Podatek Rachel Reeves od opłaty za milę od pojazdów elektrycznych od 2028 r. to moim zdaniem zaskakujące posunięcie ze strony rządu, który powinien robić wszystko, co w jego mocy, aby promować bardziej ekologiczną motoryzację.

Biorąc pod uwagę całkowity zakaz sprzedaży nowych modeli benzynowych i wysokoprężnych za zaledwie pięć lat, liczbę rejestracji prywatnych pojazdów elektrycznych spadającą do granic możliwości i producentów samochodów trzymanych za okup w celu zwiększenia sprzedaży pojazdów o zerowej emisji, można by pomyśleć, że kanclerz wrzasnąłby z entuzjazmem, ogłaszając szereg rozwiązań, które sprawią, że samochody akumulatorowe staną się bardziej atrakcyjne dla mas.

I w pewnym sensie to zrobiła.

„Oto kolejne 1,3 miliarda funtów na dotacje, które pozwolą obniżyć cenę nowego pojazdu elektrycznego o tysiące funtów”. Pozdrawiam Rachel!

„Hej, a co powiesz na podniesienie progu podatku od drogich samochodów, aby nabywcy pojazdów elektrycznych mogli uniknąć kosztownego podatku od składek oprócz podatku akcyzowego od pojazdów?” To brzmi jak całkiem logiczny pomysł, kanclerzu.

Wiesz co? Przeznaczę kolejne kilka milionów funtów na przyspieszenie rozbudowy publicznej infrastruktury ładowania i przy okazji zastanowię się, jak możemy obniżyć koszty ładowania. OK, teraz kusi mnie, żeby taki kupić.

Ale potem bomba: „Och, ale zapłacę ci też podatek za każdą przejechaną milę…” Nie, dzięki, zostanę przy moim sześcioletnim samochodzie benzynowym.

Nie dziwi mnie jednak podejście Reevesa do pojazdów elektrycznych w stylu „jedną ręką daje, a drugą bierze” Jesienny budżet

Podatek Rachel Reeves od opłaty za milę od pojazdów elektrycznych od 2028 r. to zaskakujące posunięcie rządu, który powinien robić wszystko, co w jego mocy, aby promować bardziej ekologiczną motoryzację, mówi Rob Hull, redaktor ds. motoryzacji w Daily Mail i This is Money

Podatek Rachel Reeves od opłaty za milę od pojazdów elektrycznych od 2028 r. to zaskakujące posunięcie rządu, który powinien robić wszystko, co w jego mocy, aby promować bardziej ekologiczną motoryzację, mówi Rob Hull, redaktor ds. motoryzacji w Daily Mail i This is Money

Polityka ogłoszona w tym tygodniu to ostatnia strona w katalogu mieszanych komunikatów dostarczanych przez rząd laburzystów, który wydaje się sądzić, że ma nas – kierowców w kraju – i sektor motoryzacyjny w skrócie, jeśli chodzi o przejście na pojazdy elektryczne.

To ta sama partia, która przyspieszyła wprowadzenie zakazu sprzedaży nowych samochodów z silnikiem spalinowym o pół dekady w czasie, gdy wszystkie statystyki branżowe wskazywały, że popyt na pojazdy elektryczne wśród prywatnych nabywców raczej maleje, niż rośnie.

Jednak biorąc pod uwagę, że kierowcy w kraju narzekają na wysokie ceny pojazdów elektrycznych, brak sieci ładowania i obawy dotyczące zasięgu, Premier wpierał się, aby przesunąć termin z 2035 na 2030 rok.

Wyobrażam sobie, że broniłby swoich działań jako dostarczenia obietnicy w ramach manifestu Partii Pracy. Jednak jak widzieliśmy w ostatnich dniach w rządzie Sir Keira, jego osiągnięcia w dotrzymywaniu takich obietnic są dalekie od kuloodporności.

Kiedy należy rozpocząć kampanię zwiększając zaufanie do nowego, wspaniałego świata samochodów akumulatorowych – na który wielu z nas po prostu nie jest jeszcze gotowych – ministrowie zamiast tego dawali kierowcom wszelkie wymówki, aby nie zmieniali samochodu.

Gdybym miał użyć analogii motoryzacyjnej, aby opisać podejście tego rządu do propagowania posiadania pojazdów elektrycznych, byłoby to wciśnięcie pedału gazu i jednoczesne zaciągnięcie hamulca ręcznego.

W kwietniu przejrzał politykę torysów po raz pierwszy opodatkować samochody elektryczne – i w tym samym rocznym tempie, co pojazdy z zanieczyszczającymi środowisko silnikami spalinowymi, te same silniki próbuje zachęcać kierowców do kopnięcia na krawężnik.

Większe zamieszanie związane z VED zawisło nad rynkiem pojazdów elektrycznych niczym czarna chmura, gdy kilka miesięcy temu ministrowie zostali ostrzeżeni, że nałożenie istniejącego dodatku na drogie samochody jeszcze bardziej ograniczy popyt na samochody elektryczne siedem na dziesięć modeli akumulatorów zostało objętych podatkiem składkowym wynoszącym 425 funtów rocznie.

Zamiast jednak od razu podnieść próg 40 000 funtów (który, dodam, obowiązuje od 2017 roku i nie został podwyższony pomimo gwałtownego wzrostu cen nowych samochodów) ministrowie siedzieli z założonymi rękami przez siedem miesięcy, zanim kanclerz ostatecznie potwierdziła w tym tygodniu, że od kwietnia przyszłego roku dodatek na pojazdy elektryczne wzrośnie do 50 000 funtów.

To świetnie, ale potencjalni nabywcy pojazdów elektrycznych, którzy zamiast tego kupili samochody benzynowe od kwietnia do chwili obecnej w obawie, że użądlą ich w przyszłym roku podatek od składek, nie mogą cofnąć się w czasie i już teraz złożyć zamówienia na model o zerowej emisji, prawda?

Branża motoryzacyjna określiła podatek od mil w przypadku pojazdów elektrycznych jako „niewłaściwą politykę w niewłaściwym czasie”

Branża motoryzacyjna określiła podatek od mil w przypadku pojazdów elektrycznych jako „niewłaściwą politykę w niewłaściwym czasie”

Nie powinniśmy być zaskoczeni podejściem Reevesa, który „jedną ręką daje, a drugą bierze” w zakresie stymulowania udziału pojazdów elektrycznych w budżecie – tym właśnie zajmuje się rząd laburzystów od 18 miesięcy (na zdjęciu Rob Hull)

Nie powinniśmy być zaskoczeni podejściem Reevesa, który „jedną ręką daje, a drugą bierze” w zakresie stymulowania udziału pojazdów elektrycznych w budżecie – tym właśnie zajmuje się rząd laburzystów od 18 miesięcy (na zdjęciu Rob Hull)

Latem, gdy sprzedaż prywatnych pojazdów elektrycznych wciąż spadała, pojawiła się ratunek w postaci: Dotacja na samochód elektryczny.

Ta oferta o wartości do 3750 funtów obniżonej w porównaniu z ceną „niedrogich” nowych modeli akumulatorów kosztujących mniej niż 37 000 funtów stanowiła bardzo potrzebny zastrzyk energii potrzebny kierowcom i sektorowi motoryzacyjnemu.

Ale nawet ta pozornie postępowa polityka stała się pogmatwanym bałaganem.

Producenci samochodów zmuszeni są przechodzić żmudny proces ubiegania się o dotacje, ograniczony wielopoziomowym systemem „kryteriów zrównoważonego rozwoju” obejmującym różne poziomy dotacji w zależności od ilości zielonej energii wykorzystywanej do produkcji pojazdów elektrycznych i ich akumulatorów.

W związku z tym tylko cztery z 39 kwalifikujących się modelek (10%) otrzymały pełną kwotę dotacji w wysokości 3750 funtów; ceny pozostałych 35 samochodów obniżono zaledwie o 1500 funtów – to zniżka, którą większość nabywców samochodów mogłaby wynegocjować w salonie z zamkniętymi oczami i zaklejonymi ustami.

Chińscy i koreańscy producenci pojazdów elektrycznych – zostali całkowicie wykluczeni z programu.

Szokujące jest to, że ten koktajl mylących środków pojawia się w kontekście groźby nałożenia kar finansowych na producentów samochodów, którzy nie zwiększają co roku liczby sprzedawanych pojazdów elektrycznych w ramach Obowiązek stosowania pojazdów o zerowej emisji (ZEV)..

To trochę tak, jakbyś mówił mi, że zostanę ukarany grzywną, jeśli nie pokonam Usaina Bolta w biegu na 100 metrów, a potem przywiążę lodówkę do pleców, zanim wystrzeli pistolet startowy.

Nakaz ten zmusił producentów do zapewnienia rabatów w wysokości 4 miliardów funtów w 2024 r., aby zachęcić kierowców do wyboru samochodów akumulatorowych w celu osiągnięcia wyników sprzedaży. Jest to całkowicie niezrównoważone, jeśli te marki chcą przetrwać do roku 2030.

Podobno doprowadziło to nawet do niektórych producentów racjonowanie dostępności modeli benzynowych do sztucznego zawyżania swoich udziałów w sprzedaży ZEV.

Podczas gdy rząd laburzystów świętował fakt, że w 2024 r. żaden producent nie został ukarany karami, różne marki mówiły mi, że ledwo osiągną docelowy poziom 28% udziału w rynku na ten rok i nie mają za cholerę nadziei, że uda im się osiągnąć 33% w 2026 r.

Podczas gdy na samochody elektryczne za pięć lat zostanie nałożony podatek w wysokości 3 pensów za milę, kierowcy pojazdów hybrydowych typu plug-in również zostaną ukarani obniżoną opłatą za przejechanie mili od kwietnia 2028 r.

Podczas gdy na samochody elektryczne za pięć lat zostanie nałożony podatek w wysokości 3 pensów za milę, kierowcy pojazdów hybrydowych typu plug-in również zostaną ukarani obniżoną opłatą za przejechanie mili od kwietnia 2028 r.

Jeśli jednak producenci uważali, że w Wielkiej Brytanii krajobraz nie może wyglądać już bardziej ponuro, Rachel Reeves zrzuciła w tym tygodniu bombę zabijającą popyt w postaci cen drogowych od 2028 r., które będą dotyczyć wyłącznie pojazdów elektrycznych i samochodów hybrydowych typu plug-in.

Kanclerz twierdzi, że opodatkowanie płatności za milę w wysokości 3 pensów za milę, co kosztuje przeciętnego właściciela pojazdu elektrycznego dodatkowe 300 funtów rocznie, jest aktem „sprawiedliwości”.

Dzieje się tak dlatego, że kierowcy benzynowi i diesla już płacą za utrzymanie dróg w formie podatków nakładanych na paliwa.

W najbardziej podstawowej formie tankowanie benzyny bezołowiowej wiąże się z podatkiem od przebytej mili, wynoszącym 52,95 pensa z każdego litra trafiającego do kieszeni skarbu państwa.

Ładowanie pojazdu elektrycznego wiąże się jednak z podatkiem od przejechania kilometra i podatkiem VAT (20% w przypadku korzystania z publicznej ładowarki) naliczanym od każdego kilowata.

A dla wielu kierowców ładowanie akumulatora jest już droższe niż tankowanie benzyną i olejem napędowym; dla kierowców nieposiadających parkingu wydzielonego na ulicy koszt ładowania pojazdu elektrycznego za pomocą urządzenia publicznego może być już do 10 razy wyższy niż podłączenie go do prądu w domu i dwukrotnie większy koszt tankowania benzyny.

Istnieją również rażące luki w systemie płatności za milę eVED, który pani Reeves planuje wprowadzić w ciągu niecałych trzech lat – przedstawiłem pięć głównych błędów w osobnym artykule.

Z pewnością zatem, mając na horyzoncie tak regresywny plan dla pojazdów elektrycznych, można rozsądnie sądzić, że kanclerz nałoży wyższe opłaty na zanieczyszczające środowisko samochody benzynowe i wysokoprężne, aby przynajmniej uczynić je mniej atrakcyjnymi…

Ale nie. Zamiast tego Rachel Reeves to zrobiła przedłużono „tymczasową” obniżkę stawki 5 pensów i cło za zamrożone paliwo maksymalnie 57,95 pensów do kwietnia 2027 r.

Oznacza to cło paliwowe, czyli podatek, który ma rosnąć zgodnie z RPI inflacja rocznie, pozostanie nietknięta przez około 16 kolejnych lat.

Ponieważ opłaty za mile pobierane przez kierowców samochodów elektrycznych mają po wprowadzeniu wzrosnąć zgodnie z inflacją CPI, nie jest to najlepszy precedens dla zwiększenia podatków komunikacyjnych dla określonej grupy kierowców.

Ale jeśli chodzi o każdego kierowcę samochodu benzynowego lub diesla, który naśmiewa się z właścicieli samochodów elektrycznych i ich nieszczęścia związanego z uiszczaniem opłaty za przejechanie mili w niedalekiej przyszłości, nie wybiegajcie zbytnio w przyszłość.

Ponieważ jeśli okaże się, że okaże się skutecznym generatorem przychodów dla skarbu państwa, możesz postawić na to, że opłaty drogowe zostaną wprowadzone także dla reszty z nas.

Zaoszczędź na usługach i przeglądach technicznych – i śledź dokumenty swojego samochodu

The To jest Money Motoring Club ma na celu uczynienie posiadania samochodu tańszym i prostszym dla czytelników This is Money i Daily Mail.

Obsługiwane przez MotorEasy, to miejsce, w którym możesz śledzić podatki, przeglądy techniczne i serwisowanie, a także zarządzać ważnymi dokumentami i rachunkami, które zwiększają wartość Twojego samochodu.

Możesz także zaoszczędzić pieniądze na konserwacji i naprawach i zarezerwować wizytę w jednym z 10 000 zaufanych warsztatów w całym kraju.

Nowi członkowie otrzymują kupon z nagrodą o wartości 20 GBP, który można przeznaczyć na naprawy lub nawet gwarancję, co daje pewność, że jeśli coś pójdzie nie tak, nie zostaniesz pozostawiony z rachunkiem.

Możesz nawet uzyskać 20 GBP zniżki na przegląd techniczny u jednego z dostawców wymienionych na MotorEasy.

> Dowiedz się więcej o Klubie Motoryzacyjnym This is Money

Source link

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj