Ile warstw sędziowania i ponownego sędziowania potrzebuje angielski futbol, ​​zanim będzie mógł podjąć właściwą decyzję?

Gdy Bruno Fernandesa rozciągnięty, żeby się zmierzyć Jamesa Maddisona w niedzielę na Old Trafford poślizgnął się, a następnie złapał go kołkami, sędzia Chris Kavanagh szybko pokazał czerwoną kartkę za poważny faul.

Sędzia asystent wideo (VAR) Peter Bankes miał następnie okazję zweryfikować decyzję na podstawie materiału filmowego, który Kavanagh – którego widok zasłonił Manuela Ugarte I Christiana Romera — nie miał. Bankes nie zdecydował się jednak na interwencję, pozornie przekonany, że nie został przekroczony próg niezbędny do uchylenia decyzji podjętej na boisku. Decyzja Kavanagha została podtrzymana i Fernandes musiał odejść.

A jednak kiedy Manchesteru United złożyła później apelację od czerwonej kartki Fernandesa, komisja dyscyplinarna FA – złożona z trzech byłych zawodników – podtrzymał ich twierdzenie, że czerwona kartka była niesłuszna. Fernandes będzie dostępny do gry w trzech kolejnych meczach United.

Każdy z Was będzie miał własne zdanie na temat tego, czy Fernandes powinien zostać wyrzucony z boiska. Na pierwszy rzut oka wyglądało to wysoko, niebezpiecznie i cynicznie. Z powtórek w zwolnionym tempie widać, że Fernandes zamiast rzucić się do wody, poślizgnął się. Wyciągnął nogę, by złapać Maddisona, ale zrobił to, trzymając piętę na goleni Maddisona, z niewielką siłą. Ryzyko dla Maddisona było niskie. Fernandes powiedział później Sky Sports, że sam Maddison powiedział mu, że to był faul „nigdy czerwona kartka”.


Czerwona kartka Bruno Fernandesa była marginalną decyzją (Michael Regan/Getty Images)

Rzecz w tym, że ludzie mogą w dobrej wierze nie zgadzać się co do tego, czy była to czerwona kartka, czy nie. Nie ma tu dobrej ani złej odpowiedzi. Zatem dwa różne procesy oceny – najpierw VAR tego samego dnia, a następnie komisja dyscyplinarna dwa dni później – mogą przyjrzeć się temu samemu materiałowi i wyciągnąć różne wnioski. Decyzja Kavanagha znalazła się w rzadko spotykanym marginalnym miejscu: na tyle słuszna, aby nie została unieważniona przez system VAR, ale nie na tyle słuszna, aby przetrwać trzyosobową komisję. Dzieje się tak, zanim w ogóle usłyszymy od panelu ds. kluczowych incydentów w meczach, który prawdopodobnie zajmie stanowisko w sprawie decyzji w tym tygodniu.

To wystarczy, aby ponownie zastanowić się, po co jest system VAR. Cała intelektualna podstawa systemów VAR polega na tym, że przy wystarczającej ilości czasu i technologii można naprawić błędy popełnione na boisku. Że w każdym przypadku istnieje obiektywnie słuszna decyzja i że przy wystarczającej liczbie powtórek w zwolnionym tempie błędne decyzje można zastąpić właściwymi. Nawet jeśli odsetek błędów popełnianych przez sędziów na boisku jest niewielki, systemy VAR oferują nam kuszącą szansę na osiągnięcie 100% dokładności. Kto mógłby kiedykolwiek się temu sprzeciwić?

zejść głębiej

ZEJDŹ GŁĘBEJ

VAR wyjaśnił: Co to jest? Dlaczego jest kontrowersyjny? Jak Premier League może to porzucić?

A jednak wydarzenia ostatnich kilku dni pokazują nam, jak błędna jest ta logika. Fakt, że ludzie nie są zgodni co do tego, czy Fernandes powinien zostać wyrzucony z boiska, pokazuje, że koncepcja obiektywnie słusznych decyzji jest fantazją. Fakt, że Bankes przejrzał materiał filmowy, a następnie podtrzymał decyzję Kavanagha, pokazuje, że sama technologia nie jest panaceum. A fakt, że komisja może wówczas unieważnić nie tylko decyzję sędziego, ale także decyzję VAR, pokazuje, że pomysł, aby VAR rozstrzygał lub kończył te spory, był zawsze absurdalny.

Piłka nożna od lat goni za celem pełnej trafności decyzji. A jednak wszystko, co widzieliśmy od czasu wprowadzenia systemu VAR, pokazało, że jest to niemożliwe. Tak wiele decyzji, zwłaszcza dotyczących poważnych przestępstw, jest tak subiektywnych, że żadna ilość powtórek kryminalistycznych nie doprowadzi cię do prawdy. Ostateczna decyzja podjęta w sprawie Fernandesa budzi nie mniej kontrowersji niż decyzje Kavanagha czy Bankesa.

Pomyśl przez chwilę, jak wiele straciliśmy w pogoni za tym mirażem. Wrażenia fanów na meczach zostały nieodwracalnie zniszczone. Proste połączenie pomiędzy uderzeniem piłki w siatkę a radością świętowania zostało zerwane; a raczej zostało zastąpione minutami oczekiwania w otchłani, osamotnionym w ciemności, często nie mając pojęcia, co się dzieje. Zanim cel zostanie dany lub nie, chwila będzie stracona. Chwile, dla których żyjesz jako fan, dla których podróżujesz i za które płacisz coraz wygórowane ceny, są teraz tak zapośredniczone przez Stockley Park, że straciły swój emocjonalny charakter. Cena jest o wiele ważniejsza niż nagroda.


VAR wyssał radość z celebracji bramek (Marc Atkins/Getty Images)

W tym momencie zagorzali obrońcy systemu VAR powiedzą, że nie, problemem nie jest technologia, ale ludzie, którzy z niej korzystają, i że jeśli można ich po prostu lepiej wyszkolić, marzenie o całkowitej obiektywnej dokładności jest nadal nieaktualne. w zasięgu ręki.

To zawsze był absurdalny argument. Wszystko, co wiemy o piłce nożnej – i o ludziach – mówi nam, że nie ma czegoś takiego jak zbiór nieujawnionych poprawnych odpowiedzi. I żeby żadna osoba ani panel, bez względu na to, do ilu powtórek miała dostęp, nie była w stanie ich ujawnić. Żaden dostosowany do indywidualnych potrzeb program treningowy VAR nie będzie w stanie wypełnić emocjonalnej luki w oczekiwaniu na informację, czy zwycięzca meczu w doliczonym czasie gry został dopuszczony do gry, czy nie.

Wszelkie spory dotyczące ulepszania, ulepszania lub modyfikowania systemu VAR służą jedynie zaakceptowaniu założeń tej technologii, zaakceptowaniu szkód, jakie wyrządziła naszej grze i przedstawieniu akademickiej fantazji nad przeżyte doświadczenia fanów. Nie ma już noclegu z VAR-em, który zabiera o wiele więcej niż daje. Fani powinni wysunąć tylko jeden argument: całkowite zniesienie teraz.

Kiedy Pierwsza liga kluby głosowały nad tym w czerwcu, tylko drużyna Wolverhampton Wanderers była na tyle bystra, aby przyjąć taki pogląd. Historia osądzi ich łaskawie za to, że byli na tyle odważni, by nadstawić karku w obronie tego, co słuszne. Być może potrzeba kilku dodatkowych etapów procesu przeglądu, kilku nowych urzędników próbujących znaleźć różne odpowiedzi na te same pytania, zanim reszta klubów zobaczy, co patrzy wszystkim innym w oczy.

(Zdjęcie na górze: Michael Regan/Getty Images)

Source link