WKiedy tej wiosny po raz pierwszy odwiedziłem Azerbejdżan, jednego z punktów panoramy Baku nie można było przegapić. Jasna pomarańcza flary – produkt wydobycia ropy i gazu, który ją tworzy 90% eksportu Azerbejdżanu przychodów – rozświetliła nocne niebo niedaleko stadionu olimpijskiego, gdzie w listopadzie prawie 200 krajów zgromadziło się na szczycie klimatycznym Cop29.
Spalanie powoduje spalanie metanu, silnego gazu cieplarnianego, i jest główne źródło emisji dwutlenku węgla. Gdyby zamiast tego przechwycono cały światowy gaz spalony, mógłby on zasilać Afrykę Subsaharyjską. Wiąże się to jednak z instalacją nowego sprzętu, więc producenci nie zawracają sobie tym głowy.
Do czasu, gdy staliśmy na przebudowanym stadionie przez dwa tygodnie wyjątkowo zły humor konferencja – taka, która zakończyła się okrzykami zdrada i niesprawiedliwość – płomień był niewidoczny. Czy był oblany przez ten czas? Próbowałem wskazać delegatom, gdzie to było, ale chyba mi nie uwierzyli.
Baku było drugim najgorszym policjantem klimatycznym (oznacza konferencję stron, zgodnie z Konwencja ramowa ONZ w sprawie zmian klimatycznych) z 18, które opisałem. Pod względem urazy i podziałów rywalizowała z nią jedynie Kopenhaga w 2009 roku, która notorycznie zakończyła się chaosem i niezgodą, choć także częściowym porozumieniem.
To, co zawiodło w Baku – gdzie biedne kraje otrzymały obietnicę 1,3 biliona dolarów rocznie na finansowanie działań klimatycznych do 2035 r., ale tylko 300 miliardów dolarów miało pochodzić bezpośrednio od bogatego świata – to to, że rządy nie zgodziły się na odłożenie na bok swoich pozornych krótkoterminowych interesów na rzecz wszyscy wiedzą, że prawdziwe długoterminowe interesy zdecydowanie opowiadają się po stronie działań klimatycznych.
Bogate kraje przygotowywały się do zaoferowania jedynie 300 miliardów dolarów rocznie w formie bezpośredniej pomocy zagranicznej i za pośrednictwem instytucji takich jak Bank Światowy, pozostawiając resztę z 1,3 biliona dolarów na pokrycie potencjalnych nowych podatków od działalności wysokoemisyjnej i sektora prywatnego. Ta liczba finansów publicznych jest zbyt niska – ekonomiści Nicholas Stern, Vera Songwe i Amar Bhattacharya obliczyli, że do 2035 r. potrzeba będzie 390 miliardów dolarów. Obraźliwie, również dostarczono je wyłącznie na ostatni dzień rozmów.
Wiele rządów krajów rozwiniętych zmaga się z ograniczeniami budżetowymi i zawirowaniami gospodarczymi – świadectwo Niemcy bombardują sektor samochodów. Obawiają się wykorzystania działań klimatycznych przez odradzającą się skrajną prawicę jako broń – reelekcja Donalda Trumpa zaledwie pięć dni przed Cop29 pokazała, jak potężne może to być.
Jednak zapewnienie biednym krajom finansowania działań klimatycznych w celu ograniczenia emisji i przystosowania się do skutków ekstremalnych warunków pogodowych wyraźnie leży w prawdziwym interesie bogatego świata. Migracja klimatyczna liczy się już w dziesiątkach milionów rocznie i jest jedyna zamierzam przyspieszyć.
Byli też inni aktorzy, dla których rządził krótkotrwały, pozorny interes własny. Arabia Saudyjska, której całe bogactwo opiera się na ropie i gazie, od dawna odgrywa rolę przeszkadzającą w działaniach policji. W tym roku zespół negocjacyjny nie zadał sobie trudu, aby to ukryć. Oskarżono saudyjskiego urzędnika zmiana kluczowego tekstu bez pełnych konsultacji, czemu według obserwatorów prezydencja azerbejdżańska powinna była zapobiec. Kluczowe postanowienie dotyczące „odchodzenia od paliw kopalnych” zostało skutecznie odrzucone.
Intrygującą rolę odegrały także Indie. Ponieważ konferencja trwała ponad 30 godzin po godzinach, prezydencja Azerbejdżanu uznała, że osiągnęła konsensus, a biedne kraje lepiej oceniły skromne porozumienie niż odkładanie negocjacji z Białym Domem Trumpa na przyszły rok. Następnie Indie dokonały interwencji w ostatniej chwili. Delhi ma długą historię prób zapobiegania porozumieniom klimatycznym lub wymuszania ustępstw: w 2011 r. blokowało plan działania prowadzący do porozumienia paryskiego; w 2021 r., wymuszając osłabienie uchwały o „wycofaniu się” z węgla do „wycofać się”.
W takich sytuacjach Indie miały wsparcie Chin. Ale tym razem Chiny – największy na świecie dostawca komponentów do energii odnawialnej – wyraźnie chciały porozumienia.
W końcu osiągnięto porozumienie, do którego przyznały się Indie wraz z garstką sojuszników zostały zignorowane. Nie jest to niczym niezwykłym w rozmowach ONZ – porozumienia osiąga się w drodze konsensusu, a nie jednomyślności, i jeśli prezydencja jest zadowolona, że wysłuchano głosów sprzeciwu, może rzucić młotek. Niezależnie od intencji Indii, wynik był dla nich korzystny: bez konieczności niszczenia porozumienia, którego desperacko potrzebowały biedniejsze kraje, Indie nadal mogły dać upust swojej złości i twierdzić, że stają w obronie świata rozwijającego się.
Azerbejdżan, którego prezydentura została ostro potępiona przez wielu uczestników, również zawarł porozumienie, które zadowoli Władimira Putina, który dostarcza krajowi gaz, a on sprzedaje swój do Europy.
W przyszłym roku kraje spotkają się ponownie, odpowiedzialne za układanie nowe, rygorystyczne plany do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych, podejmując ostatnią próbę ograniczenia wzrostu temperatury na świecie 1,5°C powyżej poziomu przedindustrialnego. Biedne kraje będą argumentować, że przy tak małych środkach finansowych nie mogą ustalić bardziej rygorystycznych limitów. Producenci paliw kopalnych dołożą wszelkich starań, aby zapobiec porozumieniu za pośrednictwem swoich lobbystów i ugrupowań krajowych.
Przygotowując się do opuszczenia Baku, ponad dzień po tym, jak ostatni delegaci wrócili do domu, rozglądałem się w ciemności po brzegu Morza Kaspijskiego. Tam znowu płonął. Płomień egoizmu.