NATO przygotowuje się do przyjęcia ostrzejszego podejścia wobec tego kraju Rosjabezlitosne cyberataki, operacje sabotażowe i włamania z użyciem dronów, co już wywołuje gniew w społeczeństwie Moskwa.
Najwyższy rangą dowódca wojskowy sojuszu ostrzegł, że to po prostu reakcja na groźby ze strony Władimira Putinreżim przestał działać i że NATO musi teraz rozważyć uderzenie w pierwszej kolejności, aby powstrzymać przyszłe ataki.
„Badamy wszystko… W cyberprzestrzeni jesteśmy w pewnym sensie reaktywni. Zastanawiamy się nad byciem bardziej agresywnym lub proaktywnym zamiast reaktywnym” – powiedział admirał Giuseppe Cavo Dragone. „Financial Times”..
Pomimo, że w ostatnich miesiącach Europa stała w obliczu sabotażu kabli na Bałtyku, paraliżujących włamań i naruszeń przestrzeni powietrznej, NATO tradycyjnie unikało ofensywnych operacji cybernetycznych lub bezpośredniej konfrontacji.
Dragone zasugerował jednak, że wkrótce może się to zmienić – podejmując kroki, które kiedyś byłyby postrzegane jako zbyt odważne dla sojuszu obronnego.
„Uderzenie wyprzedzające” można uznać za „akcję obronną”, powiedział, choć przyznał, że jest to dalsze odbiegające od ogólnego podejścia sojuszu do rozwiązywania problemów.
Zapytał: „Opcją mogłoby być bycie bardziej agresywnym w porównaniu z agresywnością naszego odpowiednika. (Kwestie są następujące): ramy prawne, ramy jurysdykcyjne, kto to zrobi?
Od tego czasu rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych odpowiedziało na oświadczenie Dragone, mówiąc: „Uważamy oświadczenie Giuseppe Cavo Dragone o możliwości uderzenia wyprzedzającego na Rosję za wyjątkowo nieodpowiedzialny krok, wskazujący na gotowość sojuszu do dalszego zmierzania w kierunku eskalacji.
Najwyższy rangą dowódca wojskowy sojuszu ostrzegł, że samo reagowanie na groźby ze strony reżimu Władimira Putina (na zdjęciu) już nie działa
Rumunia, granicząca z Ukrainą, w środę wcześnie rano wysłała myśliwce po nowym wtargnięciu dronów na jej terytorium. Na zdjęciu: piloci rumuńskich sił powietrznych latający na myśliwcach F-16 w sierpniu
„Postrzegamy to (oświadczenie Dragona) jako celową próbę podważenia wysiłków na rzecz rozwiązania kryzysu ukraińskiego” – dodała rzeczniczka Maria Zacharowa.
Według Zacharowej „osoby składające takie oświadczenia muszą zdawać sobie sprawę z zagrożeń i możliwych konsekwencji, także dla samych członków sojuszu”.
Sojusznicy z Europy Wschodniej – znajdujący się na pierwszej linii rosyjskiej ingerencji – od dawna domagają się silniejszej reakcji.
Bałtycki dyplomata ostrzegł, że jeśli NATO po prostu będzie nadal reagować, zachęca Rosję, aby „w dalszym ciągu próbowała, nadal nas raniła”.
„Zwłaszcza gdy wojna hybrydowa jest asymetryczna – kosztuje ich niewiele, a nas dużo. Musimy starać się wykazać większą pomysłowością” – dodali.
Nawet udane operacje NATO obnażyły luki prawne. W Finlandii załoga powiązanego z Rosją statku „floty cieni”, podejrzanego o przecięcie krytycznych podwodnych kabli, wyszła na wolność, gdy atak miał miejsce na wodach międzynarodowych.
Zapytana, czy to orzeczenie faktycznie daje Rosji swobodę w obszarze offshore, minister spraw zagranicznych Finlandii Elina Valtonen odpowiedziała szczerze: „Tak, i to jest problem”.
NATO wskazuje na swoją misję Baltic Sentry – rozszerzoną po wielu incydentach sabotażowych – jako dowód na to, że zdeterminowany pokaz siły może powstrzymać rosyjskie intrygi.
Dragone podkreślił, że od początku istnienia Baltic Sentry nie wydarzyło się nic, co wskazywałoby na to, że misja działa.
Podkreślił jednak także trudności, przed którymi stoi NATO ze względu na zasady, które ograniczają zachodnie demokracje, ale nie Kreml.
Sojusz i jego członkowie mają „znacznie więcej ograniczeń niż nasz odpowiednik ze względu na etykę, prawo i jurysdykcję”. To jest problem. Nie chcę powiedzieć, że jest to pozycja przegrana, ale jest to pozycja trudniejsza niż pozycja naszego odpowiednika” – przyznał.
Valtonen powtórzył, że NATO musi zachować spokój i rozwagę, sugerując, że niekoniecznie konieczne jest bardziej agresywne podejście.
„Powinniśmy także cofnąć się o krok i naprawdę przeanalizować, czego szuka agresor. W takim razie prawdopodobnie nie powinniśmy wpadać w histerię. Mamy swój własny podręcznik i powinniśmy mu zaufać, ponieważ jest dość solidny” – powiedział.
Kluczowa linia kolejowa łącząca Warszawę z południowo-wschodnią Polską została uszkodzona w wyniku eksplozji, co premier określił jako „bezprecedensowy akt sabotażu”. Na zdjęciu: Siły specjalne i policja prowadzą czynności na miejscu zniszczonego odcinka torów kolejowych w pobliżu stacji kolejowej Mika
Polskie władze potwierdziły, że jeden akt sabotażu i drugi incydent „z dużym prawdopodobieństwem” miał charakter sabotażu, który miał miejsce w weekend, a urzędnicy ostrzegają, że atak mógł zostać zarządzony przez zagraniczne służby wywiadowcze
Jednak za kulisami szefowie obrony uważają, że presja będzie tylko rosnąć, w miarę jak Rosja będzie szukać nowych sposobów uderzenia na terytorium NATO bez wywoływania formalnej reakcji wojskowej.
Oświadczenia nadchodzą nieco ponad 2 tygodnie po eksplozji, która spowodowała uszkodzenie linii Warszawa-Lublin łączącej stolicę Polski z granicą ukraińską.
Mocno sugerując podejrzenie zaangażowania Rosji, premier Polski Donald Tusk powiedział wcześniej, że sprawcy zostaną złapani „niezależnie od tego, kim są ich zwolennicy”.
Maszynista po raz pierwszy zgłosił nieprawidłowości na torach 14 listopada około godziny 7:40 czasu lokalnego, co doprowadziło do kontroli, która wykazała uszkodzony odcinek w pobliżu Miki, około 100 km na południowy wschód od Warszawy.
Władze podały, że w pociągu podróżowało dwóch pasażerów i kilku pracowników, ale nie zgłoszono żadnych obrażeń.
Niecały tydzień później, 19 listopada, członkowie NATO, Rumunia i Polska, uruchomili myśliwce po rosyjskich atakach na Ukrainę, a Bukareszt stwierdził, że dron naruszył przestrzeń powietrzną kraju.
Mołdawia, która leży pomiędzy Rumunią a Ukrainą, również zgłosiła naruszenie bezpieczeństwa za pomocą dronów, wzywając ambasadora Rosji.
Rumunia i Mołdawia wielokrotnie były świadkami naruszeń ich przestrzeni powietrznej, w tym fragmentów dronów spadających na ich ziemię, po inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 r.
Incydent jest najnowszym z serii obserwacji dronów w Europie kontynentalnej, których częstotliwość wzrosła od września, kiedy ponad 20 rosyjskich dronów naruszyło polską przestrzeń powietrzną.
Pochodzenie kilku z tych bezzałogowych statków powietrznych (UAV) jest nieznane, ale przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen określiła je jako „wojnę hybrydową” prowadzoną przez prezydenta Rosji Władimira Putina.


















