy.
Musk i jego współprzewodniczący w departamencie, miliarder Vivek Ramaswamy, oświadczyli, że chcą obciąć przepisy federalne, nadzorować masowe zwolnienia i całkowicie zamknąć niektóre agencje.
Musk mówił o cięciu wydatków rządu federalnego o 2 biliony dolarów (1,6 biliona funtów), co stanowi około jedną trzecią rocznych wydatków. Według niego Milei wykonuje „fantastyczną robotę” w Argentynie, „usuwając całe wydziały” – i za błogosławieństwem Trumpa chciałby pójść w ich ślady w USA.
Długoletni obserwatorzy z Ameryki Łacińskiej są jednak sceptyczni.
Monica de Bolle, starsza specjalistka w Peterson Institute for International Economics w Waszyngtonie, twierdzi, że „czerpanie inspiracji od Milei w celu zmniejszenia rozmiaru rządu nie ma żadnego sensu”.
„Sytuacja w Argentynie jest bardzo szczególna dla Argentyny, ponieważ chodziło o usunięcie dziesięcioleci złego zarządzania zasobami publicznymi. To nie ma nic wspólnego z USA”.
Pani de Bolle twierdzi, że Argentyna nie miała innego wyjścia, jak tylko podjąć działania, ponieważ nadmierne wydatki rządu były tak nadmierne, że kraj „co kilka lat popadał w kryzys”.
„To jest właściwe dla Argentyny, ale dla nikogo innego”.
Marcelo J. García, dyrektor na Amerykę z siedzibą w Buenos Aires w globalnej firmie konsultingowej Horizon Engage, mówi, że decyzja Milei o posługiwaniu się piłą łańcuchową podczas kampanii jako wyraz jego podejścia do rządu była „arcydziełem” marketingu politycznego, które „uchwyciło wyobraźni działaczy małych państw na całym świecie”.
Twierdzi jednak, że chociaż własne interesy biznesowe Muska skorzystałyby na ograniczeniu regulacji rządowych, niekoniecznie tego chce Trump.
„Nie jestem pewien, czy platforma Trumpa jest kompatybilna z małym rządem typu piła łańcuchowa Milei” – powiedział BBC.
Zwraca uwagę, że polityka Trumpa „wymaga dużego rządu w niektórych obszarach”, takich jak budowa murów granicznych i masowe deportacje nielegalnych imigrantów. „Nie można realizować tego rodzaju masowych programów przy pomocy małego rządu”.
Zdaniem Milei projekty infrastrukturalne najlepiej pozostawić sektorowi prywatnemu i nie mieć nic wspólnego z rządem.
Milei i Trump stoją po tej samej stronie w globalnych wojnach kulturowych, potępiając to, co uważają za „przebudzony program”. Ale z ekonomicznego punktu widzenia ich pomysły są bardzo różne.
Milei jest zapaloną zwolenniczką wolnego handlu, a Argentyna jest członkiem południowoamerykańskiego bloku handlowego Mercosur, który obejmuje także Brazylię, Paragwaj i Urugwaj.
Choć ostatnio opowiada się za Mercosurem umowa o wolnym handlu z Unią Europejską, nie podoba mu się sposób, w jaki organizacja nie pozwala poszczególnym krajom członkowskim na zawieranie własnych układów. W rezultacie, jego zdaniem, Mercosur „stał się więzieniem”.
„Jeśli blok nie jest dynamicznym motorem ułatwiającym handel, pobudzającym inwestycje i poprawiającym jakość życia wszystkich obywateli naszego regionu, to jaki ma to sens?” powiedział na szczycie Mercosur w Urugwaju na początku tego miesiąca, kiedy podpisano umowę z UE.
Trump ma także problem ze swoim własnym regionalnym sojuszem handlowym, Porozumieniem USA-Meksyk-Kanada (USMCA), ale z powodów odmiennych od tych, które ma Milei.
Trump chce renegocjować umowę USMCA, którą sam zawarł podczas swojej pierwszej kadencji, aby chronić amerykański przemysł i miejsca pracy.
Znalazł nawet sposób na uzbrojenie sojuszu, grożąc nałożeniem pusta taryfa 25%. na towary pochodzące zarówno z Kanady, jak i Meksyku, chyba że zabezpieczą swoje wspólne granice z USA.
Monica de Bolle wątpi, czy Trump podziela entuzjazm Muska na rzecz mniejszego państwa: „Nie można być populistycznym nacjonalistą i przejmować się wielkością rządu. Trumpa to więc nie obchodzi. Umieścił tam Elona, bo fajnie jest mieć kogoś tam hałasuje.”
Debata gospodarcza będzie się toczyć zarówno w USA, jak i w Argentynie. Ale ostatecznie, jeśli połowa populacji cię wspiera, oznacza to, że druga połowa nie. Trump będzie musiał sobie z tym poradzić po swojej inauguracji 20 stycznia, ale Milei już musi radzić sobie ze swoim spolaryzowanym społeczeństwem.
Według Marcelo J. Garcíi Milei jest „liderem powodującym podziały”, który nie próbował pozyskać swoich przeciwników.
„Druga połowa kraju, która go nie wspierała, prawdopodobnie nigdy go nie poprze, niezależnie od tego, jak dobrze radzi sobie gospodarka, ponieważ on nie chce, aby go wspierali” – mówi.
„Liderzy chcą być lubiani przez wszystkich. W przypadku Milei tak nie jest” – dodaje.
Jego zdaniem to jest prawdziwa słabość: „Nie zbuduje się długoterminowego, trwałego projektu politycznego, jeśli nie wyjdzie się naprzeciw ludziom, którzy na Pana nie głosowali”.
Następny ważny test opinii publicznej Milei nadejdzie w październiku 2025 r., kiedy w Argentynie odbędą się wybory śródokresowe. Może to okazać się kluczowe przy podejmowaniu decyzji, czy jego mała rewolucja rządowa zadecyduje o przyszłości kraju, czy też, podobnie jak poprzednie próby reform, straci ona impet.