Chociaż Lando Norris już na starcie wyścigu o Grand Prix Hiszpanii w Formule 1 zniweczył swoje nadzieje na zwycięstwo, to dzięki mocnemu ostatniemu odcinkowi zdołał zmniejszyć stratę do zwycięzcy wyścigu, Maxa Verstappena, na mecie do zaledwie 2,2 sekundy.

Po wyścigu Norris wyraził jednak żal, że nie wykorzystał w pełni swojego ostatniego odcinka, trwającego 19 okrążeń na świeżych miękkich oponach. Zastanawiał się, czy nie powinien zastosować pewnego triku związanego z oponami, który on i jego zespół McLaren opanowali w tym roku do perfekcji.

Chodzi o to, aby po pit stopie powoli rozgrzewać świeże opony, ponieważ w dłuższej perspektywie działają one dużo lepiej niż gdyby kierowcy od razu zaczęli agresywnie jechać.

Po wyścigu Norris powiedział: „To nie był najdłuższy ostatni odcinek, więc nie wiedziałem, czy dotrzemy do momentu, w którym naprawdę zaczniemy odrabiać straty. Myślę, że różnice w czasie w ostatnich trzech okrążeniach były całkiem duże, biorąc pod uwagę, jak bardzo mogliśmy je skrócić. To jest trudne.”

„Nie wiem, czy na początku może trochę za bardzo się nie spieszyłem i na końcu miałem więcej problemów. Bardzo trudno jest ocenić te rzeczy.”

Co miał na myśli Norris: Kiedy ruszył do finałowego sprintu z pit stopu, mając świadomość, że musi nadrobić 7,696 sekundy, przeszedł do ataku. Jego pierwsze okrążenie na pełnym gazie wyniosło 1:17.377 minuty. Dwa okrążenia później uzyskał najszybsze okrążenie wyścigu – 1:17.115 minuty.

Dlaczego lepiej nie przyspieszać od razu
Osiągnięcie maksimum w ten sposób jest oczywiście najbardziej oczywistą metodą. Jednak za kulisami zespoły i kierowcy Formuły 1 poświęcają dużo czasu i wysiłku na znalezienie innego podejścia, które często okazuje się nawet lepsze.

Chodzi o to, by po wyjeździe z pit stopu nie ruszać od razu na pełnym gazie. Kierowcy starają się powoli rozgrzewać swoje opony przez kilka okrążeń – co ostatecznie zapewnia im stabilniejsze ciśnienie i lepszą temperaturę, co z kolei przekłada się na lepsze osiągi przez resztę odcinka.

Jak wyjaśnia główny inżynier Pirelli, Simone Berra, chodzi o doprowadzenie opon do odpowiedniego okna czasowego, w którym osiągają one najlepsze wyniki. „Wszystko sprowadza się do temperatury karkasu i oczywiście ciśnienia,” wyjaśnia.

„Jest pewna inercja w przypadku opon. Jeśli delikatnie je rozgrzewamy, temperatura karkasu i ciśnienie stopniowo rosną. Gdy bieżnik opony jest zużyty, stabilizuje się ona przy niższym ciśnieniu, zamiast jak najszybciej przyspieszać i osiągać szczytową temperaturę i ciśnienie.”