Duże natężenie ruchu w Bibury

Korki w Bibury w poniedziałek, w którym wypada długi weekend (Zdjęcie: Jonathan Buckmaster)

Mieszkańcy jednego z najpiękniejszych regionów Wielkiej Brytanii chcą zakazać kursowania autokarów „statków wycieczkowych Cotswolds”, które, jak twierdzą, powodują niebezpieczny chaos w ruchu drogowym i uprzykrzają życie mieszkańcom.

Piękne osiedla Bibury i Bourton-on-the-Water cieszą się rosnącą popularnością wśród turystów od Covid pandemia została wywołana popularnymi w mediach społecznościowych zdjęciami ich wyjątkowego, angielskiego uroku.

Jednak mieszkańcy tej przepięknej części kraju, ze względu na małe, stare drogi i brak miejsc parkingowych, twierdzą, że teraz czują się przytłoczeni liczbą turystów, a zwłaszcza dużymi autokarami, które „przez pół godziny powodują zamieszanie”, podczas gdy turyści robią sobie zdjęcia. Instagram Lub TikTok „a potem po prostu idź”.

Craig Chapman, przewodniczący rady parafialnej w Bibury, gdzie mieszka mniej niż 600 osób, powiedział Express.co.uk: „Te autokary są dla naszej wioski czymś w rodzaju statków wycieczkowych. Dynamika tutaj jest zupełnie inna niż w Bourton, ponieważ nie prowadzimy działalności komercyjnej. Mamy jeden hotel, jeden pub i farmę pstrągów.

„Trenerzy przyjeżdżają tylko na krótko, 30 minut, chodzą dookoła, a potem wracają do autokaru i już ich nie ma”.

Przewodniczący rady parafialnej Craig Chapman

Przewodniczący rady parafialnej Craig Chapman powiedział, że wieś Bibury nie poradzi sobie z trenerami (Zdjęcie: Jonathan Buckmaster)

„Ludzie mówią, że jeśli stracimy trenerów, firmy stracą dochody, ale po pierwsze mamy bardzo mało firm, a po drugie ludzie nie są tu wystarczająco długo, aby wydawać przyzwoite kwoty pieniędzy.

„A rzeczywistość jest taka, że ​​przy 10 000 osób przyjeżdżających tu każdego dnia, jest mnóstwo ludzi, którzy mogą wydawać pieniądze bez trenerów”.

Kiedy pan Chapman pokazał Express.co.uk widok wioski, ruch uliczny zaczął się już tak bardzo wzmagać, że sam musiał pomóc wielu turystom w cofnięciu ich samochodów, aby rozładować korki.

Jon Waering, radny z ramienia Liberalnych Demokratów w Bourton, wiosce liczącej około 3200 mieszkańców, powiedział, że miejscowość ta potocznie nazywana jest „Wenecją Cotswolds” i podobnie jak włoskie miasto, zmaga się z nadmiarem turystyki.

Dodał: „Te drogi nie zostały zbudowane z myślą o dużym natężeniu ruchu samochodów i autokarów. Naprawdę potrzebujemy rozwiązania parkingowego na obrzeżach wioski, dla pojazdów odwiedzających, niezależnie od tego, czy jest to autokar, czy samochód, co ma miejsce w wielu innych miejscach.

„Ludzie napierają na nas falami, szczególnie gdy przyjeżdżają autokarem, a ludzie zachowują się jak lemingi przebiegające przez ulicę.

„Obecnie obowiązuje tzw. Traffic Regulation Order (TRO), który jest regularnie łamany. Jest tak wiele niebezpiecznych sytuacji, że na początku tego roku autokar wjechał na parking i cofnął na stację benzynową. To o włos od czegoś naprawdę przerażającego.

„Nie chcę przedstawiać wszystkich kierowców autobusów jako negatywnych, ponieważ nie jest to rzeczywistość, to ci, którzy przeszkadzają, sprawiają, że to koszmar”.

Radny Jon Waering

Radny partii Liberalni Demokraci Jon Waering powiedział, że w Bourton-on-the-Water konieczne jest rozszerzenie strefy wykluczenia (Zdjęcie: Jonathan Buckmaster)

„Dostajesz takie fale ludzi, szczególnie gdy przyjeżdżają autokarem, a ludzie zachowują się jak lemingi przebiegające przez ulicę”.

Pan Waering dodał, że obowiązuje rozporządzenie o ruchu drogowym (TRO) zakazujące autokarom wjazdu do centrum wioski, ale „jest ono regularnie łamane”.

Powiedział: „Jest tak wiele niebezpiecznych sytuacji, że na początku tego roku autokar wjechał na parking i cofnął na stację benzynową. To o włos od czegoś naprawdę przerażającego.

„Nie chcę przedstawiać wszystkich kierowców autobusów jako negatywnych, ponieważ nie jest to rzeczywistość, to ci, którzy przeszkadzają, sprawiają, że to koszmar”.

Glenn Osborne z go-tours.co.uk powiedział, że rozumie obawy mieszkańców i ściśle współpracuje z lokalnymi społecznościami, dlatego też jego firma korzysta z mniejszych minibusów, którymi podróżują mniejsze grupy.

Glenn Osborne z Go-Tours

Glenn Osborne z Go-Tours przywozi do Cotswolds mniejsze minibusy i współpracuje z mieszkańcami (Zdjęcie: Jonathan Buckmaster)

Powiedział: „Pracując w branży, w której działamy, trzeba okazywać szacunek miejscom, do których się udajesz, i społecznościom, które odwiedzasz. Jeśli masz z nimi słabe relacje, odbija się to na nas negatywnie, ponieważ pasażerowie to widzą.

„Gdziekolwiek się udamy, uważam, że powinniśmy okazywać szacunek temu miejscu i ludziom, bo to ich dom.

„Współpracujemy z lokalnymi społecznościami, a nie przeciwko nim. Myślę, że w miejscach takich jak Bibury i Cotswolds ogólnie rzecz biorąc, dochodzi do sytuacji, gdy nie da się już zamknąć tubki pasty do zębów i nie można zabronić ludziom odwiedzania tego miejsca.

Pan Osborne dodał, że jego firma działa w mniejszych grupach i mniejszych pojazdach, aby „nie powodować uciążliwości”, a nie w przypadku „dużej grupy składającej się z 50 osób”.

Kontynuował: „Myślę, że coś takiego jest bardziej przyjazne dla miejsca takiego jak Bibury, z pewnością mieli problemy z organizatorami wycieczek, którzy nie szanują lokalnej społeczności, jeśli zablokujesz drogę, może ktoś miejscowy będzie chciał się przedostać”.

Nick Mazzotta

Rodzina Nicka Mazzotty prowadzi w Bibury wóz z lodami od dwóch pokoleń (Zdjęcie: Jonathan Buckmaster)

Nick Mazzotta z Nick’s Ice Creams powiedział, że pracuje w tym lokalu już piąty rok dla swojego ojca i że ten rok był zdecydowanie najgorszym rokiem dla trenerów.

Powiedział: „One ciągle przychodzą i odchodzą, a moim największym zmartwieniem jest bezpieczeństwo turystów. Ludzie mówią: 'Och, dlaczego chcecie powstrzymać turystykę?’, nie chcę powstrzymywać turystyki, chcę, żeby turyści byli bezpieczni, a jeśli oznacza to zakaz wjazdu dużych autokarów o określonej wadze, to niech tak będzie.

„Nienawidzę obsługiwać klientów, a gdy widzę przelatujący obok duży autokar, zaczynam się martwić, że to niebezpieczne, w tej chwili nie jest bezpieczne.

„Blokowali mnie trenerzy, blokowali mnie oni, mimo że byli pół metra ode mnie, prosimy tylko o odrobinę szacunku.

„Powiedziałbym, że 80 procent z nich zaczyna być teraz trochę bardziej szanujących, ale zawsze znajdzie się jeden z dwóch, którzy nie znają sytuacji i przychodzą tutaj, aby wywołać zamieszanie”.

Source link