W ubiegłą środę dziesięciu uczniów weszło do klasy w Northern New Mexico College w mieście Española, aby dowiedzieć się o zagrożeniach związanych z promieniowaniem jądrowym. Studenci byli w wieku od dziewiętnastu do czterdziestu czterech lat. Większość z nich brała udział w programie mającym na celu przeszkolenie techników kontroli promieniowania do pracy w Laboratorium Narodowym w Los Alamos, miejscu narodzin bomby atomowej, które ponownie szybko się rozwija, aby zapewnić narodowi broń nuklearną.
Los Alamos zbudowano w tajemnicy podczas drugiej wojny światowej – J. Laboratorium tam kierował Robert Oppenheimer w ramach Projektu Manhattan. Miasto unosi się wysoko nad doliną Española, na pięknym płaskowyżu zwanym Płaskowyżem Pajarito. Pierwotnie do enklawy można było dostać się wyłącznie przez dwie bramy. Dziś przyjmuje gości, ale pozostaje miastem firmowym, w którym mieszka wielu naukowców i pracowników wysokiego szczebla laboratorium. Gmina liczy około trzynaście tysięcy mieszkańców i szczyci się jednym z najgęstszych skupisk milionerów w kraju. W Nowym Meksyku takie bogactwo jest rzadkością. Española, położona nad rzeką Rio Grande, oddalona o dwadzieścia pięć minut jazdy samochodem, ma średni dochód gospodarstwa domowego na poziomie pięćdziesięciu tysięcy dolarów, wskaźnik ubóstwa zbliża się do dwudziestu procent i głęboko zakorzeniony kryzys fentanylowy.
Na małym kampusie Northern, gdzie topole stoją przed budynkami w kolorze cegły, jest zazwyczaj cicho, ponieważ wielu studentów dojeżdża do pracy lub uczy się online. Szkoła oferuje zarówno program branżowy, jak i, jak to się nazywa, najtańszy tytuł licencjata na południowym zachodzie. Wielu studentów studiuje w poszukiwaniu kariery w pracy socjalnej, aby walczyć ze skutkiem narkotyków lub mając nadzieję na zdobycie pracy w laboratorium. Weteran Sił Powietrznych Scott Braley prowadzi wszystkie szkolne kursy dotyczące bezpieczeństwa radiologicznego. Często nosi T-shirt z napisem „Promieniuj pozytywnością”.
Kiedy odwiedziłem firmę, Braley i jego uczniowie byli w połowie wprowadzającego kursu bezpieczeństwa. Wykład nie skupiał się na Czarnobylu czy Fukushimie, ale na mniej katastrofalnych wypadkach, w tym na incydencie w irańskiej rafinerii ropy naftowej, podczas którego woźny przypadkowo podniósł sprzęt radioaktywny, oraz na przypadku narażenia medycznego u pacjentek chorych na raka piersi. „Niepokoi mnie skala wydarzeń” – powiedział Braley. Jeśli laboratorium dotknął pożar lub Rosja przeprowadziła atak na Nowy Meksyk, który stanowi węzeł amerykańskiego kompleksu broni nuklearnej, technik laboratoryjny nie miałby zbyt wiele do roboty. Braley chciał, aby uczniowie zastanowili się nad codziennymi zagrożeniami, którym mogliby zapobiec. „W Los Alamos zdarzały się ofiary śmiertelne” – powiedział im. Artykuły prasowe podkreślające uchybienia w laboratorium zostały przypięte na tablicy ogłoszeń przed jego biurem. Obok jednej z historii o pracowniku z Los Alamos, który zabrał do domu radioaktywny machnięcie, nabazgrał: „Nie rób tego!”.
W ostatnich latach Los Alamos odegrało kluczową rolę w gruntownej modernizacji krajowego arsenału nuklearnego o wartości 1,7 biliona dolarów, która następuje w momencie, gdy Chiny rozszerzają swój program broni atomowej, a Rosja przyjmuje nowe, konfrontacyjne stanowisko. Rząd USA ma prawie pięć tysięcy głowic nuklearnych, z czego prawie dwa tysiące rozmieszczone jest w okrętach podwodnych, bombach i międzykontynentalnych rakietach balistycznych. Zawiera także tysiące dołów z plutonem – rozszczepialnych rdzeni tych głowic bojowych. Ale pluton znajdujący się w zapasach starzeje się. Pomimo oświadczeń takich grup jak Związek Zaniepokojonych Naukowców, które twierdzą, że arsenał pozostaje wystarczająco śmiercionośny, aby służyć jako środek odstraszający, rząd upiera się, że potrzebuje nowych głowic bojowych.
Remont broni nuklearnej obejmuje obiekty rozsiane po całych Stanach Zjednoczonych. Jej projekty obejmują produkcję nowych rakiet, instalację tysięcy kilometrów światłowodowych linii przesyłowych, budowę nowych centrów komputerowych w bazach Sił Powietrznych oraz renowację podziemnych komór, w których rakietnicy kontrolują broń. Ale Los Alamos to jedyne laboratorium, które jest w stanie faktycznie wyprodukować doły z plutonem. (Drugi zakład w Południowej Karolinie ma rozpocząć produkcję dołów do 2032 r., ale jest wciąż w budowie). W ciągu ostatnich dwóch lat laboratorium zatrudniło dwa tysiące siedemset nowych pracowników. Ruch często blokuje drogę wijącą się od Españoli, obok Pueblo de San Ildefonso i w górę płaskowyżu Pajarito. Prywatni wykonawcy prowadzący laboratorium – Triad, która opracowuje głowice bojowe i N3B, które oczyszcza stare odpady z Projektu Manhattan – pilnie zatrudnili techników zajmujących się promieniowaniem, elektryków, spawaczy, a nawet pisarzy do swojego zespołu ds. komunikacji. (W jej skład wchodzą byli dziennikarze z Poza magazyn, który kilka lat temu przeniósł się z Santa Fe do Boulder.)
Aby wesprzeć ten boom, Los Alamos zainwestowało miliony dolarów w programy kształcenia zawodowego w lokalnych szkołach wyższych. Niektóre z tych programów uczą umiejętności uniwersalnych — spawania, prac elektrycznych. Inne, jak program technologii radiacyjnej w Northern, z większym prawdopodobieństwem zatrzymają absolwentów w Los Alamos. Technicy zajmujący się promieniowaniem w laboratorium używają liczników Geigera, aby upewnić się, że poziom promieniowania naukowców mieści się w zdrowym zakresie. Monitorują także pomieszczenia, w których pracownicy przenoszą materiały radioaktywne do bezpiecznych pojemników. Zarobki wahają się od sześćdziesięciu sześciu tysięcy dolarów do prawie dwukrotności tej kwoty. Na obrzeżach Españoli, w pobliżu znaków ostrzegających o fentanylu, billboardy z patriotyczną werwą reklamują program rurociągu: „Wspierajcie naszą społeczność, służcie naszemu narodowi”.
Budżet stanu Nowy Meksyk wynosi nieco ponad dziesięć miliardów dolarów. Rząd federalny wydaje mniej więcej tyle samo pieniędzy na zaledwie dwa laboratoria: Sandia w Albuquerque, które projektuje komponenty broni, takie jak detonatory, oraz Los Alamos. Baza Sił Powietrznych Kirtland, przechowująca broń nuklearną, dysponuje budżetem w wysokości prawie dwóch miliardów dolarów. Podziemne składowisko odpadów nuklearnych na południowej pustyni w Nowym Meksyku również otrzymuje fundusze federalne; po pożarze i niepowiązanym uwolnieniu substancji radiologicznych w obiekcie dziesięć lat temu Departament Energii wydał prawie pięćset milionów dolarów na aktualizację infrastruktury bezpieczeństwa. „Przekształciło się z miasta firmowego w państwo korporacyjne” – powiedziała Zia Mian, współdyrektorka programu dotyczącego nauki i globalnego bezpieczeństwa w Princeton.
Stażyści w klasie Braleya trenowali już z Triadą i N3B. „Rekrutują nas, wysyłają do szkoły i płacą za naszą szkołę” – powiedziała uczennica Stevannah Marquez, która dorastała w pobliskiej wiosce Chimayó. Marquez, który ma dwadzieścia pięć lat, miał na sobie koszulkę z Troskliwymi Misiami i naszyjnik ozdobiony krzyżem. Miała pracę jako technik dializ, ale zarabiała mniej, niż oczekiwała w Los Alamos. „Bóg daje szansę” – powiedziała.
Zbrojenie Ameryki ma swoje korzenie w porozumieniu zawartym przez Baracka Obamę z Kongresem w 2010 roku. Obama był zdecydowanie zwolennikiem filozofii nierozprzestrzeniania broni nuklearnej, która od zakończenia zimnej wojny doprowadziła do stałego zmniejszania zapasów broni nuklearnej w USA. Jego intensywna retoryka na temat świata wolnego od broni nuklearnej pomogła mu zdobyć Pokojową Nagrodę Nobla, a jego poglądy zyskały poparcie obu partii. Jednak w wielu stanach produkcja broni oznaczała miejsca pracy. Kiedy Obama zabiegał o poparcie Kongresu dla porozumienia o współpracy nuklearnej z Moskwą, senatorzy republikańscy poprosili go w zamian o zgodę na modernizację arsenału kraju. Zgodził się.
W tamtym momencie rozwój broni nuklearnej w Los Alamos był tylko jedną częścią kompetencji laboratorium. Jego naukowcy przeprowadzili także zaawansowane badania nad energią jądrową, szczelinowaniem hydraulicznym, magazynowaniem wodoru, rozwojem ogniw paliwowych oraz wychwytywaniem i sekwestracją dwutlenku węgla. Jednak w 2015 roku Kongres poinstruował Narodową Administrację Bezpieczeństwa Jądrowego, aby przygotowała się do budowy nowych głowic bojowych, a Los Alamos ponownie skupiło się na swojej misji. Pewien tamtejszy naukowiec powiedział mi: „Środek masy przesunął się z „Jesteśmy laboratorium wielofunkcyjnym” na „Jesteśmy laboratorium zajmującym się bronią w sposób uczciwy i to będzie dominować”. Porównał to do fabryki.
Laboratorium ma budować zdolność do produkcji trzydziestu dołów z plutonem gotowych do wojny rocznie. Póki co stworzył tylko jeden, mimo że budżet wzrósł trzykrotnie. Rosnące napięcia międzynarodowe tylko zwiększyły presję. Według Departamentu Obrony Chiny wyprodukowały ponad sześćset sprawnych głowic nuklearnych, a do 2030 roku może ich być dwa razy więcej. Traktat, który Obama podpisał z Rosją w 2010 roku, wygasa w przyszłym roku i nie przewiduje się jego przedłużenia. W czerwcu ubiegłego roku w przemówieniu zarejestrowanym na dorocznym spotkaniu Stowarzyszenia Kontroli Zbrojeń António Guterres, Sekretarz Generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych, ostrzegł przed rosnącym zagrożeniem wojną nuklearną. „Ludzkość jest na ostrzu noża” – powiedział. W 2023 r. Rosja deratyfikowała przełomowy traktat o zakazie prób nuklearnych, a w listopadzie, po użyciu przez Ukrainę amerykańskich rakiet dalekiego zasięgu, Władimir Putin obniżył w swoim kraju próg użycia broni nuklearnej.
Donalda Trumpastanowisko w sprawie broni nuklearnej było obsesyjne i lekkomyślne i pompatyczne. Podczas swojej pierwszej kadencji Trump podobno powiedział: „Jeśli wybuchnie wojna nuklearna, nie będziemy drudzy w kolejce naciskając przycisk”. Za pomocą mediów społecznościowych przechwalał się wielkością amerykańskiego arsenału i drwił z Kim Dzong Una, przywódcy Korei Północnej. Jego administracja zasygnalizowała także zainteresowanie wznowieniem nieistniejącego już amerykańskiego programu podziemnych testów broni. Przygotowując się do drugiej kadencji, przyjął stare motto Ronalda Reagana: „Pokój przez siłę”. Trudno jednak określić jego cele wojskowe, a poglądy jego przypuszczalnego gabinetu są rozproszone. Sharon Weiner, profesor polityki zagranicznej i bezpieczeństwa globalnego na Uniwersytecie Amerykańskim, stwierdziła, że kandydaci Trumpa wydają się „skłonni do naruszenia norm i zasad, które obowiązują od dawna”.