Plotki przed debatą były niemal jednomyślne: wyborcy wiedzą prawie wszystko, co muszą wiedzieć o Donaldzie Trumpie, ale wciąż zastanawiają się nad Kamalą Harris i jej planami prezydenckimi. Dla Demokratów, którzy skrzywił się na ostatnie sondażeto może być dobra wiadomość — wciąż ma pole do rozwoju, bo wyborcy będą o niej częściej słyszeć.
Debata była dla niej najlepszą okazją do przedstawienia swoich racji. Czy jednak tak zrobiła?
Zasadniczo, są trzy kluczowe wnioski z debaty. Po pierwsze, Harris zrobiła sobie wiele dobrego; po drugie, Trump potwierdził najpoważniejsze wątpliwości każdego, kto nie był mocno po jego stronie. Ale trzeci wniosek dopiero się okaże: jeśli Trump nie poniesie żadnych szkód politycznych w wyniku tej debaty, oznacza to, że jest jeszcze bardziej odporny na tradycyjne odpływy i przypływy polityki, niż sobie wyobrażaliśmy.
Przeanalizujmy, co się wydarzyło.
Harris wiedziała, co chce osiągnąć i osiągnęła. Zrobiła to na tyle dobrze, że ludzie Trumpa mogli podejrzewać, że przemycono ukryty prompter. Wielokrotnie mówiła o swoich planach obniżenia kosztów mieszkaniowych, ulg podatkowych dla nowych rodziców, a słyszeliście, że nie zakaże szczelinowania i posiada broń?
Ale być może jeszcze bardziej imponujące jest to, że Harris uczyniła z tego noc Trumpa — w najgorszy możliwy sposób. Kampania uzbroiła Harrisa w serię drutów detonujących, mając nadzieję, że Trump nie będzie w stanie oprzeć się ich uruchomieniu. Trump nie tylko połknął przynętę, ale przyniósł też kilka swoich, o które się potykał. To tak, jakby Lucy pojawiła się z pół tuzinem piłek futbolowych do kopnięcia dla Charliego Browna, a sam Charlie przyniósł jeszcze kilka dla pewności.
Fakt, że Trump miał więcej czasu na przemówienie, nie będzie powodem do narzekań ze strony obozu Harrisa; prawdopodobnie przyznaliby mu o wiele więcej minut.
Harris wiedziała dokładnie, czego szuka, gdy drwiła z Trumpa, że tłumy opuszczają jego wiece „z nudy i wyczerpania”. Wiedziała, że nie mógł się powstrzymać od stwierdzenia, że jego tłumy są większe, że musi płacić swoim zwolennikom za uczestnictwo. Ale nawet zespół Harris nie mógł się spodziewać, że Trump natychmiast wróci do „milionów i milionów” nielegalnych imigrantów i twierdzeń, że „zjadają psy! Zjadają koty!” (Jak mógłby powiedzieć komentator sportowy Warner Wolf: „Mogłeś wyłączyć swoje odbiorniki w tym momencie”.
Bardziej ogólnie, Harris przewidywała, że Trump ucieknie się do „największych hitów Donalda”. Chce przekonać kraj, by odwrócił się od Trumpa i gdy tylko powiedziała, że Trump został „zwolniony przez 81 milionów wyborców”, zobaczyła, jak Trump głęboko zanurza się w króliczą norę „skradzionych wyborów 2020”. Niemal zaprosiła Trumpa do deklarowania niezwykłej neutralności między Rosją a Ukrainą, a następnie argumentowała, że z Trumpem u władzy Putin siedziałby w Kijowie, a następnie wpatrywałby się w Polskę — i że tak się składa, że w Pensylwanii mieszkają setki tysięcy polskich Amerykanów.
Nawet optyka działała na korzyść Harris. Przebiła Trumpa na początku debaty, przechodząc na jego i uścisk dłoni. Na pewno nie bała się, że będzie postrzegana jako mniejsza od Trumpa.
Podczas debaty wielokrotnie spoglądała na niego, atakując wszystko, od jego osiągnięć w kwestii rasy, przez problemy globalne, po odmowę wsparcia go przez tak wielu jego najważniejszych współpracowników. Trump uparcie patrzył naprzód — co było jasne w okazjonalnych dwustrzałowych spotkaniach. Była to jedna z wielu kluczowych różnic między debatą Trumpa z prezydentem Joe Bidenem, który często wyglądał apatycznie na podzielonym ekranie w telewizji.
Będziesz w stanie ocenić, co zwolennicy Trumpa sądzą o tej debacie, po ich ostrej krytyce moderatorów za wielokrotne sprawdzanie faktów Trumpa, a nie Harris. Część tej nierównowagi może wynikać z nierównowagi kłamstw obu kandydatów, ale prawdą jest, że David Muir i Linsey Davis z ABC nigdy nie podjęli kwestii, dlaczego Harris zmieniła zdanie w tak wielu kluczowych kwestiach.
Jak źle zdaniem Republikanów poszło, przekonacie się, jeśli grupa senatorów i członków Izby Reprezentantów zacznie czytać przepisy dotyczące sposobu zastąpienia kandydata po jego nominacji – tak jak niektórzy chcieli to zrobić po publikacji taśmy Access Hollywood w 2016 r.
Ale nie, Trump nie rezygnuje z ubiegania się o nominację Partii Republikańskiej; ma nad nią całkowitą kontrolę i z pewnością ma duże szanse na powrót do Białego Domu, nawet po fatalnej debacie.
W dniach po debacie śledźcie sondaże. Nie oznaczają one wszystkiego — liczy się dzień wyborów — ale wkrótce dowiemy się, jak głęboko zakorzenione są nastroje wokół Trumpa i czy Harris musi znaleźć inny sposób na pozyskanie kilku niezdecydowanych wyborców w spolaryzowanym elektoracie.