Dym unosi się z mieszkań po poważnym pożarze, który przetoczył się przez kilka przecznic na osiedlu Wang Fuk Court w dzielnicy Tai Po w Hongkongu, 27 listopada 2025 r. Zdjęcie: AFP
„>
Dym unosi się z mieszkań po poważnym pożarze, który przetoczył się przez kilka przecznic na osiedlu Wang Fuk Court w dzielnicy Tai Po w Hongkongu, 27 listopada 2025 r. Zdjęcie: AFP
W weekend w Victoria Park w Hongkongu można było usłyszeć szloch, gdy setki pracowników migrujących opłakiwały ofiary najgorszego pożaru w Hongkongu od ponad stulecia i modliły się za zaginionych przyjaciół.
Po katastrofie wielu znalazło się w otchłani.
Co najmniej 10 ze 146 osób, które zginęło w pożarze, który zniszczył wieżowce Wang Fuk Court, to pracownicy migrujący, a często pomijana część siły roboczej.
Według danych AFP opartych na informacjach z konsulatów, dziesiątki kolejnych nie zostały uwzględnionych.
Hongkong jest domem dla prawie 370 000 migrujących pracowników domowych, głównie kobiet z Filipin i Indonezji, które opiekują się niemowlętami i osobami starszymi w mieście o starzejącym się społeczeństwie.
Pracownicy migrujący zazwyczaj mają wolne niedziele, a w dzielnicach miasta odbywają się modlitwy. Uczestnicy opowiedzieli AFP o przyjaciołach, którzy zaginęli i o tym, jak czasami nie udało się uzyskać wsparcia dla ocalałych.
Sudarsih, Indonezyjka, która od 15 lat pracuje w Hongkongu, powiedziała, że dwójka jej przyjaciół nadal jest zaginiona.
„Niech Bóg błogosławi, zostaną szybko odnalezieni i będą bezpieczni” – powiedziała.
Uczestnicy wydarzenia w Victoria Park śpiewali hymny i modlili się w pobliżu umieszczonego na ziemi sztandaru z napisem: „Drodzy zmarli: najwyższy szacunek i uznanie dla lojalności i odwagi migrujących pracowników domowych”.
38-letnia Dwi Sayekti powiedziała, że ma nadzieję, że katastrofa będzie „pierwszą i ostatnią”.
„Mam nadzieję, że w przyszłości to się nie powtórzy. I uda się odnaleźć wszystkich, którzy stracili życie w Tai Po” – powiedziała łamiącym się głosem.
Po drugiej stronie miasta, w centralnej dzielnicy biznesowej Hongkongu, około 100 filipińskich pracowników zorganizowało spotkanie modlitewne w swoim zwykłym niedzielnym miejscu zgromadzeń, a nad ich głowami górowały błyszczące biurowce.
„Modlimy się, aby – miejmy nadzieję – nie było więcej ofiar tej tragedii związanej z pożarem” – powiedziała Dolores Balladares, przewodnicząca stowarzyszenia United Filipinos w Hongkongu.
’Obowiązek’
Wiele życzeń skierowano do Rhodory Alcaraz, młodej kobiety z Filipin, która rozpoczęła pracę w Hongkongu zaledwie kilka dni przed tragedią.
Według niezweryfikowanej, ale szeroko rozpowszechnionej relacji z wydarzeń, Alcaraz zasłoniła własnym ciałem trzymiesięczne niemowlę swojego pracodawcy, gdy wybuchł pożar.
Kiedy strażacy znaleźli ich w zadymionym mieszkaniu, ona wciąż tuliła dziecko.
Według doniesień Alcaraz została przyjęta na oddział intensywnej terapii, choć AFP nie była w stanie potwierdzić jej ostatniego stanu.
Inna pracownica migrująca Michelle Magcale powiedziała, że po usłyszeniu tej wiadomości poczuła się „bardzo smutna” i „zaniemówiła”.
„Nie potrafię wyrazić, jak bardzo to smutne” – powiedziała 49-latka.
„W imieniu swoich obowiązków, w imieniu swojej odpowiedzialności uratowała jeszcze jedno życie… jesteśmy za to wdzięczni” – dodała.
Balladares, przywódczyni grupy z Filipin, powiedziała: „Składamy jej także hołd, ponieważ dała z siebie wszystko… aby chronić rodzinę”.
Konsulat Manili w Hongkongu powiedział, że w pożarze zginęła kobieta o imieniu Maryan Pascual Esteban, pozostawiając 10-letniego syna i jej rodzinę w Cainta w stanie Rizal.
Konsulat dodał, że jeden obywatel Filipin został ranny, a stan siedmiu innych osób nie został jeszcze zweryfikowany.
Konsulat Dżakarty powiedział, że w pożarze zginęło dziewięciu Indonezyjczyków, jeden został ranny, a 42 inne osoby obecnie nie są znane.
Potrzebne wsparcie
Według rzeczniczki Shieli Tebii ponad 50 ocalałych zwróciło się o pomoc do Organu Koordynującego ds. Migrantów Azjatyckich.
Tebia powiedziała, że kobiety pilnie potrzebowały odzieży, zwłaszcza bielizny, i dodała, że ich dowody osobiste i paszporty zostały spalone.
„Nadal przetwarzają informacje, a niektórzy w rzeczywistości nie mogą spać spokojnie… mają też traumę” – Tebia powiedziała AFP.
„Ale pomimo tego stanu nadal muszą wspierać swojego pracodawcę, ponieważ on również jest w żałobie”.
Tebia powiedziała, że konsulaty obiecały pomoc ofiarom, ale brakowało konkretnych informacji.
Sringatin, przewodnicząca Indonezyjskiego Związku Pracowników Migrujących, powiedziała AFP, że konsulat nie jest w stanie udzielić informacji w odpowiednim czasie, a jej grupa próbowała „rozbudzić panikę wśród ludzi”.
Członkowie rodziny każdej zmarłej ofiary otrzymają pomoc rządową w wysokości 200 000 HKD (25 700 USD).
Ale to był dopiero „pierwszy krok” – powiedziała Edwina Antonio, dyrektor wykonawcza schroniska dla imigrantek w Bethune House.
– A co z tymi, którzy przeżyli? powiedziała. „(Ci), którzy nadal są w Hongkongu, stracili wszystko, co mają”.
Antonio nalegał, aby rząd uwzględnił pracowników migrujących w oferowaniu pomocy finansowej, ponieważ „często są oni jedynymi żywicielami rodziny”.




















