Od czasu przejęcia Pentagonu sekretarz Pete Hegseth wprowadza politykę w celu wyświetlenia tego, co nazywa „nowym etosem wojowników” – w tym na początku tego miesiąca, zmieniając Departament Obrony jako „Departament Wojny”.

Niektóre z tych ruchów były kosmetyczne. Pieczęnie „Departament Wojny” zostały przykręcone do ścian i podium w amerykańskich bazach wojskowych na całym świecie. A po latach dozwolonych subtelnych odcieni szminki, członkowie służby w zeszłym tygodniu nakazano już jej nie nosić, podczas gdy wojskowi powiedziano, że jeśli nie golą się codziennie, mogą być codziennie zmuszony do odejścia usługa.

Poza tym analitycy obserwują, czy wysiłek rebrandingu Pentagonu sygnalizuje bardziej agresywne podejście do działań wojskowych. Sam pan Hegseth, ogłaszając zmianę imienia Departamentu Obrony – wciąż nieoficjalne bez akcji Kongresu – powiedział, że Stany Zjednoczone będą „obrażać, nie tylko w obronie. Maksymalna śmiertelność, a nie leczowa legalność. Gwałtowny efekt, a nie politycznie poprawne”.

Dlaczego to napisaliśmy

Rebranding Departamentu Obrony jest obok innych ruchów interwencjonistycznych, takich jak bombardowanie Iranu i uderzające łodzie na Karaibach. Kluczowym pytaniem jest to, czy działania te sygnalizują postawę, czy większe odejście od pozycji prezydenta Donalda Trumpa „First”.

W pewnym sensie prezydent Donald Trump wydawał się bardziej chętny do rozmieszczenia wojska niż podczas pierwszej administracji. Zbombardował podejrzane łodzie handlowe na Karaibach, jednostronnie zaatakował irańskie miejsca nuklearne i wysłał żołnierzy Gwardii Narodowej do dwóch amerykańskich miast. Zasugerował również, że może odesłać nam siły z powrotem do Afganistanu i dokonywać szerokich gróźb związanych z najeźdźcą Grenlandii i Kanału Panamskiego.

Joshua Roberts/Reuters/File

Pentagon widziany z powietrza, w Waszyngtonie, 3 marca 2022 r. Podczas swojej drugiej kadencji prezydent Donald Trump zbombardował podejrzane łodzie handlowe na Karaibach, zaatakował irańskie miejsca nuklearne i wysłał żołnierzy Gwardii Narodowej do dwóch amerykańskich miast.

Mimo to nie widać jeszcze tego, czy wszystko to stanowi nowe podejście do konfliktu zewnętrznego, takiego jak jakaś doktryna stratowa. Na razie, pomimo bardziej agresywnej postawy, często stawiana chęć uniknięcia drogich uwikłania wydaje się nienaruszona.

„Istnieje ogromna różnica w tonie między pierwszą i drugą administracją Trumpa” – mówi emerytowany płk. Mark Cancian, starszy doradca w dziale obrony i bezpieczeństwa w Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych. Prezydent wykazał zwiększoną chęć korzystania z wojska w sposób, który ma „ogromne implikacje” dla polityki i praworządności. Mimo to dodaje: „Pomimo tego, co mówi administracja, to nie są wojny”. Dodaje, że trudna retoryka nie przełożyła się jeszcze na więcej operacji bojowych ani więcej butów amerykańskich na ziemi za granicą.

W najbliższych dniach analitycy obrony będą uważnie obserwować uwolnienie strategii obrony narodowej, która dla każdej administracji podkreśla to, co uważa za najbardziej krytyczne wyzwania bezpieczeństwa i jak wojsko USA planują się z nimi zająć. Wczesny wyciekły raport, opublikowany w Politico, wskazuje, że nowa strategia administracji Trumpa uzna za zagrożenia ze strony Chin i Rosji i podkreśla zagrożenia, przed którymi stoi ojczyzna.

Source link

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj