WNiezależnie od zdecydowanie pozytywnych rzeczy, które przywódcy centrolewicy na całym świecie mówili publicznie o zwycięstwie Donalda Trumpa, prywatnie musieli je powitać z dreszczem. Nie tylko ze względu na mroczną i chaotyczną perspektywę kolejnej prezydentury Trumpa, ale dlatego, że pod wieloma względami pokonana Kamala Harris jest do nich podobna. Jest osobą pracowitą, cierpliwą reformatorką, dość dobrze porozumiewającą się, instynktownie poruszającą się w kierunku ideologicznego centrum, rzekomym antidotum na prawicowy populizm, a jednocześnie osobą urzędującą w czasach, gdy powszechnie pogardzani są tak postrzegani obrońcy status quo .

Keir Starmer może mieć szczególne powody do zmartwień. Na stronie internetowej swojej kampanii Harris obiecała „zjednoczyć” związki zawodowe i biznes, „rozwijać gospodarkę” oraz zwiększyć zarówno podstawowe stawki płac, jak i zatrudnienie. Powiedziała, że ​​głosowała za ustawodawstwem „tworzącym setki tysięcy wysokiej jakości miejsc pracy związanych z czystą energią” i „zapewniającym bezpieczeństwo energetyczne Ameryki”. Powiedziała, że ​​„zmniejszy biurokrację”, aby „budować więcej mieszkań”. Obiecała „twarde, inteligentne rozwiązania mające na celu zabezpieczenie granicy… i zreformowanie naszego zepsutego systemu imigracyjnego”. Przede wszystkim przedstawiła swojego prawicowego przeciwnika jako „okrutnego”, „niebezpiecznego” i „niezdolnego do przewodzenia”.

Wszystkie te idee polityczne i przesłania polityczne, a czasem także ich dokładny język, mogą pochodzić z przemówienia Starmera lub Praca komunikat prasowy. Skoro zostały odrzucone przez wyborców w USA, czy wkrótce stanie się to również tutaj?

Zwolennicy i członkowie rządu Starmera, którzy chcą wierzyć, że porażka Harrisa nie jest powodem do paniki, mogą wskazywać na słabość konserwatystów w porównaniu z Republikanami. Choć wydaje się, że wielu Amerykanów zapomniało o katastrofach pierwszej prezydentury Trumpa, takich jak niewłaściwe postępowanie z Covidem, torysów przygnębia nowsza i znacznie dłuższa historia sprawowania urzędu, która prawdopodobnie potrwa jeszcze wiele lat.

Wielka Brytania i Stany Zjednoczone mogą również bardzo różnić się politycznie. W tygodniu, w którym notorycznie reakcyjni członkowie Partii Konserwatywnej wybrali Kemi Badenocha na przywódcę partii, wielu Amerykanów wydawało się zniechęconych rasą i płcią Harrisa. Jednak inne kontrasty między tymi krajami są mniej uspokajające. O ile administracja, której częścią jest Harris, zapewniła silny wzrost gospodarczy, o tyle rząd Starmera przyniesie jedynie skromniejszą poprawę, jak wynika z oficjalnych prognoz dołączonych do ubiegłotygodniowego budżetu. Jeżeli wielu wyborców nie zauważyło boomu za jej rządów i Joe Bidena lub nie chciało przyznać Harrisowi zasługi, jaka jest szansa, że ​​prawdopodobnie mniejsze sukcesy gospodarcze Starmera zostaną nagrodzone elektoratem?

To widoczne załamanie relacji osiągnięć rządu do jego popularności stanowi poważne zagrożenie dla polityki centrolewicowej. Centryści przez dziesięciolecia zakładali, że „liczy się to, co działa”, jak to ujął Tony Blair. Jak sama nazwa wskazuje, polityka centrolewicy opiera się na kompromisach i sojuszach, które mają na celu osiąganie stałego, wymiernego postępu w konkretnych kwestiach. Wydaje się jednak, że coraz więcej wyborców woli dogmaty, trybalizm, symboliczne gesty i fantazję prawicowego populizmu. Ta dramatyczna, przyspieszona i często bardziej krótkoterminowa polityka lepiej prezentuje się w mediach cyfrowych. Wyraża także złość wielu wyborców z powodu teraźniejszości i niepokój o przyszłość – lub ich chęć jak najdłuższego ignorowania grożących katastrof, takich jak kryzys klimatyczny.

Badenoch sparuje ze Starmerem na temat poglądów Partii Pracy na Donalda Trumpa podczas posiedzeń parlamentarnych – wideo

W dwóch poprzednich okresach, kiedy zachodnie demokracje pochłonęły złe myśli, w latach trzydziestych i siedemdziesiątych XX wieku, wiele centrolewicowych rządów również borykało się z problemami i czasami były zastępowane przez autorytarnych prawicowych populistów. Podczas pytań premiera w tym tygodniu, kilka godzin po wyborze Trumpa, zapanował nowy nastrój, którego nie można było wiązać wyłącznie z faktem debiutu Badenoch. Promieniowała satysfakcją ze zwycięstwa Trumpa i ze złością zauważyła, że ​​budżet Partii Pracy został „wytnij i wklej” zgodnie z Bidenomią. Tymczasem Starmer zapewnił nieprzekonująco, że stosunki anglo-amerykańskie będą kontynuowane normalnie.

W tych wymianach był prawdopodobnie początkiem zmiany politycznej: w kierunku sytuacji, w której jego rząd, choć teoretycznie nadal dominujący w Westminsterze ze względu na swoją większość, w rzeczywistości traci inicjatywę ideologiczną i staje się izolowany, a nawet oblężony.

Jeszcze tam nie jesteśmy. Pomimo swojej agresji Badenoch nie jest wybitną artystką publiczną i może nigdy nią nie być, biorąc pod uwagę jej skłonność do blefowania oraz brak wiarygodności i świeżych pomysłów jej partii. Praca ma także czas po swojej stronie. Do następnych wyborów ostatnia czteroletnia kadencja Trumpa może dobiec końca i być może pokazała, podobnie jak ostatnim razem, że populiści są lepsi w agitowaniu wyborczym niż w rządzeniu.

Niewykluczone, że jego ostatnie zwycięstwo będzie republikańskim odpowiednikiem zwycięstwa torysów z 2019 r.: osiągnięte dzięki składaniu niemożliwych do spełnienia obietnic w okolicznościach w większym niż zwykle stopniu faworyzujących prawicę, przy niemocy Bidena analogicznej do ogromnej, ale ulotnej szansy konserwatystów, jaką stwarza głosować za Brexitem.

Jednak samo czekanie, aż Trump i inni populiści ponownie poniosą porażkę na stanowisku, byłoby powolną i mało inspirującą strategią dla centrolewicy: akceptacja tego, że zmiana może nastąpić dopiero po dalszych, być może ostatecznych, szkodach społecznych i środowiskowych. Zamiast tego centrolewica mogłaby przedstawić lepszy argument, czy to w rządzie, czy w opozycji, zajmując się nierównościami z większą pilnością, tak jak zrobił to Biden przed pokonaniem Trumpa w 2020 r., wykorzystując pomysły z powstańczych kampanii Berniego Sandersa, aby zostać kandydatem Demokratów.

Żyjemy w innym świecie niż ten, który ukształtował współczesną centrolewicę. Jeśli nie stanie się bardziej agresywna i bardziej świadoma klasowo – skutecznie, bardziej populistyczna – będzie nadal rządzić jedynie sporadycznie i ze skromnym sukcesem. Przez resztę czasu radykalna prawica będzie się buntować.

Source link