Szanse Dana Quinna na zdobycie nagrody trenera roku nieco wzrosły dziś wieczorem. Albo dużo.

Po czwartkowym wieczorze wyróżniają się dwie główne wady trenerskie. Obydwa z czwartej kwarty.

Najpierw, mając czwarte miejsce i dwa z 26 Eagles na 8:01 przed końcem i przegrywając 12:10, Quinn zdecydował się uniknąć potencjalnego rzutu do przodu z 44 jardów i zdecydował się na to. Nie udało się.

Zamiast więc potencjalnie dać Orłom piłkę, tracąc jeden punkt na niecałe osiem minut przed końcem, Dowódcy przygotowali grunt pod jazdę po przyziemieniu, która dzięki dodatkowemu punktowi zapewniła remis na dwa punkty.

„Odważne stwierdzenie” – powiedział Quinn reporterom po meczu, bez pytania. „Ale powiedziałbym też, że byliśmy przygotowani na ten moment. Nie podoba mi się wykonanie. Ale byliśmy doskonałą drużyną zajmującą czwartą próbę. Więc rozpoczynając grę, wiedzieliśmy, że będziemy musieli dać z siebie wszystko przeciwko trudnej dywizji”. Zespół na wyjeździe. Pomyśleliśmy, że to właściwe. Z pewnością nie podoba mi się wykonanie i wynik.

Mimo to gra się zmienia, jeśli Orły przegrywają, gdy odzyskują piłkę. Być może Quinn nie wierzył, że jego obrona zatrzyma się. Powinien był przynajmniej wziąć pod uwagę fakt, że kopiący Jake Elliott nie trafił w dwa gole z gry i dodatkowy punkt.

Mimo to w meczu nadal można było uzyskać dwa punkty, nawet po przechwycie, po którym Saquon Barkley po przyłożeniu z 39 jardów po przyziemieniu. Przy stanie 26:10 mecz się nie skończył.

A jednak ze strony Dowódców nie było pilnej potrzeby. Następną jazdę rozpoczęli na 4:38 do końca. Sposób Minęło zbyt wiele sekund, gdy zbliżali się do strefy końcowej. Im bliżej byli, tym wydawało się to gorsze.

Zapytany przez reporterów, czy dowódcy mieli nadzieję zaoszczędzić więcej czasu podczas tej jazdy, Quinn odpowiedział: „Tak, próbowaliśmy… Nie chodziło o to, żeby jechać wolniej czy coś w tym stylu. Więc tak, chcieliśmy uzyskać Na pewno postaraj się zdobyć bramkę przed upływem dwóch minut (ostrzeżenie).

Gdyby to była próba, nie chciałbym widzieć, jak by to wyglądało, gdyby tak nie było.

Zajęło to Dowódców 2:38 przejść z własnych 30 do Philly 24. Po dwuminutowym ostrzeżeniu zamienili czwartą i dwie, a 19 sekund wyparowało przed kolejnym snapem. Następnie, po zdobyciu czterech jardów do 16, kolejne 23 sekundy zniknęły. Następnie, po przejęciu jednego jarda, zegar poszybował z 1:18 do 56 sekund. Po zdobyciu 10 jardów z 15 do 5, pomiędzy kolejnymi zagraniami upłynęły kolejne 22 sekundy.

Ostatecznie Commanders zdobyli bramkę na 31 sekund przed końcem.

Gdyby zagrali nieco szybciej, mieliby wystarczająco dużo czasu (biorąc pod uwagę dwie przerwy na żądanie), aby odzyskać piłkę – nawet po nieudanym kopnięciu z boku.

Dziwnie było to oglądać. Wszyscy związani z meczem zachowywali się, jakby to był koniec, gdy przewaga wzrosła do 16 punktów. To nie było. (W pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, czy dowódcy w ogóle zdawali sobie sprawę, że to czwarta kwarta.)

Szczegóły mają znaczenie. Zwłaszcza, gdy nawet najbardziej przypadkowy kibic wie, że podstawowe szczegóły, takie jak znaczenie dotarcia do linii boiska, wejścia do akcji, wykonania snapu i wprowadzenia piłki w pole karne, stają się krytyczne, aby mieć jakąkolwiek szansę na wymuszenie wyniku w meczu na dwa punkty. nadgodziny. Niezależnie od tego, czy chodzi głównie o koordynatora ataku Kliffa Kingsbury’ego, wszystko zależy od Quinna.

To prawie tak, jakby po przechwycie, który podwyższył wynik na 26-10, Dowódcy nie chcieli ryzykować kolejnej straty i kolejnego gola, przez co wynik 33-10 wydawałby się zawstydzający.

Ostatecznie wygląda to przyzwoicie na 26-18. To, że nie udało im się zdobyć ostatnich ośmiu punktów w ciągu ponad 30 sekund, nie jest niczym godnym szacunku.

Source link

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj