Ford powiedział mi, że pierwszym krokiem Stany Zjednoczone powinny rozpocząć tam, gdzie mają największą siłę przebicia: siły kurdyjskie kontrolujące północno-wschodnią Syrię. Kurdowie, działający pod nazwą Syryjskie Siły Demokratyczne, przez dekadę walk ściśle współpracowali z amerykańskimi służbami wojskowymi i wywiadowczymi, aby pomóc w pokonaniu i powstrzymaniu ISIS. Innymi słowy, w zbiorze zastępczych sił wspieranych przez zagranicę, które obecnie grożą podziałem Syrii lub podważeniem stabilnej transformacji, Kurdowie są nasi. Jednak Syryjskie Siły Demokratyczne są również powiązane z dość niedemokratycznym ruchem kurdyjsko-nacjonalistycznym. Są odgałęzieniem (jeśli nie ramieniem) Partii Pracujących Kurdystanu, w skrócie PKK; Stany Zjednoczone i Unia Europejska uznały tę organizację macierzystą za grupę terrorystyczną. Rząd Turcji, którego populacja składa się w około dwudziestu procent z Kurdów, uważa PKK za niemal egzystencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa i upiera się, że wspierane przez Amerykanów siły kurdyjskie w Syrii to niewiele więcej niż front PKK. Turcja jest teraz gotowa odegrać decydującą rolę w przyszłości Syrii. Turcy byli głównym zwolennikiem Hay’at Tahrir al-Sham, a szef tureckiego wywiadu po pozornie zwycięskim okrążeniu wylądował w Damaszku zaledwie kilka dni po ucieczce Assada. Turcja jest także wyłącznym sponsorem innej syryjskiej milicji, pod mylącą nazwą Syryjska Armia Narodowa, która od lat pracuje nad powstrzymaniem Kurdów. Tureckie odrzutowce zaczęły uderzać w siły kurdyjskie niemal natychmiast po wkroczeniu rebeliantów do Damaszku, a wspierani przez Amerykanów Kurdowie i wspierane przez Turcję bojówki w północnej Syrii rozpoczęły wymianę ognia – złowieszczy początek ery po Assadzie.
Ford, który jest obecnie pracownikiem naukowym Instytutu Bliskiego Wschodu i pozostaje w bliskim kontakcie z wieloma osobami w Syrii, powiedział mi, że jak dotąd amerykańskie przesłanie do Kurdów brzmiało: „Mamy wasze wsparcie”. To z kolei zachęciło Kurdów do „okopania się”, nalegania na rozszerzenie swojego terytorium i przeciwstawienia się żądaniom Turcji. Zamiast tego, jak powiedział mi Ford, współpracownicy amerykańskiej armii i wywiadu powinni powiedzieć Kurdom, że „sytuacja się zmieniła i nadszedł czas, kiedy trzeba pójść na pewne ustępstwa”. Dodał: „Rozsądne byłoby zwrócenie się do nowego rządu w Damaszku o pewne ustępstwa w zamian i poproszenie Turków o pewne ustępstwa, ale muszą oni zaangażować się w negocjacje, aby zbudować konsensus”. (W ramach umowy z Turcją za pośrednictwem USA siły kurdyjskie wycofały się niedawno z jednego z zamieszkanych głównie przez arabskie syryjskich miast Manbidż, co Ford nazwał pierwszym krokiem pełnym nadziei).
Po drugie, jak powiedział mi Ford, amerykańscy dyplomaci muszą zacząć rozmawiać z wieloma innymi graczami zasiadającymi obecnie przy stole – od wspieranej przez Turcję Syryjskiej Armii Narodowej po małe frakcje, takie jak Wolna Armia Syryjska Dara’a, po przywódców Hay’at Tahrir al-Sham, najsilniejsza z wielu sił zbrojnych działających obecnie w Syrii. „Jeśli nie będziemy mogli odebrać telefonu mieszkańcom Damaszku, nie wiem, w jaki sposób dostarczymy jakąkolwiek wiadomość, ponieważ poleganie na stronie trzeciej wiąże się z ryzykiem błędnego przedstawienia naszego przesłania lub błędnego przedstawienia odpowiedzi w odpowiedzi” – dodał. powiedział. „Musimy działać w terenie i współpracować ze wszystkimi aktorami”.
Zagadka, czy i jak Stany Zjednoczone powinny postąpić z Hay’at Tahrir al-Sham, zajmuje publiczną dyskusję na temat amerykańskiej polityki wobec Syrii. Obecny przywódca grupy, najbardziej znany pod pseudonimem, Abu Mohammed al-Jolani, dołączył do Al-Kaidy w Iraku podczas jej powstania przeciwko amerykańskiej okupacji. Spędził tam pięć lat w amerykańskich więzieniach wojskowych, a Stany Zjednoczone nadal oferują nagrodę w wysokości dziesięciu milionów dolarów za jego schwytanie. Jednak Ford, który jako pierwszy nałożył sankcje na Jolani, powiedział mi, że relacje przekonały go, że Hay’at Tahrir al-Sham i jego przywódca stali się „interesująco pragmatyczni w sposób, w jaki nie byli w 2012 roku”. Grupa rządziła swoim terytorium w religijnie konserwatywnym Idlib, trzymając silną rękę w stosunku do swoich politycznych rywali, ale także z biurokratyczną skutecznością i, z czasem, pewną dozą tolerancji, a Jolani niedawno rozpoczął negocjacje z przedstawicielami alawitów, sekty religijnej powiązanej z Assadowie, że Al-Kaida i ISIS uważał się za apostatę. „To było dla mnie szokujące, w pozytywnym sensie” – powiedział mi Ford. Zauważył, że Jolani z radością przyjął także pomoc Zachodu w zabezpieczeniu dostaw broni chemicznej pozostałej po upadku Assada – co byłoby prawie nie do pomyślenia ze strony dżihadysty takiego jak Osama bin Laden czy Abu Bakr al-Baghdadi. (Jolani zaczął teraz używać swojego cywilnego nazwiska, Ahmed el-Sharaa.)
Sekretarz stanu Antony Blinken powiedział w sobotę, że Stany Zjednoczone nawiązały „kontakt” z Hay’at Tahrir al-Sham, sygnalizując, że administracja Bidena może testować ten pragmatyzm. Jednak Dareen Khalifa, egipski starszy doradca w niezależnej Międzynarodowej Grupie Kryzysowej, powiedział mi, że Stany Zjednoczone pilnie muszą ponownie przemyśleć wiele innych środków karnych stosowanych również wobec graczy syryjskich. Powiedziała, że po ponad dziesięciu latach totalnej wojny domowej – takiej, w której w dużej mierze sunniccy ekstremiści walczyli ze wspieranym przez Iran dyktatorem – „Stany Zjednoczone nałożyły całą sieć sankcji i oznaczeń na praktycznie każdego kluczowego aktora i każdy sektor w Syrii dzisiaj”, łącznie z instytucjami poprzedniego rządu. Sankcje gospodarcze w dalszym ciągu karzą gospodarkę po upadku Assada. A określenia Jolani, Hay’at Tahrir al-Sham i innych terrorystów odcięły ich od współpracy lub negocjacji z przyjaznymi Zachodowi syryjskimi emigrantami, którzy mogliby ryzykować wydalenie ze swoich zagranicznych rajów. Khalifa nalegał, aby zachodnie rządy „wprowadziły odstępstwa lub wyjątki w negocjacjach”, potencjalnie na warunkowe sześć miesięcy, aby można było je przywrócić jako karę za nadużycia.
Ford ostrzegł, że Stany Zjednoczone, rozpoczynając komunikację z różnymi podejrzanymi aktorami syryjskimi, powinny wyciągnąć wnioski ze swoich doświadczeń w Iraku, przyjmując zarówno realistyczne oczekiwania, jak i żądania odpowiedzialności. „Kiedy siły bezpieczeństwa dopuszczają się okrucieństw – co moim zdaniem jest prawie pewne w przypadku Syrii – nie powinniśmy po prostu mówić: «O nie, kazaliśmy im tego nie robić!». Musimy powiedzieć dowódcom: „To jest nie do przyjęcia”. Kiedy jest proces i kiedy go ogłosicie? I oczywiście będzie to informacja publiczna, więc pojawia się element wymieniania i zawstydzania”. Jeśli historia jest jakąś wskazówką, wielu przywódców rebeliantów może teraz mieć na oku formalne stanowiska w nowym rządzie – być może jako ministrowie, członkowie parlamentu lub ambasadorzy – co da im zainteresowanie wzmocnieniem własnej wiarygodności.
A jednak Ford przyznał, że największa przeszkoda może znajdować się poza granicami Syrii: ingerencja mocarstw regionalnych, zwłaszcza tych, które już sponsorowały wewnętrzne frakcje lub przeprowadziły operacje wojskowe – tych, które podsyciły wojnę przez ponad dekadę. Trzecim niezbędnym krokiem jest powstrzymanie takiego wtrącania się z zewnątrz. Ford zauważył, że zarówno Iran, jak i Rosja, dwaj jawni przeciwnicy Stanów Zjednoczonych zaangażowani w Syrię, wydają się wycofać, usuwając potencjalne przeszkody dla amerykańskiego wkładu. Zdecydowanie dwoma najbardziej wpływowymi sąsiadami są Turcja, która poparła Hay’at Tahrir al-Sham, i Izrael, który pośrednio pomógł wypchnąć Assada od władzy, paraliżując jego wspieranych przez Iran sojuszników. Izrael przeprowadził już operacje wojskowe mające na celu zniszczenie dużej części pozostałej armii syryjskiej i zajęcie strefy buforowej na Wzgórzach Golan. Premier Benjamin Netanjahu początkowo uzasadniał te działania atakiem wyprzedzającym mającym na celu uchronienie broni i terytorium przed rękami islamistycznych ekstremistów, a następnie wydał triumfalne oświadczenie ze szczytu góry Hermon, na nowo zdobytym terytorium Syrii, wskazując, że Izrael zamierza ustanowić utworzenie tam bazy – krok z pewnością wywoła reakcję w Damaszku i Ankarze. Izrael historycznie współpracował także z siłami kurdyjskimi w Iraku, wzbudzając w Damaszku podejrzenia, że Izrael może teraz zawrzeć dla pozoru sojusz z syryjskimi Kurdami.
Ford powiedział mi, że Turcja i Izrael, „dwie wschodzące potęgi” po przeciwnych stronach Syrii, „obie działają w oparciu o głębokie poczucie wyższości moralnej i legitymizacji historycznej, ale także ostry strach”. Aby osiągnąć stabilność, każdy nowy rząd syryjski musi zagwarantować Izraelowi bezpieczeństwo przed transgranicznymi atakami bojowników islamistycznych oraz zagwarantować Turcji bezpieczeństwo i integralność terytorialną przed kurdyjskimi separatystami. Ale zarówno Turcja, członek NATOi Izrael są sojusznikami Ameryki, co umożliwia Stanom Zjednoczonym pośredniczenie w negocjacjach i wzywanie do powściągliwości.
Spośród wszystkich potencjalnych regionalnych spoilerów Ford powiedział mi, że „pierwszymi, z którymi należy porozmawiać, są Turcy i Izraelczycy”. Następnie – kontynuował – „trzeba także rozmawiać z Emiratczykami i trzeba rozmawiać z Saudyjczykami, Jordańczykami, Irakijczykami i Rosjanami”. Rozmowy z Irańczykami również byłyby przydatne, ale wymagałyby pośrednika, być może w Iraku.
W zeszłym tygodniu Ford spędził jeden dzień, odpowiadając w Departamencie Stanu na pytania dotyczące Syrii i istnieją oznaki – takie jak uwagi Blinkena na temat nawiązania kontaktu z Hay’at Tahrir al-Sham – że administracja Bidena zgadza się przynajmniej z częścią jego rad. Postawa przyszłej administracji Trumpa jest jednak dzika. W pewnym momencie swojej pierwszej administracji prezydent-elekt Donald Trump zabiegał o całkowite wycofanie pozostałych sił amerykańskich z Syrii w ramach pozornej przysługi dla prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdoğana, mimo że Erdoğan groził zmiażdżeniem kurdyjskich sojuszników USA, jeśli wojska amerykańskie zszedł z drogi. Urzędnikom Pentagonu i Departamentu Stanu udało się powstrzymać zadeklarowane wycofanie się Trumpa; Oświadczenia Trumpa od czasu przejęcia Damaszku sugerują, że nadal chciałby umyć ręce od Syrii i pozostawić ją Turcji. W poście w mediach społecznościowych na kilka dni przed obaleniem reżimu Assada Trump wykazał niewielkie zainteresowanie jakąkolwiek rolą Ameryki w Syrii, bez względu na to, kim inni gracze mogliby chcieć wypełnić tę próżnię. „Syria to bałagan, ale nie jest naszym przyjacielem” – napisał. „STANY ZJEDNOCZONE NIE POWINNY MIEĆ Z TYM NIC WSPÓLNEGO. TO NIE JEST NASZA WALKA. Niech się rozegra. NIE ANGAŻUJ SIĘ!” Na konferencji prasowej w tym tygodniu Trump najwyraźniej pogratulował Turcji, jak to określił, stosunkowo bezkrwawego „nieprzyjaznego przejęcia” sąsiedniego kraju. Jednak jego silna więź z Netanjahu może wywrzeć nieprzewidywalną, równoważącą siłę na drugą administrację Trumpa.