Pamiętasz „wielkie kłamstwo”? W 2020 r. Donalda Trumpa przegrał wybory prezydenckie, więc Republikanie po prostu bezczelnie kłamali i nalegali, aby wygrał.
W 2024 roku mamy nowe powyborcze kłamstwo Partii Republikańskiej. Mówią, że Trump nie tylko wygrał, ale i wygrał duży. Zdobył A osuwisko. Wygrał historyczny mandat dla swojego programu „Maga”.
I to oczywiście sam Trump podczas wieczoru wyborczego jako pierwszy szerzył to imponujące i egoistyczne kłamstwo, powołanie jego zwycięstwo „politycznym zwycięstwem, jakiego nasz kraj nigdy wcześniej nie widział” i twierdzenie, że „Ameryka dała nam bezprecedensowy i potężny mandat”.
Republikańscy politycy, mistrzowie dyscypliny w przekazie, szybko poszli w ich ślady. Przedstawicielka Elise Stefanik nazwała ją wygraną „historyczne osunięcie się ziemi” podczas gdy senator John Barroso nazwał Trumpa „a „ogromne osunięcie się ziemi”. „5 listopada wyborcy zdecydowanie wybrali Donalda Trumpa z mandatem do radykalnych zmian i zasługują na to” napisał Doge współprzewodniczą Elonowi Muskowi i Vivekowi Ramaswamy’emu w „Wall Street Journal” z 20 listopada.
Nic z tego nie jest prawdą. Tak, Trump wygrał głosowanie powszechne i kolegium elektorów. Tak, Republikanie wygrali Senat i Izbę. Jednak wbrew zarówno temu, co mówią Republikanie, jak i zapierających dech w piersiach nagłówków oraz gorących komentarzy wiodących mediów („tubalny”, „pogrom”, „uciekające zwycięstwo”), w marginesie zwycięstwa tak naprawdę nie było nic historycznego ani wielkiego.
Powtarzaj za mną: nie było „osuwisko”. Nie było „wydmuch”. Nie było „zamaszysty” mandatu udzielonego Trumpowi przez elektorat. Liczby nie kłamią.
Najpierw rozważmy głosowanie powszechne. Tak, Trump stał się pierwszym Republikaninem od dwudziestu lat, który zdobył powszechne głosowanie. Jednak według wyników z CNN, Raport polityczny Cookaoraz New York Timesanie zdobył większości głosów. Barack Obama zrobił to zarówno w 2008, jak i 2016 r., Joe Biden zrobił to w 2020 r., ale Donaldowi Trumpowi nie udało się tego zrobić w 2024 r.
A margines zwycięstwa byłego prezydenta nad Harrisem wynosi zaledwie 1,6 punktu procentowego, „mniejszy niż w przypadku każdego zwycięskiego prezydenta od 1888 r., z wyjątkiem dwóch: Johna F. Kennedy’ego w 1960 r. i Richarda M. Nixona w 1968 r.”, jak wynika z analizy opublikowanej w czasopiśmie „The Times”. New York Timesa odnotowany w zeszłym miesiącu. Faktycznie, w 55 wyborów prezydenckich w którym zwycięzca głosowania powszechnego został prezydentem, 49 z nich zostało wygranych z przewagą większą niż Trump w 2024 r.
Właściwie wiemy, jak wygląda osunięcie się ziemi w głosowaniu powszechnym: demokrata Lyndon Johnson pokonał w 1964 roku republikanina Barry’ego Goldwatera ogromną przewagą głosów 22,6 punktów procentowych!
Po drugie, rozważmy kolegium elektorów. Trump wygrał 307 głosówczyli o 37 więcej niż potrzeba do zapewnienia sobie zwycięstwa w kolegium elektorów. Ale to wciąż znacznie mniej niż Bill Clinton zdobył w 1992 (370) i 1996 (379) i znacznie mniej niż Barack Obama zdobył w 2008 (365) i 2012 (332). I jest to dość podobne do tego, co sam Trump wygrał w 2016 r. (304) i co Biden wygrał w 2020 r. (306). Margines zwycięstwa Trumpa w szeregach kolegium elektorów 44 z 60 wyborów prezydenckich w historii Ameryki.
Właściwie wiemy, jak wygląda miażdżące zwycięstwo w kolegium elektorów: republikanin Ronald Reagan wygrał reelekcję ogromną większością głosów 525 głosów kolegium elektorów w 1984!
Swoją drogą, czy wiesz, że Trump wygrał kluczowe stany Niebieskiej Ściany – Michigan, PensylwaniaI Wisconsin – 231 000 głosów? Gdyby więc zaledwie 116 000 wyborców w tych trzech stanach wahadłowych – czyli 0,7% ogółu – przeszło z Trumpa na Harrisa, to wiceprezydent wygrałby kolegium elektorów… i prezydenturę!
Po trzecie, rozważ tzw efekt „połówki”, gdzie ogromny margines zwycięstwa kandydata na prezydenta zwiększa również liczbę jego partii w Kongresie. W 2024 roku Republikanie przewrócili Senat i utrzymali Izbę, ale Trump i tak to zrobił „ograniczone płaszcze”cytując analizę New York Timesa. Spośród pięciu stanów na polu bitwy (Arizona, Michigan, Nevada, Wisconsin i Pensylwania), w których w listopadzie odbyły się wyścigi do Senatu, kandydat Republikanów zatriumfował tylko w jednym z nich (David McCormick w Pensylwanii, zaledwie 16 000 głosów). Demokraci trzymany na pozostałe cztery.
Gdzie więc były poły Trumpa w Senacie?
Tymczasem w Izbie Reprezentantów Republikanie utrzymali kontrolę nad izbą za pomocą pomoc o charakterze skrajnie partyzanckim i antydemokratycznym Gerrymander w Północnej Karolinie, wylogowałem się przez stanowy sąd najwyższy z większością konserwatywną. Są na dobrej drodze do tego, co analityk wyborczy CNN, Harry Enten, nazywa „a”. „rekordową niewielką większość”.
Gdzie więc w Izbie Reprezentantów podziały się płaszcze Trumpa?
A jednak prezydent-elekt i jego armia republikańskich pochlebców nie mogą przestać się przechwalać osuwisko, którego nie było. Niemal trzeba podziwiać ich bezczelność.
Ale w ich megalomanii jest też metoda. Podobnie jak politolog Julia Azaria zauważonygdy prezydent i partia ubiegają się o szeroki mandat, jest to „historycznie powiązane z bezprecedensowym rozszerzeniem władzy prezydenckiej” i może stać się sposobem na „nadanie niekontrolowanemu władzy wykonawczej pozoru podporządkowania się woli ludu”.
Atut, prezydent z 49,9 procnie reprezentuje woli ludu. Tak, uczciwie i uczciwie wygrał wybory i po raz pierwszy zdobył w głosowaniu powszechnym, ale jeśli mamy uniemożliwić mu rozszerzenie swojej władzy w Gabinecie Owalnym, musimy przeciwstawić się temu nowemu republikańskiemu kłamstwu wyborczemu. Nie możemy pozwolić mu udawać, że ma jakiś specjalny „mandat” dotyczący kontrowersyjnej polityki i personelu.
Powtarzaj za mną: w wyniku wyborów w zeszłym miesiącu nie było nic wyjątkowego ani bezprecedensowego. Republikanie mogą czuć, że odnieśli ogromne zwycięstwo nad Demokratami. Trump może uważać, że jego zwycięstwo w wyborach było historyczne. Ale, używając słowa prawicy, fakty nie dbają o ich uczucia.