MWygląda na to, że Arka Zuckerberg przeszła pełną Magę. Zaledwie dwa tygodnie przed przejęciem władzy przez Donalda Trumpa nad najpotężniejszym rządem na świecie dyrektor generalny i założyciel najpotężniejszego zbioru firm internetowych zdecydował się wykorzystać to, co z pewnością będzie duże i szybkie wycofanie się z odpowiedzialności i ograniczeń regulacyjnych dotyczących zaniedbań korporacyjnych .
Niektórzy mogą odczytać wtorkowe oświadczenie Zuckerberga o zakończeniu ośmioletniego projektu mającego na celu ochronę użytkowników przed nienawiścią, groźbami, molestowaniem i brutalnymi obrazami jako przykład ulegania władzy prezydenta-elekta lub nowej roli Elona Muska jako doradcy regulacyjnego Trumpa .
To by go wprowadziło w błąd. Zuckerberg powraca do swoich podstawowych przekonań ze względu na szansę, a nie sprzymierza się z Trumpem ze strachu.
Zuckerberg opublikował wideo, w którym oznajmił, że Facebook i Instagrama nie będzie już poddawać treści przesyłanych przez użytkowników pełnej kontroli treści przeprowadzanej zarówno przez samą Meta, jak i konstelację wykonawców na całym świecie. Zamiast tego na użytkownikach ciążyć będzie ciężar zgłaszania i składania skarg w związku z treściami, które wyrządzają krzywdę lub szerzą niebezpieczną dezinformację na temat zdrowia lub osób bezbronnych. Moderowanie treści przez użytkownika, jak widzieliśmy na platformie znanej wcześniej jako Twitter, jest śmiesznie nieskuteczne. I to jest cel.
Zuckerberg, jak powiedziałby każdy, kto badał jego działania, umysł i wypowiedzi na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat, jest mocno przywiązany do zasady, że wie lepiej niż reszta z nas i że usługi jego firmy są dla nas dobre. Wierzy, że im częściej będziemy z nich korzystać, tym lepiej będziemy żyć. Uważa, że im więcej natrafiamy na przesłania, które stanowią dla nas wyzwanie lub niepokój, tym większe jest prawdopodobieństwo, że podejmiemy dla siebie lepsze decyzje. Im więcej publikujemy, im więcej napotykamy, tym bardziej mieszamy, im więcej się kłócimy, tym bardziej pracujemy na rzecz lepszego społeczeństwa – twierdzi Zuckerberg wbrew wszelkim dowodom historycznym. Nie zachowuje się jak najemny kapitalista. Jak zwykle zachowuje się jak megamaniakalny ideolog.
Poczucie własnej wartości Zuckerberga przekroczyło granice. Być może tylko Musk wśród swoich rówieśników ma większą samoocenę. Zuckerberg jest mniej niepewny siebie niż Musk, więc czasami stara się udawać skarconego i niewinnego. Tak naprawdę Zuckerberg nigdy nie wycofał się ze swojego przekonania, że on i jego firmy zasługują na władzę, jaką posiadają, i powinni kształtować świat zgodnie z jego wizją większego dobra.
Błędem jest także opisywanie posunięcia Zuckerberga jako odwrotu od „weryfikacji faktów”, jak New York Times i inne media opisywały politykę moderowania treści. Nigdy nie chodziło o fakty i nie powinno tak być. Zawsze chodziło o ograniczenie krzywdy Facebooku użytkowników i reklamodawców. Żadna renomowana firma nie chce, aby jej produkt lub usługa była umieszczana obok makabrycznego obrazu wykorzystywania seksualnego, przemocy lub bigoterii.
Najważniejsze pytanie dotyczące tego posunięcia, ponieważ Meta wyraźnie odwraca się od bycia firmą zajmującą się mediami społecznościowymi i staje się firmą zajmującą się sztuczną inteligencją, dlatego Zuckerberg nie przejmuje się już pragnieniami swoich reklamodawców.
Zuckerberg zawsze miał do dyspozycji tyle kapitału, że nigdy nie musiał martwić się o pieniądze. Być może jest to przedłużenie tej pewności. Mógłby pomyśleć, że reklamodawcy nie mają dokąd się udać, ponieważ jego kampania mająca na celu zniszczenie TikToka w Stanach Zjednoczonych wydaje się sukcesem, po tym jak rozwój Facebooka już pozbawił główne media przychodów z reklam. A może Zuckerberg chce uwolnić Meta od reklam, opracowując narzędzia sztucznej inteligencji, które będzie mógł sprzedawać i wynajmować firmom i rządom, aby generować stałe przychody i jeszcze większą siłę polityczną.
Należy zauważyć, co z pewnością Zuckerberg rozumie, że nawet wtedy, gdy od 2017 r. do chwili obecnej Facebook i Instagram stosowały wyszukane i kosztowne metody filtrowania szkodliwych treści (w tym za pośrednictwem sztucznej inteligencji i tysięcy nisko opłacanych redaktorów, którzy godzinami pracowali nad przeglądaniem i następnie oznaczanie filmów przedstawiających okaleczanie zwierząt i dekapitację ludzi) system był daleki od skuteczności.
Teorie spiskowe na temat szczepionek, płaskiej ziemi i tajnych klik, które rzekomo rządzą światem, od dawna kwitną na Facebooku, głównie w grupach na Facebooku, na które moderowanie większości treści nie miało większego wpływu. Sukcesu tych paranoicznych fantazji nie można przypisać ich miejscu na osi prawda-fałsz. Kwestionowanie ich lub obalanie za pomocą solidnych badań i dowodów nie osłabia ich. Są to objawy i przejawy głębokiej niepewności kulturowej, a nie brak zdolności poznawczych czy deficyt wiedzy.
Zuckerberg z opóźnieniem wdrażał nawet niedoskonałe systemy moderowania treści w związku z wyraźną rolą, jaką Facebook odegrał w wyborach Donalda Trumpa w 2016 r. oraz ludobójstwo mniejszości Rohingya w Birmie. Kiedy publicznie zawstydzono go i zagrożono mu potencjalnie skutecznymi regulacjami mającymi na celu ograniczenie nadużyć jego platform, ustąpił i obiecał rozwiązać problem poprzez klasyczny przykład „społecznej odpowiedzialności biznesu”, utrudniającej wysiłki polityczne poprzez samoregulację.
Teraz, wraz z dojściem na urząd Trumpa i całkowitą kontrolą Republikanów nad wszystkimi trzema gałęziami rządu USA, ciągłą dominacją znajomych z Facebooka, takich jak premier Indii Narendra Modi, oraz prawdopodobnym dojściem do władzy sił ekstremistycznych w Niemczech, Francji i innych krajach krajów europejskich Zuckerberg nie boi się już publicznych napomnień ani skutecznych regulacji nigdzie poza Brazylią, która pod rządami Luli wyróżniała się spośród potężnych narodów swoją gotowością do pociągania amerykańskich firm do odpowiedzialności. Zuckerberg rozumie również, że Trump, mając u boku starego wroga Zuckerberga, Muska, prawdopodobnie użyje nadmiernej siły nacisku i władzy, aby ograniczyć wysiłki Brazylii, by przeciwstawić się Dolinie Krzemowej w imieniu swoich obywateli.
Idąc dalej, gdy Zuckerberg i Meta wydają się ulegać Trumpowi, powinniśmy pamiętać, że wierzy on, że jego firmy są rozwiązaniem, a nie przyczyną naszych globalnych problemów. Zuckerberg wykorzystuje Trumpa, a nie odwrotnie.
-
Siva Vaidhyanathan jest profesorem nauk o mediach na Uniwersytecie Wirginii i autorem książki Antisocial Media: How Facebook Disconnects Us and Undermines Democracy (Oxford University Press, 2018).