Ashish Subedi nigdy nie wyobrażał sobie, że zostanie raz deportowany, nie mówiąc już o dwa razy.
36 -letni Subedi dorastał w obozie dla uchodźców Beldangi na wschodnim Nepal Tam, gdzie jego rodzina, wraz z ponad 100 000 innych etnicznych lhotshampas, skończyła się po wydaleniu z Bhutanu na początku lat 90.
Jego rodzina ostatecznie przesiedliła się w USA w ramach programu trzeciego kraju ONZ, a Subedi zbudował tam życie. Ale spór domowy z żoną w Pensylwanii doprowadził do jego aresztowania, krótkiego zatrzymania i ostatecznie deportacji przez Imigracja w USA urzędnicy.
„Myślałem, że wkrótce zostanę wydany” – wspomina. „Oficerowie lodu nawet tak powiedzieli. Nigdy nie myślałem, że zostanę deportowany, a co dopiero dwa razy”.
Subedi został zabrany do Bhutanu za pośrednictwem indyjskiej stolicy Delhi. Ale Bhutan, kraj, który kiedyś pozbawił rodzinę obywatelstwa, odmówił go zabrania. Bhutanu urzędnicy natychmiast popchnęli go w kierunku granicy indyjskiej.
Utknąłem na granicy, Subedi zapłacił pośrednikowi, aby został przemycany do Nepalu, płacąc pośrednikom i podróżował do obozu dla uchodźców Beldangi, gdzie jego ojciec nadal mieszkał.
Ale został aresztowany przez władze nepalskie wkrótce po przybyciu 28 marca i oskarżony o nielegalne wejście. „Kraj, który kiedyś dał nam schronienie, zatrzymał mnie” – mówi, wciąż oszołomiony. „Ponowne uchylanie kajdanki wydawało się drugim wygnaniem”. Jego ojciec, Narayan Kumar Subedi, protestował na miejscu, zmuszając policję do usunięcia mankietów.
Leczenie było gorzką kontynuacją tego, co Subedi przeżył w USA. „W więzieniu hrabstwa Franklin więźniowie pobili mnie. Ale gorzej znów był bezpaństwowy” – powiedział Subedi.
Teraz Nepal zainicjował formalne procedury deportacji Subedi i innych takich jak on, wywołując oburzenie między grupami praw uchodźców. Według Govinda Rijal, dyrektora generalnego Departamentu Imigracji Nepalu, prawo nepalskie wymaga, aby każdy, kto wchodzi bez wizy grzywny i usunięty. „Po przedstawieniu paszportu lub dokumentu podróży zostaną deportowane do Bhutanu” – powiedział.
Ale ten wymóg został powszechnie potępiony jako nierealny. „Gdyby Bhutan był gotów ich zaakceptować, nie byliby teraz w Nepalu”, mówi ojciec Subedi. „Jak Nepal może deportować je z powrotem do kraju, który kiedyś je wydalił?”
Kolejny deportee, Ashok Gurung, opowiada podobnie ponurą historię. W 2011 roku przesiedlał również w USA w ramach programu trzeciego kraju. Ale dwa lata później walka między bhutanu i birmańskim uchodźcom w Gruzji doprowadziła go do oskarżenia o napaść. Gurung utrzymuje, że nie był bezpośrednio zaangażowany, ale że świadek nazwał go w oświadczeniu. Służył cztery i pół roku więzienia.
Po uwolnieniu, Gurung mówi, że przez lata pracował legalnie w Pensylwanii, zanim nagle został zatrzymany przez funkcjonariuszy ICE 9 marca. On również został deportowany do Bhutanu, gdzie władze odmówiły przyjęcia go. Podobnie jak Subedi, został zepchnięty do Indii, a następnie wrócił do Nepalu. Ale obóz dla uchodźców, który kiedyś go osłonił, nie chce go zarejestrować.
„W obozie wciąż są tysiące uchodźców, ale teraz mówią, że nie jesteśmy jednym z nich” – mówi Gurung.
Narayan mówi, że do tej pory co najmniej 25 deportowanych bhutanu z USA wróciło do Nepalu w podobnych okolicznościach. A jednak Nepal przygotowuje się do ponownego deportacji.
„Jest to niepokojące odwrócenie”, mówi Gopal Krishna Siwakoti, były przewodniczący Azji i Pacyfiku. „Ci ludzie zostali bezpaństwowani przez Bhutan. Teraz Nepal ponownie odrzucają ich. Co dla nich pozostało?”
Mówi, że decyzja Nepalu o ich grzywnie i wydaleniu jest prawna i moralnie wadliwa. „Są karani za bycie bezpaństwowym. Co gorsza, Nepal domaga się dokumentów podróży z Bhutanu, kraju, który stworzył ten kryzys. Jest to nie tylko niepraktyczne, nieludzkie”.
Niektórzy deportaci, jak 24-letni Sandesh Giri, są w jeszcze bardziej niepewnych sytuacjach. Giri został deportowany z USA pod zarzutem lekkomyślnej jazdy. Jego matka i rodzina pozostają w Pensylwanii. Sam w Nepalu spędził 10 dni w hotelu, zanim został eksmitowany za to, że nie był w stanie zapłacić.
„Nie miałem nepalskiego identyfikatora, więc nie mogłem nigdzie pracować ani zostać” – mówi. „Byłem utknięty”. W końcu jego matka powiedziała mu o innych deportalach zaakceptowanych do obozu Beldangi. „To było jedyne miejsce, w którym mogłem się udać”.
Nowi deportaci nadal przybywają do obozu, ale system nie ma mechanizmu do ich ponownego przerażenia. Podczas wizyty w obozie w zeszły piątek przedstawiciele Agencji UNHCR ONZ UNHCR, w tym jej szef Nepalu, spotkali się z mieszkańcami obozu i deportatorami w celu oceny sytuacji.
Zwolennicy tacy jak Siwakoti przygotowują się teraz do zakwestionowania nakazów deportacji Nepalu w Sądzie Najwyższym. „Nadszedł czas, aby społeczność międzynarodowa zwróciła uwagę” – dodaje.
Tymczasem Subedi tęskni za zjazdem z córką, teraz trzy lata. Nie widział jej od czasu aresztowania w USA. „Tatuowałem jej imię, Akshata, na moim ramieniu w więzieniu” – wspomina, siedząc w bambusowej chacie ojca. „Za każdym razem, gdy o niej myślę, rozrywa mnie na strzępy”.