To kilka najcięższych tygodni w kampanii, kiedy wyścig prawie się kończy, a na jedyne pytanie, na które każdy chce odpowiedzieć, nie ma odpowiedzi. Bombardują nas sprzeczne sondaże. Kamala Harris w Michigan ma trzy punkty przewagi. Nie, czekaj, ona jest w dół o dwie. Tego samego dnia? Skonsultuj się z średnia sondażowa na stronie internetowej FiveThirtyEight. Harris prowadzi w sondażach ogólnokrajowych Donalda Trumpa od 10 października wynosi 2,5 proc. Jej przewaga w sondażach ogólnokrajowych nad Trumpem 10 września? Było to 2,5 proc. Witamy ponownie w niewzruszonej rzeczywistości prawie pięćdziesięciu pięciu narodów.
Oczywiście nie powstrzymuje to obu stron od robienia tego, co zawsze. W przypadku Demokratów wydaje się, że jest to tydzień, w którym wybuchła ich tradycyjna panika przedwyborcza. Stratedzy ostrzegają obecnie, że Harris „platerowany”, że „musi być bardziej agresywna” i że musi na nowo odkryć siebie jako centristkę, aby „przypieczętować umowę.” W ostatnich dniach czytałem artykuły analizujące jej wyzwania wyborcy płci męskiej, Czarni wyborcy płci męskiej, Arabscy wyborcy, wyborcy latynoscy, Wyborcy z Pensylwanii, Michigan i Wisconsin. Ona też najwyraźniej ma Problem BidenaA Problem z Bibioraz problem huraganu.
Kiedy w środę ogłoszono, że Harris zebrała na swoją kampanię ponad miliard dolarów w najkrótszym czasie w historii – i więcej niż Trump zebrał przez cały rok – Waszyngton Post zgłoszone na obawie jej kampanii, że może to być dla niej zła wiadomość, co zniechęci darczyńców, którzy mogliby pomyśleć, że zebrała już więcej niż wystarczającą ilość pieniędzy, aby wygrać. Tak wielu kandydatów Demokratów, począwszy od Harrisa wzwyż, wysyła pilne apele o zbiórkę pieniędzy, ostrzegając, że wkrótce przegrają, na co demokratyczny agent polityczny Simon Rosenberg poskarżył się w czwartek, że „codziennie robimy przeciwko sobie wściekłość”. Przez tygodnie Harris był krytykowany za brak odpowiedzi na pytania mediów. Jednak po tym, jak w ciągu ostatnich kilku dni rozpoczęła atak medialny, rozmawiając z różnymi mediami, m.in podcast „Zadzwoń do tatusia” do „60 minut”, a Czasy analiza skupiła się na „sztuce uników” Harris w jej odpowiedziach na pytania, które w końcu zadawała – chociaż Trump całkowicie uniknął ten sam fragment wywiadu „60 minut”, w którym Harris został potępiony za udział.
Gdyby zmartwienia Demokratów były zasobem naturalnym, nie byłoby już nigdy więcej kryzysu energetycznego. I żeby było jasne, czasami to szaleństwo jest całkowicie uzasadnione. Ja na przykład potraktowałem to bardzo poważnie, gdy czołowy ogólnokrajowy dziennikarz polityczny, relacjonujący wybory prezydenckie od lat osiemdziesiątych, powiedział mi pewnego dnia, że gdyby wybory odbyły się dzisiaj, Trump wygrałby.
Republikanie cierpią jednak na odwrotną przypadłość – formę wrodzonej nadmiernej pewności siebie, która pochodzi bezpośrednio od przywódcy, który na nowo stworzył GOP na swój przechwalający się wizerunek. W Trumpworld nigdy nie ma złych sondaży ani złych debat. Trump twierdzi, że jego przewaga „z dnia na dzień rośnie”. W czwartek zamieścił nawet coś, co wyglądało na wewnętrzną notatkę od swojego ankietera, pokazującą mu przewagę we wszystkich siedmiu stanach, na których toczyły się bitwy. A kto będzie się z nim kłócił na jego własnej platformie w mediach społecznościowych, nieważne, że w tym tygodniu sondaży, podobnie jak we wszystkich pozostałych tygodniach, Harris (bardzo) o włos go pokonuje. Trump to jedyny kandydat mojego życia, który w najnowszym sondażu Rasmussena może wzbudzić godny zaufania oklaski. Można go skazać, upokorzyć, przegrać w wyborach, ale jakoś zawsze jest w ataku, nigdy w defensywie.
Prawicowe media z radością poszły za Trumpem w tryb wiecznej ofensywy. W czwartek rano na stronie internetowej Fox News doszło do istnej burzy: „Wiceprezes Harris natrafił na aktualizację dotyczącą huraganu”. „To jak dotąd najgorszy tydzień Harrisa”. „Kamala Harris wzdryga się podczas niezręcznego wyczynu przy piwie”. „Walki Harrisa z wyborcami klasy robotniczej w Michigan otwierają drogę dla Trumpa”. Kiedy opublikowano nowe dane gospodarcze, większość serwisów informacyjnych określiła je jako dobrą wiadomość: roczna stopa inflacji spadła do 2,4 procent, najniższego poziomu od trzech lat. W telewizji Fox pojawiła się kolejna przerażająca opowieść o gospodarce Bidena-Harrisa: „Właśnie opublikowano raport o inflacji – a ceny rosły szybciej, niż przewidywali ekonomiści”.
Ale tak naprawdę Republikanie wiedzą to samo, co Demokraci. Jest zbyt blisko, aby orzec – wszystko to oznacza, że wibratory, podobnie jak wibratory tego lata, prawdopodobnie będą miały niewielki wpływ na wynik wyborów w 2024 roku.
Nawiasem mówiąc, nie jest to argument za wycofaniem się, choć może to być kuszące. Należy przedstawić mocne argumenty na to, że ograniczenie emisji jest częścią tego, co w pierwszej kolejności wpędziło kraj w te kłopoty. Po tym, jak Trump przegrał wybory w 2020 r. i próbował unieważnić ich wyniki, wielu Republikanów, a także Demokratów uważało, że były prezydent, pokonany i wygnany z powrotem do Mar-a-Lago, jest skończony. Wycofali się. „Donald Trump będzie postacią drugoplanową” – z przekonaniem przewidywał na początku 2021 r. pierwszy szef sztabu Białego Domu Bidena, Ron Klain. Ten cytat pochodzi z nadchodzącej książki Boba Woodwarda: „Wojna”, prześladuje mnie, odkąd przeczytałem w tym tygodniu egzemplarz przedpremierowy.
Rzecz w tym, że odwrócenie wzroku od Trumpa może być dobre dla duszy, ale może się skończyć bardzo źle dla kraju.
Aby nie pozostać obojętnym, daję mały rzut oka na nagłówki Trumpa w tym tygodniu, które obejmują potajemne wysłanie przez Trumpa Władimira Putina COVID testowania sprzętu podczas pandemii, za pośrednictwem książki Woodwarda i potwierdzonej przez Kreml, po Trumpa rozpowszechniającego teorie spiskowe na temat niedawnych huraganów w nadziei na uzyskanie przewagi politycznej. Jego kłamstwa na temat śmiercionośnych burz były zarówno obszerne, jak i fałszywe; prawdopodobnie nie zdziwi nikogo, kto poświęci choćby odrobinę uwagi, że kłamstwa dotyczyły nikczemnych twierdzeń o kradzieży federalnych pieniędzy na pomoc dobrym, uczciwym, ciężko pracującym Amerykanom i kierowaniu ich do podejrzanych imigrantów. Kolejny temat w tym tygodniu – oczywista wyższość genów Trumpa i „złe geny”, które były odpowiedzialne za morderstwa dokonane przez, jak się domyślacie, podejrzanych imigrantów.
Podczas czwartkowego przemówienia w Detroit Economic Club Trump wściekł się, że Harris zamieni kraj w piekło takie jak samo Detroit, a następnie obiecał, że jako prezydent nałoży ogromne cła na resztę świata, nawet do „1000 procent”, czego skutki gospodarcze mogłyby z dużym prawdopodobieństwem zamienić kraj w prawdziwe piekło. Inne niedawne skargi na Harris obejmują to, że zniszczy Pensylwanię i uczyni z niej miejsce „ciemności i rozpaczy”, że jest „osobą całkowicie niekompetentną i źle wyposażoną” oraz że jest kłamcą, która nigdy nie pracowała w McDonald’s latem pracę w czasie studiów, chociaż faktycznie to zrobiła.
Od Republikanów – nawet tych wysoce stronniczych – wymaga się dużego odwracania wzroku, aby udawać, że jest to całkowicie właściwe zachowanie ze strony człowieka, na którego planują głosować w trzech kolejnych wyborach. Ale jeszcze bardziej niezwykłe jest to, że będą trzymać się Trumpa, nawet jeśli to zrobią Czy zwracanie uwagi i wyrażanie całkowitego przerażenia tym, co robi i mówi. Charakterystyczne rozczarowanie tymi wyborami, w porównaniu z dwoma poprzednimi występami Trumpa, to nie tyle szok, jaki wywołał MAGA tysiące wiwatujących Trumpa na jego wiecach, ale cichsza okropność tych, którzy wiedzieli lepiej i i tak ułatwili jego powrót. Mam tu na myśli gubernatora Ohio, Mike’a DeWine’a, pochodzącego ze Springfield w stanie Ohio i pod każdym względem człowieka w większości przyzwoitego i honorowego. DeWine był na tyle oburzony obelgami Trumpa na temat jego rodzinnego miasta i mieszkających tam pracowitych, legalnych Haitańczyków, że zaczął o tym mówić. Poszedł do telewizji. Napisał op-ed w Czasy. Udzielił wywiadu. A na koniec powiedział: Oczywiście, że nadal głosuję na Trumpa.
Nie wiem, co stanie się za niecałe cztery tygodnie, ale wiem jedno: kiedy będę wspominać wybory w 2024 r., pomyślę o wszystkich Mike’ach DeWinesach. Gdzie był ich przycisk paniki? Czy to nie czas, żeby w to uderzyć? ♦