Bprzed złożeniem skargi prawnej i pozwu przeciwko współpracownikowi i reżyserowi Justinowi Baldoniemu – i ujawniono wybuchowy akt sprawy chciał ją „pochować” – co ludzie powiedzieliby o Blake Lively?
Zeszłego lata, w okolicach trasy prasowej filmu To kończy się na nasLively przez prawie miesiąc stała się ulubionym złoczyńcą Internetu. Jej przestępstwa obejmowały udzielanie lekceważących wywiadów, bycie źle ubranym, zbyt wesołym, zbyt niegrzecznym, a przede wszystkim irytującym.
Przez tygodnie miliony ludzi ją patroszyły w Internecie na TikToku, X i Instagramie – przez niektórych za niezrozumienie przesłania filmu na temat cyklu przemocy domowej (przy jednoczesnym promowaniu swojej linii produktów do pielęgnacji włosów i jej męża, marki ginu Ryana Reynoldsa), ale przez wielu, o wiele więcej, po prostu za wywoływanie złych wibracji. Zgodzili się, że zawsze było w niej coś nie tak.
Wtedy wydawało się, że ta wrzawa pojawiła się znikąd, ale obecnie rozumiemy, że była spowodowana wyrachowaną kampanią oszczerstw zorganizowaną przez zespół PR Baldoniego. Dziesiątki SMS-ów i dokumentów objętych wezwaniem do sądu ujawniły oczywisty plan rozprzestrzenienia nienawiści do Lively w Internecie, najwyraźniej w celu powstrzymania poparcia opinii publicznej, gdyby miała ona złożyć skargę na Baldoniego podczas kręcenia zdjęć. Szczegóły obejmowały komentarze, które wydawały się przypisywać sobie zasługę lawiny krytyki pod adresem Lively („Zaczęliśmy widzieć zmiany w mediach społecznościowych, głównie dzięki wysiłkom Jeda i jego zespołu na rzecz zmiany narracji”).
W jednej z wiadomości wspomniano o przyjaźni Lively z piosenkarką Taylor Swift oraz o tym, jak mogą „odkrywać historie o sadzeniu feminizmu jako broni”, biorąc pod uwagę, że Swift została oskarżona o taką taktykę. Wydawało się, że nawet głuche komunikaty zostały wyreżyserowane przez producentów – nakazujących obsadom skupienie się na „podnoszących na duchu” aspektach filmu – pozostawiając Baldoniego jako jedyną gwiazdę wypowiadającą się z wrażliwością, podczas gdy Lively, zgodnie z instrukcją, zachęcała ludzi, aby „złap przyjaciół, załóż swoje kwiaty i idź je zobaczyć”.
Oprócz manipulacji Lively zarzuciła zachowanie Baldoniego, że naruszył granice fizyczne, poczynił nieodpowiednie komentarze o charakterze seksualnym oraz że na planie nie miała koordynatora ds. intymności.
Rzekoma kampania przeciwko Lively była z pewnością sprytna. Ale dlaczego odniósł taki sukces? W sierpniu wiele osób zauważyło, jak drobne wykroczenia Lively były postrzegane, zwłaszcza w porównaniu z rozmiarem ostrej reakcji. Powszechnie wiadomo, że Baldoni zatrudnił tę samą firmę zajmującą się zarządzaniem kryzysowym, która reprezentowała Johnny’ego Deppa podczas procesu przeciwko jego byłej żonie Amber Heard, podczas którego Heard doświadczył wówczas prawdopodobnie największego w historii ukierunkowanego molestowania w Internecie.
Wiedzieliśmy wtedy, że główna obsada filmu przestała obserwować Baldoniego na Instagramie i tak było unikając pytań na jego temat na czerwonym dywaniejednocześnie chwaląc (i obserwując) Lively jako wykonawcę i kolegę. A jednak nic z tego nie wzbudziło żadnych znaczących podejrzeń: Baldoni był świętym, żywym grzesznikiem, nawet z tym nierównym szeregiem czerwonych flag.
Odpowiedź nie jest skomplikowana – jak stwierdził przedstawiciel Baldoniego ds. zarządzania kryzysowego: „To właściwie smutne, ponieważ pokazuje tylko, że ludzie naprawdę chcą nienawidzić kobiet”. Wpisuje się to w rosnący w ostatniej dekadzie trend, w którym bez ogródek mówi się o mglistej idei feminizmu, ale nie przyjmuje się jego zasad, zaciemniając (wbrew popularnemu sloganowi) to, jak faktycznie wygląda feministka.
Kiedy Lively zyskała ogromną popularność w Internecie, wiele osób, które ją niszczyły, nawet w tym momencie określiłoby się jako feministki. Być może w przeszłości błagali swoich zwolenników, aby „uwierzyli kobietom” lub używali hashtaga #MeToo. Pomimo tak wysokiego znaczenia kulturowego rzekomo feministycznej polityki, współczesna wersja odwiecznego standardu wciąż istnieje: że mężczyzna może zrobić prawie wszystko, ale dopóki kobieta popełniła choć odrobinę zła, to ona będzie ludzie – chętnie, z radością – chcą patrzeć, jak płoną.
Wiele kobiet (nawet niektórzy mężczyźni) może to czytać i przewracać oczami na widok oczywistości tych stwierdzeń. Wyłania się jednak nowy wzorzec, w którym miliony ludzi twierdzą, że rozumieją seksizm i patriarchat, twierdząc, że zbadały jego impulsy i w pełni pojęły, jak bardzo społeczeństwo nienawidzi kobiet – ale niewiele robią, aby rzucić im wyzwanie lub zwalczyć je w praktyce.
Mentalność tłumu w mediach społecznościowych tylko zaostrzyła i przyspieszyła to zjawisko, gdzie można wejść do Internetu i od razu zobaczyć setki postów namawiających się nawzajem do ataku na jedną kobietę, jednocześnie stwierdzając, że to jest sprawiedliwość, a nie mizoginia. Lively wykazała się odwagą, podejmując tę sprawę dalej. Z łatwością mogła się powstrzymać, pozwolić, żeby wszystko się rozwiało i pozwolić, by za kilka miesięcy ktoś inny stał się najbardziej znienawidzoną kobietą w Internecie. Ten pozew będzie kosztowny i wzbudzi w niej więcej gniewu niż dobrej woli. A reakcja już się zaczęła: Baldoni złożył własny pozew przeciwko New York Timesa za złożenie raportu na temat zeznań Lively, co powiedział jego prawnik, żądając 250 milionów dolarów planuje złożyć pozew przeciwko Lively, który „zszokuje wszystkich”.
po promocji w newsletterze
Ślepa wiara w oświadczenie prawnika Baldoniego sprawiła, że Lively ponownie stała się wirusowa, atakując ją za coś, co jest przedstawiane jako równie złe (jeśli nie gorsze) zachowanie, niż zarzuca Baldoni, w tym „bombowe rewelacje”, jak wysłanie garderoby do domu zamiast podróżowania na plan i wydanie 5000 dolarów na buty.
Większość argumentów, które zobaczymy w nadchodzących miesiącach, będzie miała na celu wykazanie, kto miał rację, a kto nie, podczas zagłębiania się w szczegóły wzajemnych oskarżeń i roszczeń innych osób, które były na planie podczas kręcenia filmu. Ale to pomija to, co ta saga odkryła na temat naszej kultury.
Teraz zmagamy się z tym, dlaczego tak wielu chętnie rzuciło się w obronę Baldoniego i zachłannie unicestwiło Lively, opierając się na niczym – i ile potrzeba, aby mężczyzna się mylił, a o ile bardziej, aby kobieta miała rację.
-
Czy masz opinię na temat kwestii poruszonych w tym artykule? Jeśli chcesz przesłać list zawierający do 250 słów, który ma zostać rozpatrzony do publikacji, wyślij go e-mailem na adres obserwator.listy@observer.co.uk