TMieszkańcom siódmego okręgu kongresowego w Arizonie – rozległego terytorium rozciągającego się na południu stanu, wzdłuż granicy z Meksykiem – od tygodni odmawia się reprezentacji w Kongresie. To dlatego, że Mike Johnson, spiker Izby Republikańskiej, tak zrobił odmówił złożenia przysięgi Adelita Grijalva, ich przedstawicielka-elekt, która wygrała wybory specjalne i objęła stanowisko zwolnione przez jej ojca, zmarłego Raúla Grijalvę, w wyniku osunięcia się ziemi pod koniec ubiegłego miesiąca. Mówca w dużej mierze zignorował Grijalvę, Demokratę. W przeciwieństwie do zaprzysiężonych przedstawicieli, ona musi chodzić po Kapitolu z eskortą. Jest biuro z jej nazwiskiem na drzwiach, ale nie wpuszczono jej do środka i zamiast tego pracowała z sali konferencyjnej na innym piętrze.

Jest to bezprecedensowe nadużycie władzy proceduralnej ze strony spikerki, które w efekcie doprowadziło do uciszenia przeciwnika politycznego i odmówienia reprezentacji obywatelom jej okręgu. Odmawiając posadzenia Grijalvy, Johnson przeciwstawił się woli wyborców Arizony i skutecznie unieważnił, przynajmniej na razie, legalne wybory do Kongresu. Nie upierał się przy tym nawet wbrew własnym obietnicom, po tym jak w piątek oznajmił, że obsadzi ją w tym tygodniu, gdy Izba wróci na sesję – i następnie powiedz o tym prawodawcom przecież nie zebraliby się ponownie w tym tygodniu. W zeszłym tygodniu Grijalva pojawił się na trzyipółminutowej sesji pro forma, mając nadzieję, że zostanie wtedy zaprzysiężony. (Johnson złożył przysięgę inni przedstawiciele w przeszłości na sesjach pro forma.) Jednak przewodniczący sesji Republikanin, Morgan Griffith, zignorował wysiłek. Podczas weekendowego talk-show Grijalva powiedziała, że ​​słyszała:absolutnie nic” od mówcy o terminie jej zaprzysiężenia.

Grijalva myśli, że wie dlaczego. Nie ma kalkulacji politycznej, która uzasadniałaby odmowę Mike’a Johnsona posadzenia prawidłowo wybranego członka Izby Reprezentantów: Grijalva wygrała swój wyścig i zarówno przysięga na związanie konstytucji, jak i obowiązki wobec organu, któremu przewodniczy, wymagają od Johnsona posadzenia jej. Zamiast jednak okazywać szacunek tym wyższym celom, Grijalva podejrzewa, że ​​Johnson dąży do znacznie bardziej cynicznego celu: odmawiając złożenia jej przysięgi i pozwolenia na objęcie stanowiska, na które została wybrana, Johnson, sądzi Grijalva, zmierza do uniemożliwienia jej zostania ostatnim członkiem Kongresu, którego podpis jest niezbędny do wymusić głosowanie w sprawie ujawnienia poufnych plików związanych z Jeffreyem Epsteinem. Obecnie pod petycją znajduje się 217 podpisów; potrzebuje tylko 218. Grijalva zobowiązał się go wspierać. „Dlaczego w moim przypadku zasady są inne – jedyne, co przychodzi mi do głowy, to akta Epsteina” – powiedziała Grijalva dziennikowi New York Timesa.

Skandal z Epsteinem i wynikające z niego skutki nowych i ponownie ujawnionych rewelacji na temat głębokiej i długotrwałej przyjaźni Donalda Trumpa ze zmarłym handlarzem dziećmi i finansistą w celach seksualnych od dawna nękają administrację Trumpa. Jedno z niewielu realnych zagrożeń dla władzy Trumpa nad koalicją pojawiło się kilka miesięcy temu, kiedy jego prezydent Departament Sprawiedliwości odmówił zwolnienia akta związane ze sprawą, wywołując oburzenie wśród grupy prawicowych podcasterów, osobistości mediów i zwolenników teorii spiskowych, którzy od dawna opierali się na spekulacjach na temat tej sprawy i oskarżeniach o udział wpływowych Demokratów w tuszowaniu sprawy.

Jeśli wniosek o udzielenie absolutorium zostanie przyjęty, prawdopodobnie nie doprowadzi to do faktycznego udostępnienia dokumentów. Posunięcie to cieszy się niewielkim poparciem w Senacie wspieranym przez Republikanów; nie ma szans, aby Donald Trump, który sprzeciwiał się udostępnieniu akt Epsteina, nazwał je a „strata” „czasu i energii”podpisałby ustawę wprowadzającą je do wiadomości publicznej. Jednak skutkiem tego posunięcia byłoby wymuszenie głosowania w tej sprawie całą Izbą, wymagające od każdego członka klubu republikańskiego przedstawienia protokołu, w którym albo popierają udostępnienie akt – i tym samym denerwują Trumpa – albo sprzeciwiają się temu – tym samym niezadowolenie swoich wyborców. „Czasy”. zgłosił że opóźnienie Johnsona daje Białemu Domowi więcej czasu na wywarcie nacisku na Republikanów, którzy już podpisali się pod petycją o udzielenie absolutorium, aby usunęli swoje podpisy przed zaprzysiężeniem Grijalvy.

Wygląda więc na to, że Johnson ignoruje konstytucję i podważa wolę wyborców, aby zyskać na czasie i oszczędzić swojej partii wstydu z powodu niegdyś bliskiego zaufania ich prezydenta do pedofila.

Odmowa posadzenia Grijalvy ma jednak szersze implikacje. Wykorzystując swoją kontrolę proceduralną nad funkcjonowaniem Kongresu do odmówienia mandatu wybranemu Demokracie, Johnson ustanawia niebezpieczny precedens i rodzi pytania dotyczące przyszłego przekazania władzy. Jeśli w 2026 r. zostanie wybrana większość Demokratów, czy ustępujący spiker Partii Republikańskiej będzie należycie składał przysięgę swoim członkom? A może wykorzysta swoje uprawnienia proceduralne, aby opóźnić jednego, kilku lub wielu z nich w złożeniu przysięgi – czy to pod pretekstem oszustwa wyborczego lub osobistej dyskwalifikacji, czy też ze zwykłej, jawnej niechęci do przekazania władzy członkom partii, którą prezydent i jego sojusznicy wielokrotnie określali jako nielegalną?

To już nie są fantazyjne pytania; należy o nie zapytać. Republikanie, którzy odmówił łamania prawa na korzyść Trumpa z 6 stycznia już w dużej mierze zniknęły; ci, którzy ich zastąpili, wydają się znacznie bardziej skłonni przedkładać imprezę nad kraj. Z każdym dniem, w którym Grijalva nie zostaje zaprzysiężony, cień, jaki rzucają na rok 2026, ciemnieje.

Source link