Oswaldo Zavala to meksykański naukowiec i pisarz, którego książka z 2022 r. nosi prowokacyjny tytuł — „Kartele narkotykowe nie istnieją: handel narkotykami w kulturze USA i Meksyku— opowiada się za odważną zmianą sposobu myślenia o przestępczości zorganizowanej w jego kraju. Zavala mówi, że kartele nie są tak wszechmocne, jak twierdzą władze USA i Meksyku, i że nie mogłyby się rozwijać bez wsparcia skorumpowanych urzędników państwowych.
Po aresztowanie w zeszłym miesiącu dwóch przywódców organizacji zajmującej się handlem narkotykami SinaloaKate Linthicum z „The Times” rozmawiała z Zavalą o „strategia bossa” który jest wymierzony w szefów karteli oraz w sposoby, w jakie, jak twierdzi, władze stworzyły ideę wszechmocnych „straszaków” narkotykowych, aby ukryć zaangażowanie urzędników państwowych w handel narkotykami i uzasadnić militaryzację.
Ich rozmowa została zredagowana w celu zwiększenia przejrzystości.
Co pomyślałeś, gdy usłyszałeś w wiadomościach, że dwóch wysoko postawionych członków kartelu Sinaloa zostało aresztowanych przed domem? El Paso?
Pierwszą rzeczą, jaka przyszła mi do głowy było: „O, znowu zaczynamy”. To znów recykling narko-narracji, tyle że z przetasowaniem nazw.
Czym jest narracja narkotykowa?
Autor twierdzi, że organizacje narkotykowe stały się bardzo wyrafinowane, mają coraz większe uprawnienia i dysponują nieograniczonymi zasobami. Mogą one rzucić wyzwanie nie tylko władzom takich krajów jak na przykład Kolumbia czy Meksyk, ale także amerykańskim instytucjom wywiadowczym, takim jak Agencja ds. Zwalczania Narkotyków i FBI.
Jest to publiczne uzasadnienie zmilitaryzowanej polityki, która została wprowadzona do Ameryki Łacińskiej z globalnej Północy i doprowadziła do rozlewu krwi, który dotknął najuboższe, pozbawione praw i najbardziej narażone grupy społeczne.

Niezidentyfikowane ciała pochowane w zbiorowym grobie w Tijuanie, gdzie w ostatnich latach odnotowano wysoki poziom przemocy na tle narkotykowym.
(Gary Coronado / Los Angeles Times)
Jedną z moich pierwszych reakcji na cały ten odcinek jest to, jak głęboko wadliwa i sprzeczna jest ta narracja o wojnie z narkotykami i jak ciągle się zmienia. Pewnego dnia słyszymy, że ci handlarze to kryminalni geniusze. A następnego dnia są niezdarnymi, małymi ludźmi, którzy rozpaczliwie szukają interesu, aby przetrwać, nawet jeśli jest to amerykański ośrodek zatrzymań.
Twoja książka nosi tytuł „Kartele nie istnieją”. Naprawdę tak uważasz?
Z czym się spieram w tym tytule, przede wszystkim, że sama koncepcja kartelu jest fikcją. Nie oznacza to, że handlarze lub ich organizacje nie są prawdziwe. Kwestionuję język, którego używamy, aby ich opisać, który uważam za kluczowy dla zrozumienia sposobu, w jaki konsensus jest budowany, aby legitymizować brutalną, militarystyczną politykę, która jest forsowana w społeczeństwach takich jak Meksyk. To język, który legitymizuje przemoc państwową, nadużycia, zbrodnie przeciwko ludzkości — wszelkiego rodzaju okropności, które musi znosić zmilitaryzowany kraj.
Koncepcję kartelu forsowała DEA pod koniec lat 70., aby pokazać opinii publicznej w USA, że te organizacje ewoluowały pod względem siły i zasięgu, i stały się bardzo niebezpieczne dla bezpieczeństwa narodowego. Samo słowo było rzadko używane przez handlarzy. W rzeczywistości handlarze byli ostatnimi, którzy zdali sobie sprawę, że są częścią tego tak zwanego kartelu.
Większość logistyki ich przetrwania jako organizacji była koordynowana przez policję federalną lub meksykańskie wojsko. Sami handlarze byli bardzo podporządkowani meksykańskim strukturom państwowym.
Po aresztowaniu Ismaela „El Mayo” Zambady i Joaquína Guzmána Lópeza w USA odbyło się wiele uroczystości. Prezydent Biden pochwalił to jako część szerszego wysiłku na rzecz „ratowania amerykańskiego życia”. Czy uważasz, że aresztowanieS który z tych dwóch mężczyzn sprawi, że Amerykanie będą bezpieczniejsi?
Istnieją udowodnione dowody na to, że strategia barona przestępczego — ta idea zatrzymania szefów organizacji — nie tylko nie wpływa na ceny narkotyków ani napływ narkotyków, ale w wielu przypadkach to ułatwia sprawęPonieważ fragmentuje rynki globalne i umożliwia przepływ leków z wielu różnych źródeł.
Kiedy Pablo Escobar został zabity w latach 90., cena kokainy faktycznie spadła. Kokaina stała się tańsza i bardziej dostępna.
Cieszę się oczywiście, że ktoś taki jak Zambada zostanie zatrzymany i stanie przed sądem. Ale w żaden sposób nie zakończy to na przykład handlu fentanylem.
A co z tymi wielkimi pokazami siły kartelu, jak na przykład w 2019 r., gdy członkowie kartelu Sinaloa zablokowali drogi i przetrzymywali zakładników w mieście Culiacan, aby skutecznie wywrzeć presję na armię meksykańską, aby uwolniła Ovidio Guzmána, syna Joaquina „El Chapo” Guzmána?
To było bardzo przerażający dzieńoczywiście. To było niezwykłe i bardzo niepokojące.
Członek grupy samoobrony w Filo de Caballos, Guerrero. Członkowie grupy twierdzą, że ich rolą jest ochrona lokalnych społeczności przed zorganizowaną przestępczością. Ich krytycy oskarżają ich o powiązania z zorganizowaną przestępczością.
(Gary Coronado/Los Angeles Times)
Kiedy twierdzę, że kartele narkotykowe nie istnieją, może się wydawać, że neguję istotność tego zjawiska przestępczości, którego jesteśmy świadkami w Meksyku. W żadnym wypadku nie chcę tego robić.
Bardzo mnie martwi, jak interpretujemy te momenty przemocy zgodnie z oficjalnym scenariuszem. W tym przypadku natychmiast zainstalowała się oficjalna narracja: handlarze są bardzo potężni, przejęli miasto i zmusili meksykański rząd do odejścia. Wygrali, a może nawet kontrolują miasto.
Dla mnie to jest bardzo niebezpieczne. Ponieważ nie ma ani krztyny dowodu, że to prawda. W Culiacan jest baza wojskowa i według doniesień prasowych liczba żołnierzy i policjantów przewyższała liczbę handlarzy w stosunku prawie 10 do 1.
Widzieliśmy tę narrację, którą opisywałem, że handlarze mają przewagę. Wygrywają wojnę z narkotykami, a rząd Meksyku się wycofuje. To wcale nie to, co się wydarzyło. Rząd Meksyku postanowił odejść i wydać Guzmána, aby oszczędzić niewinne życie cywilów. Uważam, że to był właściwy wybór. Nie oznaczało to, że handlarze kontrolują miasto, ani że w jakiejkolwiek formie mogliby naprawdę rzucić wyzwanie rządowi Meksyku. To po prostu śmieszne.
Wczesny w swojej kadencji prezydent Meksyku Andrés Manuel López Obrador oświadczył, że wojna z narkotykami w Meksyku dobiegła końca. Powiedział, że jego rząd skupi się bardziej na zmniejszaniu liczby zabójstw niż na łapaniu przywódców karteli. Czy tak się stało?
Uważam, że prezydent Meksyku nie dotrzymał obietnicy zakończenia wojny z narkotykami.
Być może prawdą jest, że na poziomie dyskursywnym nastąpiła zmiana w sposobie, w jaki prezydent i meksykański rząd mówią o handlu narkotykami. Ale naloty nigdy nie ustały. Nadal wysyłają żołnierzy, aby aresztowali handlarzy.
Ten wojsko zajmuje obecnie więcej aspektów rządów cywilnych niż kiedykolwiek wcześniej. Wojsko kontroluje lotnisko w Mexico City, punkty celne, północną i południową granicę. Mają bardzo wszechobecną obecność w meksykańskiej polityce. Proces militaryzacji nie zatrzymał się, ale wzrósł.
Jesteśmy obok USA, które jest jednym z najbardziej zmilitaryzowanych krajów na świecie, z największym budżetem na wydatki militarne na planecie, przewyższającym budżet następnych 10 krajów razem wziętych. I to z pewnością zwiększa obecność wojskową i poziom interwencji wojskowej w Meksyku.
Czego oczekuje Pan od następczyni Lópeza Obradora, Claudii Sheinbaum, która zostanie zaprzysiężona na urząd prezydenta 1 października?
Czasem jestem pełen nadziei, a czasem pesymistą. Militaryzację — i przemoc, którą ona pociąga — bardzo trudno wyłączyć. Sheinbaum ma bardzo trudne zadanie. Nasze własne wojsko jest bardzo zainteresowane utrzymaniem swojej dominującej pozycji. Mam na myśli, dlaczego dobrowolnie zrzekają się władzy, którą osiągnęli?