TNiezwykłego charakteru przemian, jakie zaszły w losach Formuły 1 w Stanach Zjednoczonych, nie można było lepiej zilustrować niż absurdalny widok Myszki Miki i grupy jego kumpli z Disneya prowadzących grupę entuzjastycznych fanów spacerem aleją serwisową podczas Grand Prix Las Vegas.

F1 pomyślnie zorganizowała wyścig w Sin City, a Stany Zjednoczone mogą pochwalić się obecnie trzema wyprzedanymi spotkaniami, co świadczy o rosnącym dobrobycie tego sportu. Mimo nieco surrealistycznego akcentu, jaki wywołuje widok Kaczora Donalda i Goofy’ego poza garażami, fakt, że Disney wybrał F1 na partnera, wskazuje na radykalną zmianę, jaką ten sport spowodował na rynku, którego od dawna pożądał.

Jeszcze dziesięć lat temu byłoby nie do pomyślenia, aby amerykańska instytucja taka jak Disney zdecydowała się podpiąć swój samochód do F1, która w Ameryce Północnej była ledwie niszowym sportem. Jednak ten weekend w Vegas oznacza początek dwuletniej współpracy. Mickey i jego kumple z Disneyland Band wykonają hymn narodowy przed wyścigiem i wystąpią w ramach uroczystości kierowców po wyścigu przy fontannach Bellagio.

To, że sport i Disney świętują tutaj, jest całkowicie trafne. Ulice Las Vegas, pod neonami i ruchomymi reflektorami, są pełne fanów wyścigów. Deszcz, który spadł w tym tygodniu, dzięki czemu budynki były czyste, a pustynia Nevada mile widziana jako uzupełnienie, szczególnie nie osłabił niczyjego entuzjazmu. Ci fani stanowią awangardę popularności F1 w USA.

Sport właśnie podpisał nową umowę z Apple za zgłoszone 160 milionów dolarów (122 miliony funtów) rocznie przez pięć lat za prawa telewizyjne w USA. To ogromna inwestycja firmy technologicznej, która wierzy, że sport podoba się teraz swoim odbiorcom, a F1 jest przekonana, że ​​to najlepszy sposób na nawiązanie kontaktu z nową rzeszą fanów w USA. Firma Apple gościła wcześniej mecze Major League Baseball i Major League Soccer, ale pełny sezon każdej sesji F1 na żywo dla wszystkich abonentów to zupełnie inny poziom.

Oscar Piastri grzmi ulicą Las Vegas podczas treningu. Zdjęcie: Clive Mason/Getty Images

Eddy Cue, wiceprezes ds. usług Apple, zauważył niedawno, że podczas kolacji z Toto Wolffem, szefem zespołu Mercedesa, w Nowym Jorku Austriaka cały czas zatrzymywano, aby zrobić zdjęcia. „Pięć lat temu nikt nie wiedziałby, kim był Toto, gdy szedł Soho” – powiedział Cue. „Szczególnie w USA ten sport ma ogromny potencjał”.

Badania wskazują, że od 2017 r., kiedy to Liberty Media przejęło F1liczba amerykańskich firm będących sponsorami lub partnerami drużyn wzrosła w tym roku z 44 do 125. Oczekuje się, że liczba ta wzrośnie, szczególnie po dołączeniu do sieci amerykańskiej marki Cadillac w przyszłym roku.

Na czele tego odrodzenia stoi dyrektor generalny Grupy Formuły 1, Stefano Domenicali, były szef zespołu Ferrari. Włoch, który miał odwagę i zaangażowanie, by uwierzyć, że wyścig w Vegas może się odbyć, uważa, że ​​jeszcze wiele przed nim. „Niebo jest granicą” – mówi. „Chcę, żebyśmy mieli ponad miliard fanów na całym świecie, a rozwój naszego fandomu w USA z pewnością może nam w tym pomóc. Wierzymy, że kiedy wprowadzimy ludzi do świata F1, będą uzależnieni.

Elvis wjechał na padok w Las Vegas. Zdjęcie: James Sutton/Formuła 1/Getty Images

„Zawsze uderza mnie miłość Amerykanów do ich sportu i to, jak głęboko jest on częścią codziennego życia. Musimy stale rozwijać to, co oferujemy, aby osiągnąć punkt, w którym daliśmy zarówno zapalonym, obecnym, jak i nowym, wschodzącym fanom tak wiele powodów i możliwości do oglądania i słuchania o F1, że staliśmy się częścią amerykańskiej kultury. „

W ten weekend na ulicach Las Vegas jego wizja będzie widoczna w całej okazałości. F1 chwyta to, co uważane jest za złoty bilet pod względem demograficznym – 47% nowych fanów F1 w USA to osoby w wieku od 18 do 24 lat, a ponad połowa to kobiety. To liczby, za które krykiet i rugby zabiłyby. Są pełni entuzjazmu i entuzjastycznie nastawieni do młodych kierowców, nieobciążeni bagażem długiego i słusznie sławionego dziedzictwa F1. Drive to Survive lub tegoroczny niezwykle udany film o F1 z Bradem Pittem w roli głównej mógł ich zachęcić, ale F1 zapewnia, że ​​będą wracać.

Mówiąc do fanów na torze, w losowaniu mniej chodzi o kierowcę plemiennego, lojalność narodową lub zespołową, a bardziej o po prostu dobrą zabawę. Rozkoszują się spektaklem, światłami, widowiskiem, muzyką, jedzeniem i napojami, które F1 tak bardzo postanowiła dostarczyć do Las Vegas w ramach tego, co w kręgach snifferów wyśmiewa się jako „rozrywkę”. Tutaj nikogo to nie obchodzi, partnerstwa z Disneyem, Hello Kitty i Lego są mile widziane, a powiązane towary sprzedają się masowo.

Artykuły związane z Formułą 1 pod marką Disneya są sprzedawane całymi garściami. Zdjęcie: Patrick T. Fallon/AFP/Getty Images

Odzwierciedla świadomą zmianę kierunku, która tak dobrze się sprawdziła. „Kiedy wcześniej ten sport zawitał do naszego kraju, pomyśleliśmy, że moglibyśmy po prostu przyjechać na cztery dni, ścigać się i wszyscy by nas pokochali” – mówi Domenicali. „Teraz wiemy, że musimy nawiązywać kontakt z naszymi amerykańskimi fanami i amerykańską kulturą, dopóki F1 nie stanie się istotna i stanie się jej częścią, więc największą rzeczą, jaką zmieniliśmy, jest sposób interakcji z fanami i sposób, w jaki rozmawiamy z nową publicznością. Teraz rozmawiamy z naszymi amerykańskimi fanami przez cały rok, 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. „

To, że był to sukces, widać po niezwykle imponujących wynikach finansowych, częściowo opartych na założeniach F1, że uda się to w USA, a które w Las Vegas zostały odpowiednio poparte przez sam sport promujący tutaj wyścig. Wartość rynkowa F1 wynosi obecnie 24 miliardy dolarów, a liczba ta wzrosła w zeszłym roku o 25%, a obecnie jest trzykrotnie większa ile Liberty Media zapłaciło w 2017 roku. Są to liczby napędzane przez gigantów biznesu, takich jak Disney

Wraz z tym pojawiła się oczywiście krytyka, dotycząca między innymi tego, że europejskie centra tego sportu zostały zmarginalizowane kosztem wzrostu gospodarczego w USA i pogoni za bliskowschodnimi petrodolarami. Jednak dążenie do ekspansji przynajmniej w USA zawsze było być może świętym Graalem F1. Mickey w alei serwisowej? Czasy się zmieniły i to Fantasia in Vegas dla F1.

Source link

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj