Ukraiński rolnik, który stał się żołnierzem w Donbasie, ma wiadomość dla Donalda Trumpa, gdy prezydent USA próbuje wynegocjować porozumienie pokojowe między Kijowem a Moskwą.
Anatolii (59 l.) powiedział: „Gdyby ktoś zabrał kawałek jego terytorium, co by na to powiedział? To samo tyczy się nas”.
Jak wielu Ukraińców, żołnierz zgłosił się na ochotnika do jednostki obrony terytorialnej Rosja rozpoczęła wojnę na pełną skalę prawie cztery lata temu.
Od tego czasu walczy, ale będzie miał możliwość rezygnacji w przyszłym roku, gdy skończy 60 lat.
Nie mogąc już nosić kamizelki kuloodpornej ze względu na jej wagę, Anatolii działa teraz dalej od linii frontu, w małym warsztacie na obrzeżach miasta Kramatorsk, gdzie pomaga naprawiać i ulepszać działanie dronów – kluczowej broni na polu bitwy.
„Chcę, żeby ta wojna wreszcie się skończyła” – powiedział. „Chcę wrócić do domu, do mojej rodziny, do mojej ziemi”.
Ale nie za wszelką cenę.
On i inni żołnierze 107 Brygady Sił Obrony Terytorialnej Ukrainy z podejrzliwością patrzą na wysiłki Trumpa na rzecz wynegocjowania porozumienia pokojowego.
Wstępna propozycja przewidywała oddanie przez rząd Ukrainy Doniecka i Ługańska – dwóch regionów Donbasu – Rosji.
Obejmuje to duże połacie ziemi, które nadal znajdują się pod kontrolą Ukrainy i których tysiące ukraińskich żołnierzy straciło życie, walcząc w obronie.
„Jestem negatywnie nastawiony do tej propozycji” – powiedział Anatolii, odnosząc się do tej propozycji.
„Tak wielu ludzi zakochało się już w tej ziemi… Jak możemy oddać naszą ziemię? To jakby ktoś przyszedł do mojego domu i powiedział: «Daj mi kawałek swojego domu»”.
Dodał jednak: „Rozumiem, nie mamy z czym tego cofnąć. Może za pomocą jakichś środków politycznych…
„Nie chcę, żeby więcej ludzi upadło, więcej ludzi zginęło. Chcę, żeby politycy jakoś się pogodzili”.
W niewielkiej odległości od warsztatu znajduje się ukryta fabryka bomb, w której inni żołnierze z tej samej jednostki skupiają się na innym rodzaju działań wojennych.
Otoczeni gadżetami drukowanymi w 3D, metalowymi łożyskami kulkowymi i plastikowymi materiałami wybuchowymi, tworzą improwizowane bomby, w tym miny przeciwpiechotne i urządzenia, które można zamontować na jednokierunkowych dronach szturmowych i eksplodować na celach.
Vadym, lat 41, odpowiada za linię produkcyjną.
Od tego czasu walczy Prezydent Rosji Władimir Putin po raz pierwszy zaatakował wschodnią Ukrainę w 2014 roku.
Zapytany, czy czuje się zmęczony, powiedział: „Zawsze jesteśmy zmęczeni, nie mamy motywacji jako takiej, ale mamy świadomość, że wróg będzie nadchodził, jeśli go nie powstrzymamy. Jeśli przestaniemy walczyć, nasze dzieci i wnuki będą walczyć. To nas motywuje do działania”.
Wadym jest także przeciwny prostemu oddaniu ukraińskiej ziemi Rosji.
„Jeśli teraz oddamy granice, oddamy Donbas, to co wtedy?” powiedział.
„Każdy kraj może przyjechać do dowolnego innego kraju i powiedzieć: to jest nasza ziemia. Koordynujmy działania, róbmy interesy i żyjmy tak jak wcześniej. Moim zdaniem to nie jest normalne”.
Miasto Kramatorsk jest świadectwem woli Ukrainy do walki, pozostając mocno w ukraińskich rękach, choć wojna w Rosji jest coraz bliżej.
Sieci rozciągały się niczym tunel przy głównej drodze prowadzącej do miasta, aby chronić pojazdy przed zagrożeniem ze strony małych, zabójczych dronów.
Zwoje drutu kolczastego są również rozciągnięte na polach wokół obrzeży Kramatorska wraz z innymi fortyfikacjami, takimi jak kopce ziemi i trójkątne bryły betonu.
Wielu cywilów pozostało tutaj, a także w pobliskim mieście Słowiańsk, mimo że upadły inne charakterystyczne miejsca, takie jak Mariupol, Bachmut i Awdijiwka.
Jednak żniwo życia w strefie działań wojennych jest jasne.
W niedzielę właściciele straganów uprzątnęli gruz i potłuczone szkło po tym, jak w sobotni wieczór rosyjska rakieta uderzyła w centralny rynek w Kramatorsku.
Niektórzy, jak na przykład 60-letnia Ella, zdecydowali się nawet na ponowne otwarcie pomimo rzezi.
„To przerażające. Musimy zarabiać na życie. Mam mamę, muszę się nią opiekować, pomagać dzieciom. Robimy więc, co musimy” – powiedziała.
Jej dorosłe dzieci mieszkają w Kijowie i chcą, żeby wyjechała, ale Kramatorsk jest jej domem.
„Żyjemy tak już od czterech lat. Jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Nad głowami leci dron, a my dalej pracujemy” – powiedziała.
Zapytana, co czuje w związku z tym, co wojna zrobiła z jej miastem, głos Elli zadrżał i otarła łzy z oczu.
„Trzymamy to wszystko w sobie, ale to nadal boli. To przerażające i bolesne. Chcę, żeby było tak, jak dawniej. Nie chcemy, żeby tu cokolwiek się zmieniło” – powiedziała.
Jeśli chodzi o to, co by zrobiła, gdyby przyszłe porozumienie pokojowe zmusiło Ukrainę do poddania tego obszaru, Ella powiedziała: „To trudne pytanie… Nie zostałabym. Wyjechałabym”.
Produkcja: producentka ds. bezpieczeństwa i obronności Katy Scholes, ukraiński producent Azad Safarov, operator kamery Mostyn Pryce


