Rozrzuciłem prochy moich rodziców na podwórku mojego rodzinnego domu w sylwestra 10 lat temu, pijany żalem i prosecco, zajadany pożyczonym skrętem i czerstwym ciastem owocowym.
Nie tak dokładnie planowałam upamiętnić moich rodziców. Wieczór zaczął się dość niewinnie. Kilka godzin wcześniej popijałam herbatę i karmiłam kota łyżką przy ubywającym księżycu, z nową kołdrą z Ikei i świeżą torbą szwedzkich ryb. Pogodziłem się z wieczorem pozbawionym oczekiwań społecznych i alkoholu, nieustannym poszukiwaniem idealnego planu i rozczarowaniem, że nigdy go nie znalazłem.
„W tym roku będzie inaczej” – powtarzałam sobie.
Postanowiłam, że będę patrzeć, jak inni świętują, odliczając czas do północy z bezkofeinowymi filiżankami Earl Grey bez kofeiny, grillowanym serem na żyto i szalenie optymistyczną listą postanowień dla mojego nowego planisty Moleskine.
Mój wieczór będzie prosty, cichy, kontemplacyjny i trzeźwy. Żadnego kaca. Żadnego budzenia się z nieznajomym. Żadnych żalów. Nie: „Dlaczego moje usta smakują jak papierosy?” lub „Dlaczego mój język jest pomarańczowy?” (To Cheetos, Shanti, zawsze to Cheetos.)
Byłabym świeża, gdy inni byli mglisti, spokojnie radowałabym się, rozpoczynając Nowy Rok kluczowymi działaniami z mojej listy „porannej pielęgnacji”: medytacją, kąpielą o wschodzie słońca i jakimś ciepłym napojem zawierającym kurkumę. Byłyby deski, przysiady, joga lub pilates z mojej listy ćwiczeń „po prostu zrób to”, a następnie wegańskie curry z ciecierzycy z mojej listy „zdrowe odżywianie w nowym roku”.
I tak, zdecydowanie popracowałabym nad listą „gdzie rozproszyć mamę i tatę”.
Minęło 12 lat, odkąd straciłam mamę z powodu guza mózgu i cztery lata, odkąd straciłam tatę w moje 41. urodziny. Dopiero po jego śmierci znalazłem prochy mojej mamy w nogach jego łóżka, owinięte w jej ulubiony jasnoniebieski bawełniany sweter i wtulone pomiędzy termofor z zimną wodą i parę grubych wełnianych skarpetek. Mój tata spał z jej prochami przez osiem lat, co było dla mnie zarówno triumfalnym, jak i rozdzierającym serce odkryciem.
I nie, absolutnie nie wypiłbym butelki prosecco, wypalając dziurę w drzwiach lodówki. No, może tylko jeden kieliszek. Albo zjeść czerstwy placek owocowy, który trzy tygodnie temu sąsiad zostawił mi na werandzie.
Już to wszystko wymyśliłem. Dopóki tego nie zrobiłem.
Trzy godziny później jestem wyczerpany, wściekle wyrzucam w powietrze garści prochów moich rodziców, kręcąc się po ogrodzie w piżamie z jointem w ustach, pustą butelką prosecco u bosych stóp i szwedzką rybą przykleił się do mojej skóry głowy.
Mój kot w zamyśleniu obserwuje sytuację z okna – zbyt zdezorientowany, żeby się tym przejmować.
Na niefortunny zwrot akcji silny podmuch wiatru wyrzuca popiół z powrotem w moją stronę, mieszając się z gęstą kondensacją w powietrzu, tworząc gęstą pastę, która pokrywa moje ciało jak jakiś rodzaj złuszczającej maski błotnej. Nagle zostałem pokryty ziarnistym proszkiem.
Jestem w błogiej nieświadomości i tak będzie prawdopodobnie najlepiej. Włóczę się po żwirowej ścieżce i usiłuję zaśpiewać do mojego „High School Daze Mega Mix” wydobywającego się ze starego boomboxa stojącego na balkonie – głównie utwory z lat 80. z odrobiną Blondie z lat 70. Wygrzebałem z zniszczoną kasetę. zakurzone pudełko po butach Vans na strychu po wypiciu drugiej połowy włoskiego szampana i zajadaniu się czymś, co uważałem za ostatnią szwedzką rybę (żebyśmy nie zapomnieli o tej na mojej głowie).
Mniej więcej w tym czasie przypominam sobie, że moja współlokatorka ma jointa ukrytego w szufladzie ze skarpetkami. Usprawiedliwiam ten napad, ponieważ technicznie rzecz biorąc, był on przeznaczony dla mnie – „oferta lecznicza”, która miała zapewnić mi tak potrzebny sen po śmierci mojego taty.
Widząc, że nigdy nie skorzystałem z jej oferty, dochodzę do wniosku: „Czy jest lepszy moment, żeby rozpalić tego złego chłopca? Jest Sylwester!”
– Dwa zaciągnięcia się – szepczę. „Dwa zaciągnięcia się i odłożę to z powrotem. Nigdy się nie dowie, że go nie było.
Nie jestem osobą pijącą, a jeszcze mniej nałogową. Bardziej prawdopodobne byłoby, że przedawkuję cukier lub czarną herbatę, ale gdzieś pomiędzy Pictures of You a Heart of Glass unoszę się w chmurze drugiej klasy błogości. Jestem w euforii.
Krążę wokół szałwii (ulubionej rośliny mojego taty) jako How Soon Is Now? wkraczam w zasięg słuchu, gdy nagle jestem pochłonięty czymś, co według mnie jest, ponad wszelką wątpliwość (lub trzeźwą) wątpliwość, najlepiej ułożonym planem mojego życia.
„Czas uwolnić moich rodziców. W ich ogrodzie, tu i teraz!”
Wyrzucam ręce nad głowę, ciesząc się ze swojej decyzji, ale niestety głoszę do pustego tłumu. Sąsiedzi zamknęli okna i jestem niemal pewna, że mój kot już zasnął.
Uwierz mi, tego rodzaju zaimprowizowanego planu polegającego na wskoczeniu na miejsce w spodniach od piżamy nie było na żadnej mojej liście. Nie było to też uwzględnione w mnóstwie wspaniałych planów upamiętniających, które niestrudzenie przeglądałem w swoim pogrążonym w żałobie mózgu, odkąd straciłem oboje rodziców.
I kurcze, miałem plany: poezję i procesje, świąteczne oświetlenie i szwedzki stół z przyjaciółmi, rodziną i jedzeniem. Odległe krainy i odległe wybrzeża. Rozsypałbym prochy w Indiach, Grecji czy na Hawajach.
Myślałem o jakimś miejscu bliżej domu, na przykład w Sierras lub w Zatoce San Francisco, ale mój tata miał złe doświadczenia z grzechotnikiem na wysokości 4000 stóp, a mama uważała, że w zatoce jest zbyt zimno i mgliście, więc ich nie było.
Przez te wszystkie lata myślałem, że mój plan musi być doskonały. Myślałam, że musi być tak pełne życia, miłości i radości, jak moi rodzice.
W końcu to wszystko się skończyło i nigdy nie wychodziliśmy z domu. Nauczyłam się, że życie tak rzadko idzie zgodnie z planem.
Obudziłem się w Nowy Rok w wannie, owinięty w wilgotny ręcznik plażowy, w czymś, co wyglądało na nieudane następstwo zmycia popiołu z mojego ciała, sądząc po lepkiej masie, która na mnie pozostała. Pomimo tych okoliczności czułem się stosunkowo dobrze. Kiedy patrzyłam, jak mój kot śpi spokojnie na moich palcach, poczułam ulgę, jakiej nie doświadczyłam od bardzo dawna.
I jedyne, o czym mogłem pomyśleć, to: „Dlaczego moje usta smakują jak ciasto owocowe?”


















