Wiemy, że to nastąpi już niedługo. W fazie play-off składającej się z 12 drużyn obejmie 14 lub 16 szkół, a potem prawdopodobnie 24 lub 32.

To zdarzało się już wcześniej. Przed rokiem 2000 kibice futbolu uniwersyteckiego po prostu akceptowali fakt, że mistrzów krajowych może być wielu, co jest obecnie nie do pomyślenia. Każdy starszy niż obecny student college’u pamięta dwuzespołowy BCS, który dał początek czterozespołowemu CFP, co z kolei doprowadziło do naszej obecnej wersji 12-zespołowej.

Na pierwszy rzut oka ekspansja ma sens. Więcej szkół zajmujących się play-offami oznacza większe zainteresowanie play-offami, co z kolei oznacza większe przychody z transmisji, biletów i darczyńców. Czego nie kochać? Tak się bawimy o 12, dlaczego nie zaprosić na imprezę jeszcze kilku szkół?

Przyjaciele, zapewniam was, że w pewnym momencie więcej wcale nie znaczy lepiej – w pewnym momencie wszyscy wybierają bufet „wszystko, co możesz zjeść” – i jesteśmy w tym momencie, jeśli chodzi o futbol uniwersytecki. Dwanaście drużyn to idealna liczba na play-off, a po jeszcze jednej zmianie będzie to idealny format.

Wiem, jestem tak samo zaskoczony takim obrotem wydarzeń jak ty. Zagłębmy się.

Ten chwalebny, absurdalny sport ma zwyczaj wyskakiwania przez okno z trzeciego piętra i lądowania na grubym łóżku wypełnionym watą cukrową i żelami do żucia. Dokładnie w momencie, gdy play-off rozszerzył się na 12 szkół, połączenie płatności NIL i przynęt portali transferowych spowodowało redystrybucję talentów w całym kraju w sposób, który destabilizował dominację oligarchii stanu Alabama-Ohio-Georgia, wzmacnia skład drużyny Oregon -Teksas-Penn State giganty i wzmacnia nadzieje rankingów Tennessee-SMU-Indiana nowicjusze.

Innymi słowy, liczba szkół, które mogłyby konkurować o mistrzostwo kraju, wzrosła do około 12–15… co oznacza dokładnie taki rodzaj dramatyzmu, jakiego oczekujesz w ostatnich dniach sezonu zasadniczego.

Ważność systemu play-offów można ocenić na podstawie tego, kogo dopuszcza, a kogo pomija. Weźmy pod uwagę najpierw górną część rankingów. BCS pokazało swoje ograniczenia w 2004 roku, kiedy niepokonany Auburn został zablokowany w grze o mistrzostwo przez komputery BCS. W 2017 roku drużyna UCF była niepokonana, a mimo to komisja CFP złożona z czterech drużyn nawet nie zwróciła na nią uwagi. I to cud, że wersja składająca się z czterech drużyn przetrwała 10 lat, zanim wybuchła porażka Power Five, taka jak zeszłoroczny koszmar stanu Floryda.

W formacie 12-zespołowym nie ma możliwości wystąpienia tak katastrofalnych błędów. Jeśli pozostaniesz niepokonany na poziomie FBS i będziesz grać w trybie pozornie konkurencyjnym, to grasz. To w zasadzie gwarantowane. Straty mogą być lekko szkodliwe (jeśli jesteś w Alabamie) lub całkowicie druzgocące (jeśli jesteś w Miami lub w którejkolwiek szkole Grupy Pięciu), ale droga do tytułu krajowego jest otwarta dla wszyscy który ma za sobą idealny sezon i tak właśnie powinno być.

(Ilustracja Taylora Seiverta/Yahoo Sports)(Ilustracja Taylora Seiverta/Yahoo Sports)

(Ilustracja Taylora Seiverta/Yahoo Sports)

Teraz spójrzmy na dolną część rankingów. Największym grzechem, jaki może popełnić format play-off, jest przyjęcie zbyt dużej liczby członków, którzy nie mają szans na wygranie choćby meczu. Ale jak mogą poświadczyć fani Miami, Ole Miss i Karoliny Południowej, na zewnątrz jest wiele szkół, które mogłyby – w rzeczywistości już mają – wyeliminować drużyny w drabince play-off. Tego właśnie chcesz: idealnej równowagi szans dla utalentowanych drużyn i kary za nie zagranie swojego najlepszego meczu co tydzień.

Poza tym bądźmy szczerzy: futbol uniwersytecki to nie tylko to, co dzieje się na boisku. W sporcie, w którym logistycznie żadna drużyna nie jest w stanie zagrać z każdą inną, panuje nieodłączna niepewność. Jeśli chcesz statystycznej wiarygodności, spójrz na 162 mecze baseballu; jeśli chcesz mieć pewność na prostych trasach, spójrz na celowo wąskie pole ligi NFL.

Debata na temat godności jest częścią DNA futbolu uniwersyteckiego, ożywiając tylne drzwi i fora dyskusyjne, a także wątki sportowe w radiu i SMS-ach. Jako fani gry, my potrzebować niezależnie od tego, czy chcemy się do tego przyznać, czy nie. Tym razem zespołem, o którego zasługach dyskutujemy, jest Alabama; w zeszłym roku była to… ech… Alabama. A w przyszłym roku prawdopodobnie będzie to także Alabama. (OK, Ten część prawdopodobnie wymaga zmiany.)

Faza play-off z udziałem 12 drużyn ma jeszcze jedną zaletę: pożegnanie w rundzie otwarcia. Jeśli mamy zamiar utrzymać mistrzostwa konferencji — i to jest zupełnie inna debata — wówczas szkoły, które zdobędą te tytuły, zasługują na dodatkowy tydzień wolnego. To wymierna nagroda za sezon pełen sukcesów… lub, w potencjalnym przypadku Clemsona, za przegraną trzech meczów na właściwej konferencji.

I w tym miejscu zaproponowałbym jedno ulepszenie istniejącego systemu CFP. Zespoły, które wygrają mistrzostwa konferencji, zasługują na własny mecz u siebie, a nie tylko na rozstawienie od 5 do 8. Jeśli przetrwasz mielenie mięsa w sezonie zasadniczym i wygrasz mecz o tytuł konferencji, powinieneś odnieść korzyść w postaci nakłonienia przeciwników do odwiedzenia Cię w ćwierćfinale w Eugene, Atenach lub College Station. (I korzyść wynikająca z tego, że nie zmuszasz swoich fanów do podróżowania.) Tak, stadion NFL to wygoda z kontrolowaną klimatyzacją. Jednak futbol uniwersytecki narodził się z maniakalnych warunków, a grudniowy mecz w Columbus, Knoxville czy State College byłby środowiskiem, którego po prostu nie da się odtworzyć w MegaDome.

Niestety, gdy rządzący zobaczą, ile pieniędzy przyniesie ta dogrywka (wskazówka: całe mnóstwo), będą chcieli ją rozszerzyć, niezależnie od tego, jakie korzyści przyniesie ona samej dyscyplinie sportowej. A szkoda, bo pozbawi to sezon zasadniczy jeszcze większej dramatyzmu. Cieszcie się więc napięciem nieodłącznie związanym z każdym z 11 meczów tej fazy play-off, dopóki je mamy.

Aha, a jeśli chodzi o fanów Miami, Ole Miss i Południowej Karoliny – rozumiemy, dlaczego wszyscy chcielibyście retroaktywnego dodatku. Ale przyszły rok będzie Twoim rokiem, to gwarantowane.

Source link