Twidok innych światowych przywódców przygotowujących się do prezydenta-elekta USA – przestępcy Donalda Trumpa – a jego poplecznik Elon Musk jest wystarczająco odrażający, ale w świecie realpolitik prawdopodobnie czują, że nie mają innego wyjścia.
Wielki amerykański dziennikarz HL Mencken nie dożył spełnienia swojej przepowiedni z 1920 r., że „pewnego dnia Biały Dom będzie okupowany przez skrajnego głupca i kompletnego narcystycznego kretyna”, ale bez wątpienia przewraca się w grobie.
Jednak reszta z nas musi z tym żyć. A jeszcze przed inauguracją konsekwencje wyniku niedawnych wyborów prezydenckich są szeroko odczuwalne.
Groźba wzniesienia muru celnego przyczyniła się już do narastania problemów gospodarczych północnego sąsiada USA, Kanady, gdzie premier Trudeau doświadczył nagłego dymisji swojej minister finansów Chrystii Freeland. W obliczu zbliżających się wyższych ceł Freeland nie chciała zagrażać programowi stabilności budżetowej, kłaniając się planowi Trudeau dotyczącemu, jej zdaniem, nieuzasadnionych ulg fiskalnych opartych na kupowaniu głosów.
Tymczasem w całej Europie groźba wojny celnej powoduje fundamentalne przemyślenie strategii gospodarczej. Norwegowie, od dawna sceptyczni co do przystąpienia do pełnej UE, teraz są najwyraźniej ma wątpliwości. Istnieją nawet spekulacje, że Szwajcarzy mogą o tym myśleć, chociaż uwierzę, gdy to zobaczę.
Dla Wielkiej Brytanii staje się coraz bardziej oczywiste, że powinniśmy być lepiej chronieni w europejskim namiocie handlowym niż poza nim. Szkody gospodarcze spowodowane przez brexit są obecnie tak oczywiste, że z ostatnich badań wynika, że większość wyborców chciałaby, abyśmy ponownie przystąpili do unii celnej i jednolitego rynku.
To smutne, że Keir Starmer nadal zdaje się wierzyć, że może dojść do satysfakcjonującej umowy handlowej z USA, niezależnie od UE. Starmer i jego kanclerz Rachel Reeves strzelili wystarczającą liczbę goli samobójczych w ciągu pierwszych sześciu miesięcy sprawowania urzędu, nie dodając do nich więcej, otwierając się na egoistyczne żądania Trumpa dotyczące kształtu umowy handlowej między USA a Wielką Brytanią.
Co prowadzi nas do zainteresowania brytyjskich partii politycznych i mediów tym fantastą Nigela Farage’a i jego mylnie nazwana Partia Reform.
Kiedy rząd zbierze się w sobie i przestanie krytykować służbę cywilną za jej własne błędy, powinien przeprowadzić pełny atak na Farage’a i większość tego, co reprezentuje. Na dłuższą metę byłoby to korzystne dla narodu i perspektyw Partii Pracy. Kłaniając się uprzedzeniom reformy wobec imigracji za pomocą sygnałów „psiego gwizdka”, ministrowie nie przynoszą sobie nic dobrego.
Weźmy jeden rażący przykład tego, jak źle ocenione uprzedzenia są wrogiem dobra: istnieje bezpośrednia sprzeczność między ambicjami rządu dotyczącymi budowy znacznie większej liczby domów a uprzedzeniami wobec tak zwanej siły roboczej imigrantów. Mówię „tzw.”, ponieważ tak wielu pracowników budowlanych z Europy Wschodniej, od których do niedawna opierała się gospodarka, nie osiedliło się tutaj na stałe. W miarę jak ta gospodarka została zintegrowana z szerzej rozumianą gospodarką europejską, przypominaliśmy region Stanów Zjednoczonych: istniały linie zaopatrzenia w towary, usługi i ludzi – jeśli wolisz siłę roboczą – a pracownicy budowlani często wracali do Europy Wschodniej, która pozostała ich bazą .
Czytamy obecnie, że rządowemu programowi budowlanemu zagraża niedobór od 150 000 do 200 000 murarzy, z których wielu musiało wcześniej przemieszczać się między Wielką Brytanią a Europą Wschodnią. Nawiasem mówiąc, zauważam, że Hiszpania zachęca do imigracji w interesie wzrostu gospodarczego!
Teraz zarówno Niemcy, jak i Francja, od dawna uważana za potęgę UEborykają się z poważnymi problemami politycznymi i gospodarczymi. Ale przynajmniej jako integralna część UE prawdopodobnie znajdą siłę w negocjacjach taryfowych.
Musimy do nich dołączyć; jednak pomimo nacisku Starmera na lepsze stosunki z UE, jego i jego kanclerza uparta odmowa wyrażenia zgody na ponowne przyłączenie się do unii celnej i jednolitego rynku pozostawia jego zespół negocjacyjny ze związanymi rękami.
Wróćmy jednak do Farage’a. Głównym powodem – być może – był strach przed Farage’em i tym, co obecnie nazywa się reformą the powód – dlaczego David Cameron podjął niefortunną decyzję o zwołaniu referendum w 2016 roku. Brexitu był panaceum Farage’a na problemy gospodarcze Wielkiej Brytanii. Okazało się to katastrofą.
Farage przypomina mi śmiesznego Rodericka Spode’a z PG Wodehouse’a Kodeks Woosterów. To prawda, że Farage nie jest tak paskudny jak Oswald Mosley, faszysta z lat trzydziestych XX wieku ze swoimi zwolennikami w „czarnych koszulach”, na których wzorowany był Spode. Ponieważ jednak był w dużej mierze odpowiedzialny za katastrofę brexitu, przez całą drogę do banku Muska musiał się śmiać, widząc, że nadal traktuje się go poważnie.