To coś, co wielu podejrzewa. Teraz mamy potwierdzenie prosto z ust jednego z parlamentarzystów tej partii. To pokazuje, jak lewica gardzi większością brytyjskiego elektoratu. I wyjaśnia dlaczego Keira Starmerarząd należy do najbardziej niepopularnych w historii i ostatecznie zostanie zdmuchnięty w powietrze.
Partia Pracy została pierwotnie utworzona, aby stworzyć odrębny głos polityczny dla klasy robotniczej, ale z biegiem dziesięcioleci zgubiła się. Dziś partię przejęła koalicja aktywistów i karierowiczów czytających „Guardiana”, których nie obchodzi to, co mówią o zwykłych „ludziach pracy”.
W partii jest jeden opór. Frakcja zwana Błękitną Partią Pracy odrzuca nonsensy głoszone przez postępową klasę średnią, argumentując, że oddzieliło to Partię Pracy od trosk prawdziwej klasy robotniczej.
Sekretarz spraw wewnętrznych Shabana Mahmood to prawdziwa Błękitna Partia Pracy. Kiedy więc przedstawiła plany utrzymania ścisłej kontroli nad imigracją, wśród postępowej Partii Pracy zawrzało.
I wtedy jeden z parlamentarzystów wypowiedział trzy słowa, które są zarówno głupie, jak i złowrogie, a które mówią nam strasznie dużo o Partii Pracy.
Cat Eccles, posłanka ze Stourbridge z Partii Pracy, była jedną z wielu zwolenników, którzy atakowali proponowane przez rząd reformy azylowe, oskarżając własną partię o działanie jedynie po to, by „udobruchać elektorat”. To zdanie jest tak odkrywcze. W wywróconym do góry nogami świecie Partii Pracy wprowadzenie reformy, która cieszy się ogromną popularnością wśród wyborców, jest postrzegane jako uspokojenie. Czy prowadzą z nami wojnę? Czasami mam takie wrażenie.
Rozumiem zmieszanie Ecclesa. Jeden z członków gabinetu Keira Starmera przedstawił popularną, praktyczną propozycję. Kiedy to się kiedykolwiek wydarzyło?
Każda polityka, którą premier prowadzi od ubiegłorocznych wyborów, wydaje się celowo zaprojektowana, aby zantagonizować duże kręgi elektoratu. Takie jak złomowanie zimowa opłata za paliwoniekończące się podwyżki podatków, wyprzedawanie wysp Chagos, przetrzymywanie ropy na Morzu Północnym i lekkomyślne obciążenie w stronę zera netto raczej zantagonizowały wyborców, niż ich ułagodziły.
To sformułowanie „ułagodzić elektorat” przywodzi na myśl niemieckiego dramaturga Bertolta Brechta, który kiedyś w swoim satyrycznym wierszu zasugerował Rozwiązanie że znienawidzonemu rządowi „może łatwiej będzie rozwiązać naród i wybrać inny”.
Jestem pewien, że to rozwiązanie zachwyci Eccles i inne osoby jej podobne. Mieliby wtedy elektorat, jakiego chcą, a nie ten, który faktycznie mają.
Jej komentarz na temat uspokojenia brytyjskich wyborców pokazuje pogardę Partii Pracy dla wielkich niemytych, którzy nie podzielają jej ultraliberalnych wartości. I wiem, co Partia Pracy chciałaby z nimi zrobić
Ci wszyscy ludzie narzekający na wysokie podatki? Rozpuść je. Firmy zamykające się pod Rachel Reevestak zwany podatek od pracy? Rozpuść je (większość i tak zbankrutowała). Ludzie malujący flagi z Krzyżem Św. Jerzego na rondach? Rozpuść je także. Rodziny, które zamiast przekazywać spadek bliskim, chcą je przekazać HMRC? Ich także rozpuść (ale zatrzymaj ich pieniądze).
Na nieszczęście dla Partii Pracy elektorat nie chce zostać rozwiązany. Zamiast tego Partia Pracy będzie musiała stawić im czoła i nie będzie to miłe. Zwłaszcza dla Keira Starmera.


















