Antetokounmpo ma sezon MVP

Shai Gilgeous-Alexander, przeciwnik Giannisa Antetokounmpo w finale Pucharu NBA i Nikola Jokić z Denver zasłużenie wzbudzali duże zainteresowanie MVP przez ćwierć sezonu zasadniczego. Jednak w ciągu trzech dni w Las Vegas Antetokounmpo dodał do swojego już całkiem przekonującego przykładu zdobycie trzeciego trofeum MVP NBA. Przez cały sezon notuje niesamowite wyniki, notując absurdalne 32,7 punktu, 11,5 zbiórki i 6,1 asysty, a także notując triple-double składające się z 19 zbiórek we wtorkowym finalei zwycięstwo 97-81 nad Oklahoma City. Ale jego statystyki nie istnieją w próżni; wygląda na tak dominującego, jeśli nie bardziej, niż kiedykolwiek. I w tym roku był zabójczy ze środka dystansu (jak Kevin Garnett dał mu rekwizyty w weekend), co stanowi znaczące uzupełnienie jego niemal nie do zatrzymania gry wewnętrznej. We wtorkowym starciu pomiędzy faworytami MVP Giannis zdecydowanie wyglądał na najlepszego zawodnika na parkiecie.

Słoń w pokoju

Wylatując z Las Vegas z międzynarodowego lotniska Harry Reid, ktoś robi zakupy w poszukiwaniu czasopism i butelek z wodą pośród morza zombie o pustych oczach i zawsze ma wrażenie, że w pokoju jest ten dziwny, niewypowiedziany słoń: jest to miejsce, w którym prawie wszyscy ma kaca, ale nikt nie przyznaje się do tego ustnie. Trudno było nie zauważyć NBA własny w ten weekend w Vegas: że jasny plan sukcesji dla świata koszykówki po LeBronie Jamesie, Stephenie Currym i Kevinie Durancie tak naprawdę nie istnieje. Zbiorowe wstrzymanie oddechu przez machinę medialną NBA po wyeliminowaniu Curry’s Warriors w ćwierćfinale, co dało pewność, że do imprezy w Vegas nie dołączy żaden prawdziwy, sprawdzony zawodnik. W zeszłorocznym inauguracyjnym turnieju wzięli udział James i Los Angeles Lakers: obaj od dziesięcioleci zajmują czołowe miejsca w rankingach popularności NBA. W tym roku nie było takiego szczęścia. Chociaż cztery drużyny (Milwaukee, Oklahoma City, Rakiety z Houston i Atlanta Hawks) z pewnością stworzone z myślą o zabawie w koszykówkę dla hardcorowych fanów, brutalna prawda jest taka, że ​​żadna gwiazda nowej generacji, ani Shai Gilgeous-Alexander, ani Antetokounpo, nie zbliżyła się nawet do popularnych szczytów Jamesa czy Curry’ego. Z być może nieznanych powodów po prostu nie mają soku. NBA ma problem z marketingiem młodych gwiazd, który nie wydaje się wcale bliższy rozwiązania niż kilka lat temu, a w miarę jak James, Curry i Durant coraz bardziej zbliżają się do emerytury, problem staje się jeszcze bardziej palący.

Shai Gilgeous-Alexander z Oklahoma City rzuca wsadem podczas wtorkowego finału Pucharu NBA przeciwko Milwaukee Bucks. Zdjęcie: Nathaniel S. Butler/NBAE/Getty Images

Wartość Izajaha Hartensteina

Jestem na tyle stary, że pamiętam, jak zaledwie kilka miesięcy temu eksperci załamywali ręce w związku z trzyletnim kontraktem Isaiaha Hartensteina wartym 87 milionów dolarów. Jeśli cokolwiek skrystalizowało się w ciągu ostatnich kilku dni w Vegas, to to, że 26-letni środkowy (którego Thunder wyrwał ze szponów New York Knicks za darmo) był wart każdego grosza. To doskonały przykład specjalisty od wszystkiego, mistrza w żadnej dziedzinie: dokładnie taki typ ciężko grającego szwajcarskiego centrum scyzoryków, którego Thunder tak bardzo brakowało w zeszłym sezonie. Pomimo porażki Oklahoma City we wtorkowym finale, Hartenstein zdobył 16 punktów i 12 zbiórek, a czasami wyglądał tak dobrze, jak drugi najlepszy zawodnik Thunder. Spekuluje się, że wstanie z ławki rezerwowych, gdy do składu powróci Chet Holmgren, który obecnie pauzuje z powodu kontuzji biodra. Jednak Thunder rozsądnie byłoby się nad tym zastanowić dwa razy, ponieważ stało się jasne, że Hartenstein odegra kluczową rolę w każdym sukcesie Oklahoma City po sezonie.

Amen dla Amen Thompsona

Zespół Rockets zaliczył nieco rozczarowujący występ podczas swojej pierwszej podróży do Vegas na puchar: zostali zdecydowanie pokonani przez drużynę z Oklahoma City, która chwilami wyglądała jak rozwinięta o krok dalej wersja młodego zespołu Houston , atletyczny, defensywny szablon. Jednak jasnym punktem był mały napastnik drugiego roku Amen Thompson, który jest nie tylko niesamowitym obrońcą i niesamowitym sportowcem (co było dobrze rozumiane już w dniu draftu), ale także zawodnikiem, który zaczyna naprawdę sprawdzać się jako siła ofensywna, gdy Dobrze. Mimo przegranej po sobotnich meczach o Thompsonie głośno było w całym mieście. Houston powinno absolutnie uznać go za fundamentalny element każdego rdzenia, który ma aspiracje do mistrzostwa.

Potrzebujesz faceta™️

Nie ma nic lepszego niż środowisko, w którym stawka jest wysoka, aby rzucić światło na wady składu, a Rockets, zadziorna i groźna młoda petarda w drużynie, ujawnili swoje wady w ten weekend. Kiedy mecz staje się napięty, a minuty mijają, niezwykle ważna jest świadomość, że masz Guya™️: jedyną osobę w Twojej drużynie, która, gdy piłka trafi w jej ręce, może znaleźć sposób. Shai Gilgeous-Alexander jest tym zawodnikiem Oklahoma City. Hawks mają Trae Younga, a Bucks Giannisa (i Damiana Lillarda też). Houston, pomimo wstydu związanego z bogactwem ekscytujących młodych talentów, po prostu nie daje sobie rady, a fakt ten nigdy nie był bardziej widoczny niż w sobotę podczas półfinałowej porażki z Thunder. Wraz z oficjalnym rozpoczęciem sezonu handlowego i pojawieniem się nazwisk takich jak Jimmy Butler i Zach LaVine, Rockets będą dobrze przygotowani, jeśli znajdą własnego Guya™️.

Napastnik Houston Rockets, Amen Thompson, wskakuje na obręcz podczas sobotniego półfinału Pucharu NBA przeciwko Oklahoma City Thunder. Zdjęcie: Getty Images

Shai Gilgeous-Aleksander Wielki

W grę wchodzi wiele niuansów NBA przyznawania nagród w głosowaniu i nierzadko zdarza się, że liderzy MVP są bardziej reprezentatywni dla fascynujących narracji (kaszel, kaszel, Russell Westbrook) niż rzeczywista kapsuła czasu pokazująca, kto był najlepszym graczem w lidze w danym roku. Ale jedną z takich miar, poza samą dosłowną nagrodą, jest wiecznie trwająca dyskusja u fryzjera na temat tego, których graczy w lidze można z łatwością oczekiwać jako najlepszych graczy w mistrzowskiej drużynie. Shai Gilgeous-Alexander, który poza swoim nieco rozczarowującym występem (jak na swoje ogromne standardy) w finale Pucharu, pokazał, że absolutnie spełnia te wymagania. Momentami naprawdę wyglądało to tak, jakby grał swoimi przysłowiowymi suwakami ustawionymi całkowicie przeciwko Houston w sobotnim półfinale, przecinając ich potężną obronę i oddając dowolny strzał, jaki chciał, z niezwykłą łatwością, wywołując „och” i „ach”. ” od tłumu swoją finezją w posługiwaniu się piłką. Jedno stało się całkowicie jasne: Alexander jest niezawodną, ​​prawdziwą supergwiazdą.

Próbuję urzeczywistnić „Puchar”.

Tradycje często sprawiają wrażenie, jakby istniały od zawsze, unosząc się w jakiejś ponadczasowej przestrzeni i nie potrzebowały wyraźnego początku. Prawda jest jednak taka, że ​​wszystko musi się od czegoś zacząć i nic nie jest w stanie odtworzyć powagi, jaką mogą zapewnić jedynie lata historii. Nawet prestiżowe mistrzostwa NBA mają swoją wagę tylko dlatego, że wspólnie zdecydowany to ma znaczenie. Pomimo najbardziej przekonujących oświadczeń NBA, wspieranych przez Rosario Dawson i finansowanych przez Emirates, jest zupełnie odwrotnie, Puchar NBA to jeszcze nie ma znaczenia. Sztuczny przepych i okoliczności, a także ogromne kwoty sponsorów i reklamy wokół tego świadczą o tym, że liga naprawdę, naprawdę chciałaby, żeby to miało znaczenie już teraz, do cholery, ale nic nie zastąpi upływu czasu. Któregoś dnia zacznie to organicznie mieć znaczenie, ale jeszcze nie teraz. Dlatego też jego dziedzictwo tak naprawdę nie dotyczy zawodników biorących udział w tegorocznym Pucharze, ani nawet w przyszłym. Ostatecznie wykonują brudną robotę, kładąc fundamenty i tworząc historię, która za kilka lat przyniesie szacunek temu wydarzeniu.

Source link

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj