Błędem było traktowanie Donalda Trumpa jako serii nieobecności. Standardowa krytyka zawsze dotyczyła tego, że brakuje mu czegoś, co według nas jest warunkiem wstępnym objęcia wysokiego urzędu: wychowania, gramatyki, dyplomacji, zmysłu biznesowego lub miłości do ojczyzny. I rzeczywiście brakuje mu tych wszystkich rzeczy, a także niemal każdej konwencjonalnej cnoty burżuazyjnej, jaką można wymienić.

Umiejętności i talenty Trumpa pozostają niezauważone, gdy postrzegamy go jako konwencjonalnego kandydata – osobę, która stara się wyjaśniać polityki, które mogą poprawić jakość życia lub która stara się stworzyć pozory empatii. Jednak to jest bardziej nasza wada niż jego. Trump zawsze był obecnością, a nie nieobecnością: obecnością faszyzmu. Co to oznacza?

Kiedy Sowieci nazywali swoich wrogów „faszystami”, zamienili to słowo w bezsensowną obelgę. Putinistyczna Rosja zachował zwyczaj: „faszystą” jest każdy, kto sprzeciwia się życzeniom rosyjskiego dyktatora. Zatem Ukraińcy broniący swojego kraju przed rosyjskimi najeźdźcami są „faszystami”. To sztuczka, którą Trump skopiował. On, podobnie jak Władimir Putin, nazywa swoich wrogów „faszystami”, bez żadnego znaczenia ideologicznego. Jest to po prostu określenie potępiające.

Zarówno Putin, jak i Trump są w rzeczywistości faszystami. A użycie przez nich tego słowa, choć miało wprowadzać zamieszanie, przypomina nam o jednej z zasadniczych cech faszyzmu. Faszysta nie przejmuje się związkiem między słowami i znaczeniami. Nie służy językowi; język mu służy. Kiedy faszysta nazywa liberała „faszystą”, termin ten zaczyna działać w inny sposób, jako sługa konkretnej osoby, a nie jako nośnik znaczenia.

To całkiem faszystowskie osiągnięcie. W obliczu złożoności historii liberałowie zmagają się z przytłaczającą liczbą pytań, które należy zadać i uzyskać odpowiedzi. Podobnie jak komunizm, faszyzm jest odpowiedzią na wszystkie pytania, ale innego rodzaju odpowiedzią. Komunizm zapewnia nas, że dzięki nauce możemy znaleźć podstawowy kierunek wszystkich wydarzeń, ku lepszej przyszłości. To jest (lub było) uwodzicielskie. Faszyzm redukuje zamieszanie sensacyjne do tego, co mówi Przywódca.

Liberał musi opowiedzieć sto historii, albo tysiąc. Komunista ma jedną historię, która może nie okazać się prawdziwa. Faszysta musi po prostu być gawędziarzem. Ponieważ słowa nie przywiązują się do znaczeń, historie nie muszą być spójne. Nie muszą być zgodne z rzeczywistością zewnętrzną. Faszystowski gawędziarz musi po prostu znaleźć puls i go utrzymać. Można to przeprowadzić na próbach, jak w przypadku Hitlera, lub metodą prób i błędów, jak w przypadku Trumpa.

To wymaga obecności, którą Trump zawsze miał. Jego charyzma nie musi do ciebie przemawiać: prawdopodobnie charyzma Hitlera i Mussoliniego również by do ciebie nie dotarła. Niemniej jednak jest to talent. Bycie faszystą i nazywanie kogoś faszystą wymaga przebiegłości, która jest wrodzona dla Trumpa. I w tym nazywaniu wroga, choć absurdalnym, widzimy drugi ważny element faszyzmu.

Lider („Duce” I „Führer” to znaczy) inicjuje politykę poprzez wybór wroga. Jak utrzymywał nazistowski myśliciel prawniczy Carl Schmitt, wybór jest arbitralny. Ma niewielkie lub żadne oparcie w rzeczywistości. Czerpie swoją siłę ze zdecydowanej woli Przywódcy. Osoby, które oglądały reklamy telewizyjne Trumpa podczas wydarzeń sportowych, nie zostały skrzywdzone przez osobę transpłciową, imigranta ani kolorową kobietę. Magia tkwi w odwadze, jaką potrzeba, aby zadeklarować słabszą grupę jako część przytłaczającego spisku.

Jedyną rzeczą, która nie jest arbitralna w wyborze wroga, jest to, że musi on wykorzystywać słabe punkty. Reklamy Trumpa przedstawiały fantazję o Kamali Harris, która pozwoliła milionom obcokrajowców ze zmianą płci odbierać pracę Amerykanom. Dotyka to jednocześnie wrażliwości związanej z płcią, ekonomią i seksualnością. Jesteśmy bezbronni i zubożeni i zostaniemy zastąpieni przez coś obcego. A wszystko to zaaranżowane przez tajemniczego wroga w tle – w tym przypadku kolorową kobietę, która wie, jak się śmiać.

Teoria „wielkiego zastąpienia” jest przykładem nieoryginalnego faszystowskiego kłamstwa: spiskowcy uczynią cię impotentem i sprawią, że inni zajmą twoje miejsce w świecie. Pozorna złożoność świata rozwiązuje się jako spisek, tak jak towarzyszący mu niepokój zostaje rozwiązany przez nienawiść. Działa to z prawie każdą kombinacją wrogów. Może to być spisek polityków głębokiego państwa mający na celu porywanie dzieci lub spisek Żydów mający na celu skorumpowanie kobiet. Faszyzm zwycięża, gdy przywołana wrogość zaczyna sama opowiadać historię.

Faszysta łączy spisek i konieczność. Nie każdy potrafi spontanicznie powiedzieć Wielkie Kłamstwo, jak zrobił to Trump, gdy przegrał wybory w 2020 roku. A otaczający go Republikanie nie rzucali mu wyzwania. Wielkie Kłamstwo narodziło się, gdy jego zwolennicy szturmowali Kapitol 6 stycznia 2021 r. Co najważniejsze, nie zapłacił za to żadnej ceny. To sprawiło, że Wielkie Kłamstwo stało się prawdą w faszystowskim sensie. Jego faktyczna bezkarność, a następnie immunitet de iure również wywołały poczucie nietykalności i bohaterstwa.

Obecność Trumpa zawsze była dziełem jego i naszego współtworzenia. Od chwili, gdy w 2015 roku po raz pierwszy zjechał schodami ruchomymi Trump Tower, był traktowany jako źródło widowiska. Ponieważ był dobry dla telewizji, został zaakceptowany jako legalny kandydat. W mediach drukowanych wyrastał dzięki doktrynie obustronny-izm: bez względu na to, jak okropne były jego czyny, jego przeciwnika należało przedstawić jako równie złego. Dzięki temu mógł być zarówno niegodziwy, jak i normalny. W ostatnich miesiącach każdej kampanii sondaże miały ok podobny efekt. Wypierając różnice polityczne i redukując politykę do dwóch twarzy lub dwóch kolorów, sondaże wzmacniają pogląd, że Trump powinien być tam, gdzie był, i że polityka jest tylko kwestią nas lub ich.

Tym, co wzmacnia obecność Trumpa bardziej niż jakiekolwiek inne medium, jest Internet. Jest naturalny ze swoimi dziwacznymi rytmami. A jego algorytmy sprawiają, że reszta z nas jest otwarta na dokładnie jego rodzaj gadatliwego faszyzmu. NA media społecznościoweodsuwamy się od ludzi o złożoności i kierujemy się w stronę tępych stereotypów. Sami jesteśmy kategoryzowani, a następnie karmieni jesteśmy treściami, które ukazują, według Václava Havla, nasze „najbardziej prawdopodobne stany”. Internet nie tylko rozpowszechnia określone teorie spiskowe; pobudza nasze umysły dla nich. Tak było już przed Elonem Muskiem przekształcił Twittera na obraz Trumpa.

Nasze zaangażowanie w maszynę rzuca światło na różnicę pomiędzy faszystami lat dwudziestych i faszystami lat dwudziestych. W tamtych czasach maszynę postrzegano jako odważną i piękną, brutalny instrument, który miał przywrócić nas do naszej natury, wyrywając nas z uścisku miękkiej cywilizacji. Włoski poeta Filippo Tommaso Marinetti doznał objawienia po wypadku samochodowym w 1908 roku, który doprowadził go do futuryzmu, a następnie do faszyzmu. Dla Hitlera silnik spalinowy przyspieszył „Błyskawiczne zwycięstwo”, błyskawiczne zwycięstwo. Wyższa rasa posiadająca lepszą technologię eksterminuje inne rasy, zabiera ziemię innym ludziom i prosperuje.

Source link