Debata wiceprezydentów we wtorek wieczorem była cywilną, stosunkowo powściągliwą debatą na temat problemów, przed którymi stoją amerykańscy wyborcy podczas kampanii wyborczej w 2024 roku.
Tym samym różniło się to od dwóch debat prezydenckich, które odbyły się na początku tego roku.
Były momenty, gdy kandydat Republikanów JD Vance złościł się na sprawdzanie faktów przez dwóch moderatorów CBS, jego zdaniem nieuczciwe, i w pewnym momencie mikrofony obu kandydatów zostały chwilowo wyciszone.
Jednak w przeważającej części wymiana zdań między nimi – a także między kandydatami i moderatorami – miała charakter cywilny.
W rzeczywistości zdarzało się, że obaj kandydaci zgadzali się – i to mówili.
„Jest tu wiele podobieństw” – powiedział pod koniec wieczoru demokrata Tim Walz.
Kiedy temat zeszedł na niedrogie mieszkania, współmoderatorka Nora O’Donnell zauważyła, że obaj kandydaci wydawali się bardzo zainteresowani tą kwestią. A kiedy Walz biegający z Kamalą Harris opowiedział, jak jego 17-latek był świadkiem strzelaniny w domu kultury, Vance wydawał się naprawdę zaniepokojony.
„Przykro mi z tego powodu i mam nadzieję, że u niego wszystko w porządku” – powiedział Vance. „Chryste, zmiłuj się, to okropne”.
Umiarkowana debata, w której zabrakło kilku ciosów ze strony polityków, prawdopodobnie ostatecznie najlepiej służyła Vance’owi, ponieważ dała mu przestrzeń do obrony swojego kandydata na kandydata, Donalda Trumpa, i załagodzenia niektórych trudniejszych sytuacji byłego prezydenta.
„Ci goście często twierdzą, że jeśli Donald Trump zostanie prezydentem, wszystkie te straszne rzeczy się spełnią” – powiedział. „Wykonał swoją pracę, czyli rządzenie w sposób dwupartyjny”.
Jeśli Vance został wybrany, ponieważ włożył ideologiczne mięso w kości konserwatywnego populizmu Trumpa, w środowy wieczór Vance również przybrał policyjną, pokorną twarz.