Debaty wiceprezydentów zwykle trafiają do archiwów: transkrypcje są nagrywane, a następnie archiwizowane. Wytęż pamięć i spróbuj sobie przypomnieć: Kto wygrał debatę pomiędzy Johnem Edwardsem a Dickiem Cheneyem? Biden-Ryan? Nawet Harris-Pence zaledwie cztery lata temu? W pośpiechu wyścigu prezydenckiego wydarzenia te były po prostu progami zwalniającymi. Do wersji z wtorkowego wieczoru najlepiej podejść z pewną dozą historycznie nabytego sceptycyzmu. Czy był jakikolwiek powód, by sądzić, że ta debata wiceprezydentów rzeczywiście będzie miała znaczenie – a nawet zostanie zapamiętana – do dnia wyborów, już za nieco ponad miesiąc, podczas gdy tak niewielu miało to miejsce w przeszłości?
Może nie. Jednak podczas dziewięćdziesięciu minut niezwykle szybkich rozmów w Nowym Jorku – werbalnie obaj kandydaci są demonami prędkości – senator z Ohio J.D. Vance w niewielkim, ale zauważalnym stopniu przesunął narrację o wyścigu na stronę republikańską. Vance był pierwszy w każdym istotnym punkcie probierczym – jako pierwszy przedstawił się osobiście narodowi amerykańskiemu i wspomniał o skromnych i pod presją warunków panujących w klasie robotniczej, w których się wychował, jako pierwszy upierał się, że jest to przepustka do faworyzowania „czystego środowiska” powietrze” i „czysta woda”, jako pierwszy wyraził uznanie dla swojego kandydata na kandydata, Donalda Trumpaz „boomem gospodarczym, jakiego nie widzieliśmy w tym kraju od pokolenia”. Jego zamiar wydawał się prosty – przekonać wyborców, którzy są zasadniczo niezadowoleni z kierunku rozwoju kraju, że w dużej mierze odpowiadają za to Demokraci. Ale Vance miał także przewagę w przebiegłości. Młodemu senatorowi udało się nawet odwrócić kwestię separacji rodzin, jednego z bardziej karygodnych epizodów czasów Trumpa. „W tej chwili w tym kraju. . . mamy trzysta dwadzieścia tysięcy dzieci, które Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego faktycznie utracił” – powiedział. „Prawdziwym kryzysem separacji rodzin jest niestety szeroko otwarta południowa granica Kamali Harris”. (W sierpniu raport inspektora generalnego DHS wykazał, że agencja nie była w stanie śledzić wszystkich małoletnich bez opieki, którzy zostali zwolnieni lub przeniesieni spod amerykańskiego aresztu po wjeździe do kraju).
Tempo było czasami trochę za duże Tima Walza. W wywiadach, których udzielił po wyborze na kandydatkę na kandydatkę Harrisa, powiedział, że ostrzegał ją przed wyborem, że nie jest zbyt dobrym dyskutantem. We wtorek wieczorem były na to pewne dowody. Pewne kwestie przychodziły mu naturalnie – „zmienne przywództwo” Trumpa na arenie światowej, liczba osób, które pracowały dla Trumpa w Białym Domu, tym razem sprzeciwia się jego kandydaturze. Ale nawet kwestie ekonomiczno-populistyczne czasami uwiązywały Walzowi w gardle, jak wtedy, gdy wyrażał współczucie dla „nauczycieli, pielęgniarek, kierowców ciężarówek i kimkolwiek innym”. (Wyjaśniając, dlaczego zmienił swoje stanowisko w sprawie zakazu posiadania broni szturmowej, Walz powiedział: „Zaprzyjaźniłem się ze strzelcami szkolnymi”, mając na myśli rodziny ich ofiar). Wcześniej tego dnia pojawiły się doniesienia, że Walz błędnie twierdził, że przebywał w Hongkongu podczas powstania na placu Tiananmen. Nie jest to grzech śmiertelny (wydaje się, że wyjechał do Chin nieco później w tym samym roku), ale zawstydzający. Nieuchronnie Walz został zapytany o tę kwestię podczas debaty. „Czasami jestem tępy” – powiedział. W pewnym momencie Walz powiedział kończąc odpowiedź: „Mam nadzieję, że przeprowadzimy rozmowę na temat opieki zdrowotnej”. Vance płynnie powiedział: „Proszę”. Potem przez jakiś czas tego nie robili.
Historia debaty – i być może najnowszego rozdziału wyścigu – opiera się na tym, o czym poproszono ich, aby opowiedzieli. Jedną z przewag Minnesoty nad Vance’em był faktyczny rekord osiągnięć. Był w najlepszej formie, wyliczając osiągnięcia stanu pod jego przywództwem – zmniejszenie ubóstwa dzieci, boom budowlany, który pomógł ustabilizować koszty mieszkań w Minneapolis oraz najlepszy w kraju system opieki zdrowotnej – i kontrastował ten wynik z osiągnięciami Trumpa : „Dał obniżkę podatków, która trafiła głównie do najwyższej klasy. To, co się tam wydarzyło, to wzrost długu publicznego o osiem bilionów dolarów”. Jednak pierwsze pół godziny zostało zdominowane przez Iran, bardzo długi rozdział poświęcony imigracji i wymianie gospodarczej wokół deficytów – a wszystkie kwestie były przyjazne Republikanom. Aborcja, kwestia, którą Demokraci najchętniej podkreślali, pojawiła się prawie czterdzieści pięć minut później. Najbardziej szkodliwy moment dla Vance’a nastąpił po pytaniu o to, czy Trump przegrał wybory w 2020 r., na które nie odpowiedział, zamiast tego zaczął narzekać. o „cenzurze”. (Odmówił także odpowiedzi na pytanie, czy kwestionuje wyniki tegorocznych wyborów). „To cholernie brak odpowiedzi” – odpowiedział Walz. Jednak do tej wymiany zdań doszło w ostatnich piętnastu minutach debaty.
Oczywiście kolejność tematów nie zależy od Walza. Ale nie jest to tylko wynik wyborów dokonanych przez moderatorów. W ostatnich tygodniach kampania Harris skierowała się w stronę centrum, zwłaszcza w sprawie kontroli broni, granicy i Izraela, najwyraźniej próbując uspokoić umiarkowanych wyborców, że nie jest dla nich zbyt radykalna. Od czasu swojego imponującego występu na wrześniowym występie była też stosunkowo cicha Debata prezydenckadecydując się być może na to, by Trump zdominował nagłówki gazet i pozwolił wyborcom przypomnieć sobie, czym tak w nim gardzą. Każda z tych taktycznych decyzji jest możliwa do obrony, ale razem ułatwiły także wyprzedzenie wiadomości przez kwestie korzystne dla Trumpa: „Mam nadzieję, że porozmawiamy o służbie zdrowia” może stać się historią wyścigu prezydenckiego.
To był nerwowy tydzień dla Demokratów. Stabilność i ożywienie gospodarcze, które dominowały latem, zostały częściowo zniweczone przez zwiastujące wojnę strajki w Libanie i Izraelu oraz okropności, które nawiedziły najbliższe kraje, takie jak powodzie spowodowane huraganem Helene na południowym wschodzie. (Trumpowi udało się pokonać Harrisa, nie mówiąc już o Bidenie, podczas wizyty na miejscu w Gruzji). Podstawową przewagą Demokratów zawsze było to, że większość wyborców niezbyt lubi Trumpa i nie chce powrotu na jego prezydenturę. Jednak wykorzystanie tego faktu wymaga od Demokratów umiejętnego wyartykułowania – przypomnienia wyborcom, czego nie podobało im się w ich sytuacji cztery lata temu, podczas gdy Republikanie przypominają im, czego nie lubią dzisiaj. Walz nie spisał się strasznie. Demokraci mogli nawet dostrzec, o czym powinni rozmawiać w ostatnich tygodniach konkursu – być może bardziej o wysiłkach Trumpa na rzecz uchylenia ustawy o przystępnej cenie, którą Walz przekonująco potępił pod koniec debaty. Dzień wyborów już za nieco ponad miesiąc; była to ostatnia zaplanowana debata. To będzie zacięty finisz. ♦