WPłacząc biada, wielu z was podzielało tę bolesną rozpacz, gdy wynik wyborów w USA zgasił nadzieję. Ponad rozsądkiem, nie do pomyślenia, naród, który kiedyś był latarnią morską demokratycznego świata, świadomie wybrał niebezpiecznego, rasistowskiego demagoga, przestępcę „łapiącego za cipkę”, który próbował obalić rząd, dzikiego siewcę spisków, nędzną, lekkomyślną bestię niezgłębionej próżności i zepsucia. Kaligula, Kommodus, Neron, Domicjan… W ten sposób umiera cywilizacja: przez samobójstwo, a nie morderstwo.
Donald Trump mógł teraz dowodzić obie izby Kongresu i sąd najwyższy, bez stałego, równoważącego instynktu narodowego samozachowawczego. „Najpierw Ameryka” oznacza brak sojuszników, brak „specjalnych relacji”, cła dla wszystkich. Zachęcaj Rosję, aby „robić, co do cholery chcą”, Do cholery, NATO. Wyśle wojsko, żeby użyć siły masowe deportacje milionów migrantów. Grozi wymiarowi sprawiedliwości zemstą, piętnując protestujących i przeciwników „wroga wewnątrz”. Ta demokratycznie wybrana samozwańczy „dyktator” może robić co chce. Przypływy przeniosą tę truciznę przez Atlantyk, ożywiając europejską twardą prawicę, od Nigela Farage’a po Viktora Orbána, od Geerta Wildersa po Marine Le Pen, od Alternatywy dla Niemiec po Szwedzkich Demokratów.
Rankiem w dniu ogłoszenia wyników rozmawiałem ze studentami z USA, którzy przybyli do Wielkiej Brytanii z Pensylwanii, Wirginii i New Jersey. Jedna z pochyloną głową wzdychała. Inna powiedziała mi, że płakała. Byli to głównie liberałowie, tacy, którzy mogli wybrać semestr w Europie, i byli zaniepokojeni liczbą innych studentów, którzy nie głosowali. „Mój wujek-republikanin mieszka niedaleko, ale ze sobą nie rozmawiamy, odkąd miał papier toaletowy Obamy, kiedy odwiedziliśmy go w Święto Dziękczynienia. Naprawdę wierzy, że Kamala chodzi po ulicach”. Mówią o prawach do aborcji i głębokiej, ciemnej mizoginii: „Amerykańscy mężczyźni nie będą głosować na kobiety” – powiedział jeden, a inni się z tym zgodzili. Wyborcy Trumpa żyją ponad podziałami, które są dla nich na zawsze nie do pokonania. Chcą wiedzieć, jak to się dzieje. Jak cywilizacja może być tak krucha?
Ale dość tego, zanim popadnę w szaleństwo, bojąc się ciemnej przyszłości dla dzieci i wnuków. Czy mądrze i pożytecznie jest postrzegać wydarzenie polityczne jako tak instynktowną, rozdzierającą wnętrzności osobistą klęskę? Ankieterzy przypominają nam, że większość normalnych ludzi przez większość czasu niewiele myśli o polityce. Na pytanie: „Jak często, jeśli w ogóle, rozmawiasz z innymi o rządzie i polityce”, 30% mówi nigdy19% kilka razy w miesiącu, 19% rzadziej, pozostawiając 32% kilka razy w tygodniu i 10% prawie codziennie. Polityczne obsesje (ty i ja, czytelnicy Guardiana) są dziwne. Jeśli tym żyjesz i oddychasz, jeśli patrzysz na świat i wszystko, co się dzieje przez pryzmat polityczny i socjologiczny, jesteś niezwykły. Wielu innych może podróżować przez życie, myśląc tylko o rodzinie, pracy i przyjaciołach, bez wielkiej ciekawości, kto rządzi, jak i dlaczego, poza być może odległą niechęcią.
W akwizycji można spotkać wielu ludzi, którzy mówią, że „polityka” ich nie interesuje, jakby była to hobby dla nielicznych, a nie obywatelski obowiązek czy kwestia własnego interesu. Opieram się instynktowi, by wtłuc w nich trochę rozsądku. Twierdzę, że „polityka” to wszystko: karetka lub radiowóz, który przyjedzie lub nie, jakość powietrza i wody, bezpieczeństwo żywności i leków, płacone podatki, pobierane emerytury, ulice i parki , sztuka, stadiony sportowe – i uczciwość naszego życia. Zwykle oczekuję lakonicznego wzruszenia ramionami.
Czy to lepszy sposób na dbanie o własne zdrowie psychiczne? Życie na lewicy to długa i często nieszczęśliwa podróż przez zawiedzione nadzieje i głębokie rozczarowania, przegrane i ponownie przegrane wybory. Ludzie będą upierać się przy dokonywaniu przy urnach błędnych wyborów – przewrotnych, nonsensownych i sprzecznych z ich własnymi interesami. Od czasu do czasu wszystkie te porażki przerywane są przez rozbłysk promienistego słońca, kiedy lewica od czasu do czasu wygrywa – w Wielkiej Brytanii za mojego życia w latach 1964, 1974, 1997 i w tym dobrym roku. Ale kiedy im się to uda, spójrz, jak wielu na lewicy woli wcześnie dać się rozczarować, gdy ich rząd nie naprawi wszystkiego na raz, zbacza z kursu lub idzie na kompromis z wyborcami.
Wynik referendum w sprawie brexitu był jak migawka opadająca na cały kraj, dzieląca nas jak nigdy dotąd, a jednocześnie oddalająca się od kontynentu naszego rodzinnego kontynentu. Wystarczająco trudno było mi wtedy zamieszkać w umysłach wyborców Brexitu, którzy nam to zrobili, ale wejrzenie w nieprzeniknioną psychikę wyborcy Trumpa jest 100 razy trudniejsze. Nie, to nie jest tylko tępota „elity metropolitalnej”: druga strona jest równie niezrozumiała.
Niedługo przed jego śmiercią odbyłem długą rozmowę z ekonomistą i psychologiem Daniela Kahnemanaktóry stwierdził, że badania pokazują, że osoby po lewej stronie są znacznie mniej szczęśliwe niż osoby po prawej stronie: Amerykańscy Republikanie zawsze przewyższali Demokratów na skali szczęścia. Rozumiem, dlaczego wrzące oburzenie z powodu niesprawiedliwości społecznej i oburzenie na reakcyjne rządy, które bronią interesów bogatych przed szansami dzieci, nie jest drogą do zadowolenia. Dla porównania, spójrz na spokojne życie zadowolonego konserwatyzmu, siedzącego niczym kot z Cheshire promieniujący z wysokich gałęzi władzy.
Czy lepiej byłoby porzucić ten cały niepokój, udręki i kłótnie? Niech tak będzie? Zajmij się ogrodnictwem, spróbuj wykwintnej kuchni, przeczytaj na nowo klasykę z przeszłości, zapomnij o jakiejkolwiek sferze publicznej leżącej poza bezpośrednim horyzontem twojej małej sfery. Nie, oczywiście, że nie. Nie ma ucieczki przed niebezpieczeństwem trumpizmu, jest jedynie eskapizm. Życie bez zbadania nie jest warte życia, stwierdził Sokrates, i to samo odnosi się do niezbadanego społeczeństwa, w którym żyjemy. A kiedy już to sprawdzisz, konieczne będzie podjęcie działań. Za każdym razem podnieś się, otrzep i zacznij od nowa, stawiając czoła siłom konserwatyzmu. Im bardziej zaciekli stają się teraz, tym większy obowiązek stawiania oporu. „Nigdy się nie poddawaj” – powiedziała pokonana i wyczerpana Kamala Harris.
-
Polly Toynbee jest felietonistką Guardiana
-
Czy masz opinię na temat kwestii poruszonych w tym artykule? Jeśli chcesz przesłać odpowiedź zawierającą maksymalnie 300 słów e-mailem, aby uwzględnić ją w publikacji w naszym beletrystyka odcinek, proszę kliknij tutaj.