W czwartek Donald Trump stanął na Wall Street, przed nim zgromadził się euforyczny tłum amerykańskiej elity biznesowej i uderzył w dzwon, rozpoczynając poranne notowania na giełdzie.
Nastrój był uroczysty. Nie tylko prezydent-elekt właśnie był nazwany Człowiekiem Roku Timeale od czasu jego wyboru giełda, która już mocno zwyżkowała, wzniosła się na nowy poziom.
Dla Trumpa, którego wystąpienia publiczne od czasu zwycięstwa w wyborach w zeszłym miesiącu były stosunkowo oszczędne, wizyta ta przypomniała, jak dużą wagę przywiązuje do opinii rynku.
Ale czy historia uzna jego pojawienie się za zapowiedź kolejnego boomu gospodarczego – czy też zapowiedź śmierci – okaże się w odpowiednim czasie.
Trump obejmuje urząd z gospodarką amerykańską, która według ostatnich słów szefa amerykańskiego banku centralnego, Jerome’a Powella, jest obiektem zazdrości wielu innych krajów, z solidnym wzrostem na poziomie 2,8%, bezrobociem na poziomie blisko historycznie najniższym na poziomie 4,2% i tajemniczym składnikiem znanym jako „produktywność” na łzę.
Ich połączenie doprowadziło do tego, że amerykańskie akcje osiągnęły rekordowe poziomy: indeks Dow Jones Industrial Average jest na dobrej drodze, aby zakończyć rok wzrostem o ponad 17%.
S&P 500, większy indeks obejmujący 500 największych amerykańskich firm, wzrósł od stycznia o 28%, podczas gdy Nasdaq, na którym dominują firmy technologiczne, wzrósł o ponad 40%.
Inwestorzy mają nadzieję na więcej, gdyż oczekuje się, że administracja Trumpa poluzuje przepisy i zatwierdzi przejęcia, które mogły zostać poddane ostrej ocenie za rządów prezydenta Joe Bidena.
W czwartek na giełdzie zgromadzili się najwięksi przedstawiciele świata biznesu, w tym szef Goldman Sachs David Solomon i szef Target Brian Solomon. Prezydenta-elekta powitano nieprzerwanymi brawami i gwizdami, które później ustąpiły miejsca skandom „USA! USA!”
Jego wizyta była stosunkowo rzadkim wystąpieniem urzędującego lub byłego prezydenta.
Analitycy ostrzegają jednak, że obecne maksima mogą być trudne do utrzymania w nadchodzącym roku.
Tworzenie miejsc pracy już spowalnia, a wiele priorytetów Trumpa – w tym cięcia wydatków rządowych, wznoszenie sztywnych, szeroko zakrojonych barier handlowych i rozpoczynanie masowych deportacji migrantów – jeśli zostaną wprowadzone w życie, może stanowić dalsze wyzwania dla wzrostu gospodarczego.
Choć trwa debata na temat tego, ile faktycznie zrobi prezydent, propozycje budzą niepewność i mogą spowodować znaczne zakłócenia, powiedział Mark Zandi, główny ekonomista Moody’s Analytics.
„Uważam, że całość polityki, jeśli zostanie wdrożona w stopniu określonym przez prezydenta, będzie problematyczna dla gospodarki” – powiedział.
W czwartek na giełdzie Trump w swoich komentarzach skupiał się na innych elementach swojego programu, bardziej przystępnych dla rynków: obietnicach obniżenia podatków z 21% do 15% dla przedsiębiorstw produkcyjnych w Ameryce, cięciu przepisów i przyspieszeniu uzyskiwania zezwoleń rządowych.
„Elektrownia atomowa – powiedziałbym, że tydzień wystarczy. Co o tym myślisz?” – powiedział, wywołując śmiech.
Podobna polityka, która według Zandiego byłaby dobra dla zysków przedsiębiorstw, jeśli niekoniecznie dla gospodarki, znacząco podniosła ceny akcji podczas pierwszej kadencji Trumpa.
Wielokrotnie przytaczał te osiągnięcia jako oznakę sukcesu swojej administracji, zwłaszcza na początku.
Jednak rynek cofnął się podczas wojen handlowych z sojusznikami i Chinami, a następnie zanurkował na początku pandemii Covid-19, po czym szybko się ożywił.
Ostatecznie indeks S&P 500 zyskał za jego kadencji ponad 67%, co jest rekordem pobitym przez prezydentów Billa Clintona w latach 90. i Baracka Obamę w ciągu pierwszych czterech lat jego kadencji.
Pod rządami Bidena indeks wzrósł dotychczas o 59%. Nie chce przewidzieć, czy Trump będzie w stanie powtórzyć ten wynik.
Zapytany na giełdzie, co inwestorzy powinni kupować w oczekiwaniu na przyszłość, Trump, co jest nieco nietypowe, odmówił.
„Nie chcę dopuścić do sytuacji, w której oni to zrobią i będziemy mieli spadek czy coś” – powiedział, po czym dodał: „W dłuższej perspektywie to będzie kraj jak żaden inny”.