Ponad 30 000 pracowników Boeinga strajkuje po tym, jak ich związek zawodowy odrzucił ofertę podwyżki płac w zamian za utratę premii i emerytur.
Pracownicy strajkują już drugi tydzień i nie widać na horyzoncie żadnego porozumienia z kierownictwem Boeinga.
Zapytaliśmy pracowników pikietujących przed fabryką Boeinga w Auburn w stanie Waszyngton, dlaczego czują, że nie mają innego wyjścia, jak tylko strajkować.
Wielu strajkujących, z którymi rozmawiała BBC, jako powody odejścia podało utratę premii i emerytur, a także inflację i koszty utrzymania.
Davon Smith, 37 lat, zarabia mniej niż 28 dolarów (21 funtów) za godzinę, mocując skrzydła do samolotów Boeing 777X, które sprzedają się za ponad 400 milionów dolarów (300 milionów funtów) za sztukę. Pracuje również jako ochroniarz w barze, aby związać koniec z końcem.
„To w pewnym sensie pozwala mi utrzymać się na powierzchni” – mówi o swojej pracy na pół etatu jako ochroniarz.
Jego narzeczona, która pracuje jako sekretarka w szkołach w Seattle, zarabia więcej od niego.
Smith, który pracuje w Boeingu dopiero od roku, twierdzi, że pensja nie rekompensuje poziomu bezpieczeństwa, jaki wkłada się w zapewnienie, że samoloty nie ulegną awarii.
Mówi, że obawia się odpowiedzialności karnej, jeśli jego praca nie zostanie wykonana prawidłowo.
„Za każdym razem, gdy produkujemy samolot według ich specyfikacji, ryzykujemy życie. Ponieważ jeśli coś pójdzie nie tak – na przykład moment obrotowy będzie poza specyfikacją lub coś w tym stylu – i samolot potencjalnie się zepsuje, oczywiście dostaniemy za to karę (więzienia)” – mówi.
Umowa, na którą wstępnie zgodzili się przedstawiciele związków zawodowych i Boeing, przewidywała, że pracownicy otrzymają 25% wzrostu wynagrodzenia w ciągu czterech lat.
Zaproponowano także lepszą opiekę zdrowotną i świadczenia emerytalne, 12 tygodni płatnego urlopu rodzicielskiego, a także zwiększono by wpływ członków związków zawodowych na kwestie bezpieczeństwa i jakości.
Jednak początkowo związek zakładał 40-procentową podwyżkę płac i prawie 95% członków związków zawodowych, którzy głosowali, odrzuciło umowę.
Wielu nadal jest niezadowolonych z korzyści utraconych podczas negocjacji kontraktowych wiele lat temu – zwłaszcza z kwestii emerytury, która gwarantowała określone wypłaty po przejściu na emeryturę.
Obecnie firma wpłaca środki na konta inwestycyjne pracowników, znane jako 401(k), a ich wartość zależy od siły rynku akcji.
„Po prostu zabrali nam wszystko. Zabrali nam emerytury, zabrali nam premie, na których ludzie polegają” – mówi Mari Baker, 61 lat, która zaczęła pracę w Boeing w 1996 r., a obecnie pracuje jako kitter, nadzorując narzędzia używane w fabrykach.
Nazywa odrzucenie umowy „policzkiem w twarz”, ale mówi, że martwi się, że straci ubezpieczenie zdrowotne pod koniec miesiąca, jeśli strajk będzie kontynuowany, i czy będzie ją stać na leki na receptę.
Boeing odmówił komentarza na potrzeby tej historii, powołując się na wcześniejsze wypowiedzi dyrektorów, którzy zobowiązali się do naprawienia relacji z pracownikami i podjęcia działań w celu jak najszybszego zawarcia umowy.
Już przed wstrzymaniem działalności firma zmagała się z pogłębiającymi się stratami finansowymi i problemami z odbudową swojej reputacji po serii problemów związanych z bezpieczeństwem.
Nowa dyrektor naczelna Kelly Ortberg, która została mianowana, aby odmienić sytuację w firmie, wezwała pracowników, aby nie strajkowali, ponieważ narazić na szwank „odzyskiwanie firmy”.
W środę firma ogłosiła, że zawieszenie pracy dziesiątek tysięcy pracowników w USA, jako sposób na zaoszczędzenie pieniędzy w odpowiedzi na strajk.
Patrick Anderson, prezes Anderson Economic Group, firmy badawczo-konsultingowej, twierdzi, że Boeing jest firmą „stojącą na krawędzi przepaści”.
Jego firma szacuje, że strajk, który trwał zaledwie tydzień, kosztował pracowników firmy i jej dostawców ponad 100 mln dolarów w postaci utraconych zarobków, a akcjonariuszy ponad 440 mln dolarów, a także poniósł inne straty ekonomiczne.
„Ten strajk zagraża nie tylko zyskom, ale i reputacji firmy w chwili, gdy ta reputacja bardzo ucierpiała” – powiedział.
Pracownicy biorący udział w pikiecie bagatelizują zagrożenie dla firmy, twierdząc, że nie mają nic do stracenia.
„Pracując tutaj przez ostatni rok, nie mogłam pozwolić sobie na płacenie raty kredytu hipotecznego” – mówi 47-letnia Kerri Foster, która dołączyła do Boeinga w zeszłym roku po zakończeniu kariery pielęgniarki, a obecnie pracuje jako mechanik lotniczy.
Foster mówi, że „nie zarabia wystarczająco dużo, aby zapłacić podstawowe rachunki”. Tymczasem koszty utrzymania rosną, podobnie jak raty kredytu hipotecznego i podatki od nieruchomości.
Jest gotowa kontynuować strajk, dopóki nie wzrośnie jej pensja i nie zostanie przywrócona jej emerytura, mimo utraty dochodów w trakcie strajku.
„Już jestem głodna. Chodzi mi o to, że jeśli nie możesz zapłacić rachunków, kiedy idziesz do pracy, to jaka jest różnica?” – mówi.
Ryan Roberson, 38 lat, pracuje w dziale montażu końcowego w Boeing. W środę zabrał ze sobą na pikietę dwójkę z szóstki swoich dzieci.
Jako pracownik Boeinga przez okres krótszy niż rok, plan odrzucony przez związek nie miałby żadnego wpływu na jego wynagrodzenie. Podwyżki dotyczyłyby tylko tych, którzy pracowali dłużej niż rok.
Mówi, że planuje kontynuować strajk, dopóki pracownicy „na tym stanowisku nie będą otrzymywać godziwej płacy”.
Międzynarodowe Stowarzyszenie Mechaników i Pracowników Przemysłu Lotniczego i Kosmonautycznego, związek zawodowy reprezentujący strajkujących, wydał swoim członkom karty debetowe.
Po trzecim tygodniu strajku pracownicy będą otrzymywać 250 dolarów tygodniowo, które zostaną zdeponowane na karcie.
Jak twierdzi Roberson, za 250 dolarów „można kupić mnóstwo Top Ramenu”, mając na myśli bardzo tani makaron instant.
Marc Cisneros, 29 lat, mówi, że strajkuje, „ponieważ biorąc pod uwagę ilość pracy, którą wykonuję i jakość, jaką wytwarzam, wydaje mi się niesprawiedliwe, że nie stać mnie na opłacenie czynszu”.
Twierdzi, że Boeing „sprawia, że żyję w skrajnym ubóstwie, chociaż pracuję 40, 50, 60 godzin tygodniowo”.
Cisneros pracował w Boeingu przez cztery lata. Jego dziewczyna również tam pracuje. Jego matka również tam pracowała, „zarabiając przyzwoite pieniądze”, które utrzymywały jego i jego rodzeństwo.
Twierdzi, że jest dumny, że pracuje w Boeingu i jest rozczarowany brakiem wynagrodzenia od firmy, w której chciałby pracować aż do emerytury.
„To jest niebezpieczne. To wielkie bryły metalu latające po niebie” – mówi.
„Musisz być dumny z jakości (i) wszystkiego, co tutaj robisz. Nasze nazwiska widnieją na każdej rzeczy, którą produkujemy.”