Richard J. Evans jest jednym z czołowych światowych ekspertów w dziedzinie nazistowskich Niemiec i autorem ostatecznego, trzytomowego sprawozdania z historii Niemiec od 1918 do 1945 roku. Emerytowany profesor historii na Uniwersytecie Cambridge, Evans właśnie wydał swoją najnowszą książkę, „Ludzie Hitlera: Twarze Trzeciej Rzeszy”, analiza życia poszczególnych nazistów, od przywódców, takich jak Himmler i Goebbels, po niższych rangą sług reżimu.

Przeczytałem trylogię Evansa o Trzeciej Rzeszy w 2016 r., między zwycięstwem wyborczym Donalda Trumpa a jego inauguracją, z powodu jakiejś kombinacji chorobliwego niepokoju i być może potrzeby przypomnienia, że ​​sprawy zawsze mogą być o wiele gorsze, niż się wówczas wydawało. I rzeczywiście, we wstępie do tej najnowszej książki pyta: „Jak wyjaśnić wzrost i triumf tyranów i szarlatanów?” i jasno daje do zrozumienia, że ​​projekt był motywowany chęcią zrozumienia wzrostu prawicowych polityków na całym świecie w ciągu ostatniej dekady.

Niedawno rozmawiałem przez telefon z Evansem. Podczas naszej rozmowy, która została zredagowana pod kątem długości i przejrzystości, omawialiśmy różne sposoby, w jakie historycy próbowali zrozumieć osobowość Hitlera, jak zmieniające się trendy w historii Niemiec zmieniły nasze rozumienie nazistów i dlaczego wielu najbliższych współpracowników Hitlera było źle rozumianych.

W książce piszesz, że pomysł na nią zrodził się częściowo z powodu nowych prac naukowych na temat nazistów, które pojawiły się po ukończeniu trylogii. Jakie to były nowe prace naukowe i dlaczego sprawiły, że pomyślałeś, że chcesz to zrobić?

Cóż, istniał pewien prawdziwy opór przeciwko biografiom, zwłaszcza wśród niemieckich historyków, aż do przełomu wieków. Oczywiście, teoria historii wielkiego człowieka, kult jednostki w nazizmie, wszystko to sprawiło, że pomysł przyjęcia podejścia biograficznego stał się raczej niemodny. Po napisaniu mojej trzytomowej historii narracyjnej ruchu nazistowskiego i Trzeciej Rzeszy, przeszedłem do innych tematów. Ale zaangażowanie w kilka seriali telewizyjnych, które przyjęły podejście biograficzne, uświadomiło mi, że pomimo całej mojej pracy, tak naprawdę nie znałem wielu czołowych postaci, nie wspominając o innych niżej w łańcuchu dowodzenia w ruchu nazistowskim. A w międzyczasie historycy stali się znacznie mniej uczuleni na ideę biografii, więc pojawiła się cała masa biografii.

Oczywiście, co ciekawe, była cudowna dwutomowa biografia Hitlera autorstwa Iana Kershawa. Ale także znakomita biografia Ernsta Röhma autorstwa Eleanor Hancock, biografie Goebbelsa i Himmlera autorstwa Petera Longericha i cała seria innych, kończąca się dużą, niemiecką, dwutomową biografią Hitlera autorstwa Volkera Ullricha, która dodała więcej szczegółów do Kershawa. A na dodatek było też wiele nowych dokumentów, co jest zadziwiające. Można by pomyśleć, że wszystko zostało ujawnione, ale to wcale nie było prawdą. Tak więc, trzydzieści dwa tomy pamiętników Goebbelsa. Księga spotkań Himmlera ukazała się w dwóch tomach, a drugi tom zaledwie kilka lat temu, po tym, jak została odkryta w mało znanym rosyjskim archiwum. Kilka lat temu napisałem biografię Erica Hobsbawma, marksistowskiego historyka, co także sprawiło, że zainteresowałem się pisaniem biografii i biograficznymi podejściami do nazizmu.

Powiedziałeś, że istniał pewien sceptycyzm co do idei biografii i teorii historii wielkiego człowieka wśród Niemców. Wiem, że istniały pewne niemieckie biografie Hitlera, takie jak słynna biografia Joachima Festa, na początku lat siedemdziesiątych. Ale mówisz, że ze względu na doświadczenie nazizmu istniał pewien opór przed kontynuowaniem biografii czołowych postaci nazistowskich w Niemczech?

Dokładnie tak. Joachim Fest był konserwatywnym dziennikarzem, nie historykiem akademickim, i napisał tę książkę, która była jedną z pierwszych ogólnych historii nazizmu, w 1970 roku, zatytułowaną „Oblicze Trzeciej Rzeszy”, która faktycznie opierała się na rozdziałach biograficznych czołowych nazistów i kilku reprezentatywnych postaciach. I nic takiego nie zostało zrobione od tamtej pory. I tak, w pewnym sensie, moja książka jest oparta na książce Festa, dlatego nadałem jej podtytuł „Oblicza Trzeciej Rzeszy”. Ale oczywiście teraz wiemy o wiele więcej niż Fest. I jak powiedziałem, prawdziwy punkt zwrotny nastąpił na przełomie wieków — więc całkiem niedawno.

Masz na myśli punkt zwrotny, w którym więcej osób w Niemczech zaczęło się tym interesować?

Dokładnie tak. Kiedy zaczynałem pracę nad współczesną historią Niemiec, czołowi historycy w Niemczech w tamtym czasie, tacy jak Hans-Ulrich Wehler, mieli to cudowne określenie potępiające ludzi, którzy przyjęli podejście biograficzne, które brzmiało: „personalizacja historiografii,” co oznacza „personalizowanie historiografii”. I rzeczywiście, wielkie klasyczne dzieła historii nowożytnej, powstałe w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, prawie w ogóle nie zawierały ludzi i z pewnością nie zawierały cytatów z poszczególnych osób. Przyjęły o wiele bardziej wzniosłe podejście i wykorzystały podejścia nauk społecznych, a w szczególności socjologię funkcjonalistyczną. Odeszliśmy od tego.

To ciekawe, bo nie jest oczywiste, że to byłaby niemiecka odpowiedź na zbrodnie III Rzeszy. Można by po prostu powiedzieć: „Cóż, jeśli jesteś krajem, który to popełnił, chcesz zrzucić winę na osobowości kilku szalonych jednostek, zamiast szukać szerszych podejść”.

Trzeba wrócić do okresu bezpośrednio powojennego, kiedy to miało miejsce wiele procesów o zbrodnie wojenne ocalałych przywódców nazistowskich. Ale większość małych rybek, jak to się mówi, uciekła, a w Niemczech Zachodnich panowała narodowa amnezja. Dopiero po 1968 roku i zmianie pokoleniowej, która nastąpiła wtedy wraz z buntami studentów itd., wszystko zaczęło się zmieniać — szczególnie po zjednoczeniu Niemiec w 1990 roku, kiedy to odbyło się więcej procesów o zbrodnie wojenne. Holocaust staje się centrum podejść historycznych, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, ale także gdzie indziej. Skupiono się więc na odpowiedzialności indywidualnej i ściganiu pozostałych zbrodniarzy wojennych, którzy przeżyli, z których większość jest już w dość podeszłym wieku. Ale był długi okres, w którym to podejście nie było naprawdę przyjęte.

Jak napisanie tej książki zmieniło Twój pogląd na Hitlera?

Cóż, postanowiłem wrócić do oryginalnych źródeł, co powiedział mój stary nauczyciel w Oksfordzie, Martin Gilbert. Byłem jego ostatnim uczniem na studiach licencjackich, zanim został oficjalnym biografem Winstona Churchilla. I zawsze odsyłał mnie do źródeł i mówił: „Hej, nie przejmuj się argumentami i czytaniem innych historyków”. Więc w tym przypadku posłuchałem jego rady i przebrnąłem przez nowe, duże, opatrzone komentarzami, naukowe dwutomowe wydanie „Mein Kampf”, wielotomowe wydania jego przemówień, pism, deklaracji itd., i pojawiło się wiele nowych rzeczy.

Source link