Książę HarryMinisterstwo określiło organizację charytatywną African Parks jako „pachnącą neokolonializmem”.
Według ministerstwa środowiska Czadu organizacja zmarnowała inwestycje, co z kolei uniemożliwiło jej pomoc dzikiej faunie i florze i doprowadziło do biedy wśród mieszkańców.
Wezwał fundatorów African Parks, aby upewnili się, że ich datki trafiają do właściwych miejsc.
W zeszłym tygodniu Chad zerwał współpracę z organizacją charytatywną na rzecz dzikiej przyrody związaną z księciem Harrym, po tym jak oskarżył ją o „brak szacunku”.
Minister środowiska Hassan Bakhit Djamous wydał potępiające czterostronicowe oświadczenie, w którym ogłosił zakończenie 15-letniego partnerstwa kraju z African Parks.
Oskarżył organizację charytatywną o „powtarzającą się niedelikatną i lekceważącą postawę wobec rządu”.
Teraz ministerstwo podwoiło swoje uwagi, mówiąc „The Times”: „Oni (parki afrykańskie) nie angażują się w ochronę przyrody – angażują się w politykę.
„Nie dokonano wystarczających inwestycji (w Czadzie), aby zapobiec kłusownictwu, brakuje też narzędzi nadzoru, wysiłków na rzecz przeciwdziałania kłusownictwu i odpowiednich planów reagowania. Zasadniczo priorytetem musi być przejrzystość w zakresie gromadzenia funduszy, wydatków i reinwestycji.

Ministerstwo środowiska Czadu określiło parki afrykańskie księcia Harry’ego jako „pachnące neokolonializmem” (na zdjęciu: Harry w Malawi w 2019 r.)
Zasugerowano także, że African Parks zakazało mieszkańcom odwiedzania niektórych obszarów znajdujących się pod jego kontrolą, dodając: „Czad jest suwerennym państwem i nie pozwala na żadne działania mające choćby najmniejszy powiew neokolonializmu”.
Twierdząc, że lokalna ludność jest w gorszej sytuacji, ministerstwo zwróciło się do innych krajów afrykańskich o ocenę, czy chcą podążać tym samym kursem, co Czad.
Twierdził, że African Parks z lekceważeniem traktuje próby zbadania przez nią naruszeń przepisów bankowych i podatkowych oraz naruszeń kontraktów rządowych.
Ministerstwo argumentowało również, że organizacja charytatywna doprowadziła swoje motto „biznesowego podejścia do ochrony przyrody” do skrajności, stawiając turystykę ponad ochronę dzikiej przyrody.
„Daily Mail” zwrócił się do African Parks z prośbą o komentarz.
W zeszłym tygodniu pan Djamous powiedział, że nastąpiło odrodzenie kłusownictwa i brak inwestycji w rezerwatach zarządzanych przez grupę zajmującą się ochroną przyrody.
To najnowszy skandal, jaki uderzył w tę organizację po tym, jak dochodzenie Maila znalazło dowody na to, że strażnicy zarządzani przez African Parks uczestniczyli w kampaniach przemocy i zastraszania.
Zarzuty dotyczące znęcania się nad ludnością tubylczą zostały podtrzymane na początku tego roku.

Książę Sussex na zdjęciu podczas pracy w Malawi z African Parks w ramach inicjatywy polegającej na przemieszczeniu 500 słoni na odległość ponad 300 km przez cały kraj w 2016 r.
Książę Sussex był prezesem African Parks przez sześć lat, aż dwa lata temu został wyniesiony do zarządu.
Organizacja non-profit oświadczyła w oświadczeniu, że prowadzi rozmowy, których celem jest „lepsze zrozumienie stanowiska rządu” i „poszukanie najlepszego sposobu dalszego wspierania ciągłej ochrony tych krytycznych krajobrazów”.
„African Parks będzie w dalszym ciągu informować swoich partnerów i zainteresowane strony, w miarę uzyskiwania większej przejrzystości” – stwierdziła organizacja charytatywna.
Przewodził wysiłkom przeciwdziałającym kłusownictwu i przywracaniu populacji słoni w Rezerwacie Przyrody i Kulturowym Ennedi oraz w ekosystemie Greater Zakouma, który obejmuje parki narodowe Zakouma i Siniaka-Minia.
Według African Parks populacja słoni w parkach narodowych Zakouma wzrosła z 450 w 2010 r., kiedy spółka przejęła zarządzanie tym obszarem, do ponad 550 w 2019 r.
Wydanie to następuje zaledwie sześć miesięcy po odnowieniu przez Czad umowy z organizacją charytatywną i jest najnowszym ciosem, jaki zadał African Parks.
W zeszłym roku dochodzenie przeprowadzone przez „The Mail on Sunday” ujawniło dowody zastraszania i znęcania się w lasach deszczowych Republiki Konga przez strażników zarządzanych i opłacanych przez organizację charytatywną African Parks, w tym zarzuty gwałtów i pobić.
Ministerstwo Sprawiedliwości znalazło zeznania z pierwszej ręki na temat okrucieństw popełnionych na Baka, rdzennej ludności znanej niegdyś jako pigmeje, aby uniemożliwić im wejście do lasów, w których przez tysiąclecia zbierali, łowili ryby, polowali i znajdowali leki.
Jedna z kobiet opowiedziała, że została zgwałcona przez uzbrojonego strażnika, gdy trzymała się swojego nowo narodzonego dziecka. Nastoletni chłopiec twierdził, że inny strażnik przygotował go do płatnego seksu.
Działacz społeczny powiedział, że mężczyzna z Baka zmarł po pobiciu i osadzeniu w więzieniu, bez leczenia z powodu odniesionych obrażeń.
Następnie organizacja African Parks rozpoczęła niezależną ocenę i organizacja charytatywna przyznała, że od grudnia 2023 r. w Parku Narodowym Odzala-Kokoua dochodziło do łamania praw człowieka.
Wyniki śledztwa przeprowadzonego przez londyńską kancelarię Omnia Strategy LLP trafiły następnie bezpośrednio do African Parks. Nie udostępniła publicznie wyników.
Organizacja charytatywna stwierdziła w majowym oświadczeniu: „Zarząd African Parks zapoznał się z radami Omni i zatwierdził plan zarządzania oraz ramy czasowe wdrożenia zaleceń wynikających z tego procesu.
„African Parks przyznaje, że w niektórych przypadkach doszło do naruszeń praw człowieka i głęboko ubolewamy nad bólem i cierpieniem, jakie sprawiły one ofiarom.
„Proces Omni uwypuklił także kilka usterek naszych systemów i procesów, które były niewystarczające w stosunku do powierzonego nam poziomu odpowiedzialności, szczególnie w pierwszych latach zarządzania Odzalą”.