A oto Lang, w nienazwanym wierszu, w dialogu:
Od razu wyczuwamy zbliżanie się. Linie są krótsze, nachylone w stronę aforyzmu; rozbrzmiewa rym; i „pismo klinowe”, które dla O’Hary jest jednym z wielu werbalnych akcentów, pozwala Langowi wywołać wyjątkowy szok. Jasne jest, że pozycjonowanie jej jako „muzy” O’Hary, jak nazywa ją niejeden komentator, jest poniżające i całkowicie błędne. Byli kreatywnymi partnerami handlowymi, a handel był wzajemny i wolny. „Każdego ranka o 11:00 dzwoniliśmy do siebie i omawialiśmy wszystko, o czym myśleliśmy od czasu, gdy poprzedniego wieczoru się rozstaliśmy” – napisała O’Hara. W jednym z wierszy poświęconych V. R. Langowi wychwala ją jako „przyjaciółkę moich aniołów (wszystkich kłócących się)”, a w „Liście do króliczka” składa hołd jej talentom redakcyjnym. Kiedy jeden z jego wierszy grozi, że zamieni się w „palnik pełen śmieci”, mówi O’Hara, na ratunek przybywa Lang. „Pozwalasz mi, swoją najmniejszą / uwagą, uporządkować siebie, a moje / nerwy dziękuję ci, że nie zawsze się śmiejesz”.
Jednym z projektów, który pochłonął zarówno Langa, jak i O’Harę, był Teatr Poetów, założony w Cambridge w stanie Massachusetts w 1950 roku. W wieczorze otwarcia, który odbył się 26 lutego 1951 roku, wzięli udział tacy luminarze jak Thornton Wilder, Richard Wilbur i Archibald MacLeish. Wśród atrakcji oferowanych tego wieczoru była sztuka O’Hary „Spróbuj! Spróbuj!” (niezbyt sprzyjający tytuł), ze scenografią autorstwa Goreya. Film wyreżyserował Lang, który grał także postać o imieniu Violet – ubraną, według słów biografa O’Hary, Brada Goocha, „w jej najbardziej zrujnowane białe tenisówki i wyblakły czerwono-biały fartuch”.
Samo określenie „Teatr Poetów” trzeba przyznać nie budzi wielkiego zaufania, gdyż jest połączeniem dwóch niestabilnych elementów. Równie dobrze można mówić o Jell-O defraudantów. Według Alison Lurie, która obserwowała ją z bliska, panowała atmosfera „prób, waśni, romansów, długów i przyjęć”. W kolejnych latach odnotowano jednak solidne osiągnięcia, jak na przykład odczytanie „Antyfony” Djuny Barnes, w którym – na bezczelne zaproszenie Langa – uczestniczył T. S. Eliot. Lurie twierdzi, że chociaż Lang nie była wielką aktorką (swoje najbardziej eksperckie umiejętności zmiany kształtu zarezerwowała dla życia poza sceną), jej sztuczka polegała na traktowaniu otaczających ją osób tak, jakby Oni grali role. „Byli podekscytowani, gdy im o tym powiedziano, i często zachowywali się potem zgodnie z definicją Bunny’ego” – pisze Lurie.
Szczerze mówiąc, cała konfiguracja brzmi wyczerpująco. Sprawy osiągnęły punkt kulminacyjny, gdy Lang napisała własną sztukę „Fire Exit”, której premiera odbyła się w 1952 r. „Wyreżyserowała ją, wyprodukowała i zagrała w niej. Wybrała także obsadę, zaprojektowała kostiumy i scenografię, zaaranżowała muzykę i oświetlenie, zajęła się reklamą i zarządzała teatrem” – mówi nam Lurie. Dla niektórych stałych bywalców lokalu taka władczość była najwyraźniej zbyt duża i rozpoczęto kampanię pod hasłem „Zatrzymaj króliczka”. Z drugiej strony należy zadać sobie pytanie: czy Langa nękało coś więcej niż irytacja każdego poety i powieściopisarza – utrata kontroli, która pojawia się, gdy słowa wychodzą z granic strony i są zachęcane do swobodnego biegania w teatrze lub na ekranie, zależnie od kaprysów innych głosów i pod przewodnictwem innych rąk?
Ironią losu jest to, że „Fire Exit”, niezależnie od tego, jak trudny był pomysł, jawi się jako ostrożna komedia, doprawiona patosem. To, jak wykonalne mogłoby to być obecnie, jest przedmiotem dyskusji, ale Lang nie opuszcza jej ucha do niedbałej paplaniny:
Kobieta, o której mówią ci ludzie, to Eurydyka – często nazywana „Eury” – a muzykiem jest Orfeusz. Opieranie się na mitach Lang powtarza się w jej drugiej sztuce „Ja też mieszkałem w Arkadii”. (Żaden dramat nie został przedrukowany w „The Miraculous Season”, ale oba zostały dołączone, z hojną porcją wierszy, do wspomnień Lurie, kiedy zostało wznowione w 1975 roku. Piękne pajęcze ilustracje autorstwa Goreya poprzedzają każdą część książki Lurie). „Arkadia” zrodziła się z bolesnego romansu Langa z malarzem abstrakcjonistą Mike’iem Goldbergiem; jako dramatis personae, są to Chloris i Damon, którzy zamieszkują opuszczoną atlantycką wyspę. Dołącza do nich zirytowana osoba trzecia, Phoebe, a także pudel o imieniu Georges. Nie jest szczęśliwym psem: „Pani, nie jeść i nie kochać / I tylko po to, żeby to przeżyć / I baw się dobrze, zostałem powołany do życia. / Fabuła robi się smutna, nie nadaje się już do śmiechu.
Dla każdego, kto wspiera Lang, pytanie musi brzmieć: czy potrafisz dostrzec jej pracę bez jej imienia? Jakie, jeśli w ogóle, są jego znaki wyróżniające? Cóż, po pierwsze, zdobądź ładunek zwierząt – całą arkę grasującą po poezji, często wtedy, gdy najmniej się ich spodziewasz. „O, on ma oczy gnu, niezbyt ładne, / I język jak szpikulec do lodu”. Tam i z powrotem Lang przenosi się w czas stworzenia, z powrotem do prehistorii: „Brontozaur / Stoj i patrz, ich blade, już zarośnięte oczy / Bolą ich i ich zaskorupiałe kończyny, których nie da się opanować”. Ludzkie zwierzęta rzadko są samotne i nie są bezpieczne na szczycie królestwa zwierząt. „Koty chodziły po ścianach i lśniły na nas”, „Gdzie kochankowie leżeli jak wielkie sowy rogate” i „Kładliśmy grube koty pod niebem mleczu”.
Należy podkreślić, że te trzy ostatnie to pierwsze linijki. Lang jest w najbogatszym sensie obiecującym początkującym. Wyskakuje z bloków niczym sprinter w kolczastych butach. Poczuj szum, gdy jej otwarcie mija: „Kochanie, odkryli dynamit”. „To był strach, ucieczka i genialne rozciąganie”. „Wiosno, masz wspaniałe możliwości”. (Ostatni z nich pochodzi z „The Pitch”, który został opublikowany w Poezja w 1950. Powinno być cokolwiek Ale można napisać porywający wers o wiośnie, ponad pół tysiąclecia po Chaucerze, a mimo to Langowi się to udaje.) Bardzo często początkowy wybuch jest komiczny, gdy wpadamy w tête-à-tête lub jako następstwo obrzydliwego prywatnego żartu: „Po co jeszcze masz róg angielski, jeśli nie / Żeby w niego zadąć, żebym wiedział, że cię wpuszczę?”