Thej, pewnie myśleli, że świat będzie klaskał. Izraelscy planiści stoi za jedną z najbardziej spektakularnych akcji wywiadowczych w historii kraju – atakiem na tysiące bojowników Hezbollahu w Libanie i poza nim wysadzenie pagerów w ich kieszeniach – z pewnością spodziewałbym się owacji za samą śmiałość tego przedsięwzięcia.

Plan powstawał lataminajwyraźniej z udziałem fałszywej firmy produkcyjnej, która zapewniła sobie kontrakt na dostawę urządzeń komunikacyjnych dla Hezbollahu, zanim dyskretnie zmodyfikowała je w zdalnie sterowane granaty – to jest coś dla Hollywood. Ale podejrzewam, że Mossad chciał być chwalony za coś więcej niż tylko za pomysłowość i techniczne umiejętności.

Po pierwsze, celem nie była grupa palestyńska, ale Hezbollahpełnomocnik irańskiej teokracji. Nie znajduje się na terytorium okupowanym przez Izrael, ale w Libanie, gdzie sprawuje poważną władzę. Co więcej, Hezbollah w zeszłym roku prawie nie zajmował się swoimi sprawami. Od 7 października bombarduje północny Izrael, codziennie zrzucając ogień na społeczności po drugiej stronie granicy, zamieniając je w miasta widma i zmusili ponad 60 000 Izraelczyków do opuszczenia swoich domów.

Przede wszystkim należało oczekiwać pochwał za to, co pewien brytyjski ekspert ds. wywiadu opisał mi jako „niezwykle precyzyjny” atak, „w tym sensie, że jedynymi osobami noszącymi te pagery będą Hezbollah członków i agentów”. (Fakt, że irański ambasador w Bejrucie miał jedno z urządzeń, tylko potwierdza, jak ściśle Teheran i Hezbollah są ze sobą powiązane militarnie). Z tego punktu widzenia, a nawet biorąc pod uwagę kilka ofiar cywilnych, to, co wydarzyło się w środę, było „tak dyskryminujące, jak to tylko możliwe, biorąc pod uwagę skalę operacji”.

Ale jeśli Mossad i jego polityczni mocodawcy uważali, że takie stanowisko będzie uniwersalne, to byli rozczarowani. Zamiast tego atak został nazwany bezładnym w Europie i gdzie indziej, ponieważ nieuchronnie nie każdy agent Hezbollahu był sam, gdy wybuchł ich pager – niektórzy byli blisko cywilów, w tym dzieci – i ponieważ strach, który pozostawił po sobie Liban nie dyskryminuje. Zwykli ludzie robiący zwykłe rzeczy w Bejrucie lub Sydonie zmagają się teraz z nowym lękiem, nerwowością w obecności każdego, kto ma urządzenie elektroniczne, a może być członkiem Hezbollahu. Dlatego wicepremier Belgii nazwał ruch Izraela „atakiem terrorystycznym”.

Dużo w Izrael zlekceważy te rozmowy, dochodząc do wniosku, że przynajmniej w niektórych kręgach wojna w Gazie w zeszłym roku wyczerpała wszelką dobrą wolę i zrozumienie dla kraju, tak że Izrael jest potępiany nawet wtedy, gdy dość ściśle atakuje wrogich bojowników. Inni powiedzą – już mówią – że nigdy nie było takiego zrozumienia, że ​​znaczna część świata jest wroga wobec Izraela i jego potrzeby samoobrony, i że Izrael będzie potępiony, cokolwiek zrobi.

To nastawienie jest ważne, ponieważ wskazuje na szerszy i głębszy problem, którego śmiertelny atak z tego tygodnia jest jedynie symptomem. Można to dostrzec w sprzeciwach wobec działania pagerów w Izraelu i wśród jego przyjaciół.

Krytycy ci chętnie przyznali, że był to taktyczny majstersztyk. Ale jaka, pytali, była strategia. Kiedy rozmawiałem z najważniejszym analitykiem wojskowym Izraela, Amosem Harelem z gazety Haaretz, powiedział, że była to „operacja Jamesa Bonda – ale dokąd nas prowadzi? Jaka jest jej wartość strategiczna?” To pytanie staje się jeszcze ostrzejsze, gdy dowiadujesz się, że powód, dla którego Izrael nacisnął przycisk w tym tygodniu obawiał się, że Podstęp Mossadu z pagerami został ujawniony, a Hezbollah zaczął podejrzewać, że jego urządzenia zostały naruszone. Jako podstawa strategicznych decyzji, które mogą doprowadzić do wojny totalnej, „użyj lub strać” jest dość wątłe.

Niektórzy zastanawiają się, czy celem zarówno eksplodujących pagerów, jak i ciężkiego sprzętu jest… fala izraelskich ataków lotniczych w czwartek wieczorem nie ma na celu wywołania większej konfrontacji z Hezbollahem, ale wręcz przeciwnie, wywarcia presji na przywódcę grupy, Hassana Nasrallaha, aby zredukował lub zakończył ataki na północny Izrael: eskalować, aby deeskalować. Jeśli tak się myśli, nie ma natychmiastowych oznak, że to działa. W piątkowy poranek Hezbollah nasila ostrzał rakietowy przez granicę.

Ta sama krytyka, która dotyczy konfliktu na północy, dotyczy również południa. Konfrontacja Izraela z Hamasem jest naznaczona podobnie rażącą luką tam, gdzie powinna być strategia. Pod względem taktycznym izraelskie wojsko zrobiło wiele w Gazie, aby osłabić potencjał Hamasu. Ale może minąć niewiele czasu, zanim znajdzie się w sytuacji, w której gra w Whac-A-Mole, spychając wroga do podziemia w jednym miejscu, tylko po to, aby pojawił się gdzie indziej.

Jaka jest, pytają USA, Wielka Brytania i inni sojusznicy, a także wielu Izraelczyków, długoterminowa lub nawet średnioterminowa strategia? Jaki jest plan Benjamina Netanjahu na „dzień po”? Biorąc pod uwagę, że jego własni szefowie obrony mówią mu, że oficjalny cel „całkowite zwycięstwo” ponad, a wykorzenienie Hamasu jest niemożliwe, kto będzie rządził Gazą, gdy walki w końcu osłabną? Jaki jest dokładnie plan, w jaki sposób Izrael i Strefa będą istnieć obok siebie?

Można pójść szerzej, zadając pytanie, które starszy były dowódca USA powiedział mi, że zadał izraelskim decydentom wkrótce po 7 października. Jaka jest strategia, aby zwykli mieszkańcy Gazy, a w zasadzie obywatele szerszego regionu, byli mniej podatni na przekaz Hamasu, Hezbollahu, Huti z Jemenu i reszty tak zwanej osi oporu Iranu, a bardziej skłonni do współistnienia z Izraelem?

Odpowiedź Izraela na to pytanie przez większą część jego 76-letniej historii koncentrowała się na sile. Pomysł polegał na tym, że Izrael, otoczony przez wrogich sąsiadów, stanie się tak silny militarnie, że region ostatecznie dojdzie do wniosku, że nigdy nie da się go wyprzeć siłą. Chociaż nigdy nie zostanie to przyjęte z zadowoleniem, można to przynajmniej niechętnie zaakceptować jako fakt życia.

Ale ta doktryna odbiła się na zdolności Izraela do jasnego widzenia. Dla człowieka z młotkiem każdy problem wygląda jak gwóźdź – a Izrael stał się tym człowiekiem. Nie widzi, że może być inna droga.

Alternatywną drogą jest dyplomacja. Powiedz to większości Izraelczyków, a roześmieją ci się w twarz. „Co, chcesz zawrzeć układ z Nasrallahem czy Yahya Sinwarrzeźnik Hamasu z 7 października? Powodzenia.” Naciskaj ich dalej, a powiedzą, że próbowali już wcześniej iść na kompromis, czy to w porozumieniach z Oslo z 1993 r., czy wycofaniu się z Gazy w 2005 r., i zobacz, jak to się skończyło.

Jednakże oznaczałoby to zmarnowanie szansy, która istniała tam cały czas, a która wyraźnie ukazała się zaledwie kilka miesięcy temu. W kwietniugdy Iran rozpoczął atak dronów i rakiet na Izrael, został on udaremniony nie tylko przez Izrael, ale także koalicja w tym Arabię ​​Saudyjską, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Jordanię – grupę państw zjednoczonych w opozycji do Iranu.

Miejsce obok tych sojuszników, skoncentrowane na normalizacji stosunków z Arabią Saudyjską, jest nadal dostępne dla Izraela, jeśli zdecyduje się je zająć. Joe Biden podpisał się pod tymCeną będzie to, że Izrael podejmie to, co dyplomaci nazywają wiarygodną ścieżką do państwa palestyńskiego, którego ostateczne utworzenie jest nie tylko oczywistym prawem Palestyńczyków, ale także niezbędnym warunkiem długoterminowego przetrwania samego Izraela.

Netanjahu nie wykona tego ruchu. Nadal jest skupiony na swojej władzy, żyjąc z godziny na godzinę. Ale pewnego dnia izraelski przywódca będzie musiał to zrobić. A kiedy to zrobi, będzie to najbardziej zuchwała operacja bezpieczeństwa ze wszystkich.

Source link

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj