W 2023 roku Dauwalter został pierwszą osobą, mężczyzną lub kobietą, która zdobyła Potrójną Koronę, trzy najbardziej kultowe wyścigi na świecie na dystansie 100 mil, w jednym sezonie.
Ultramaraton, z wyścigami na dystansie od 50 km do 250 mil, jest definiowany przez osobowości typu A: skrupulatne, sztywne, zorientowane na szczegóły, a nawet obsesyjne. Courtney Dauwalter, 38 lat, jest wyjątkiem od reguły.
Dauwalter nie ma trenera ani ścisłego planu treningowego. Nigdy nie była na Stravie i nie planuje wyścigów z dużym wyprzedzeniem. Biega w długich spodenkach i luźnych ubraniach, ponieważ, jak mówi, są wygodniejsze. Je słodycze podczas treningu i pije piwo po treningu, ponieważ to sprawia, że jest najszczęśliwsza.
„Moja dieta polega na jedzeniu rzeczy, które dobrze wyglądają, w ilościach, które dobrze się czują” – powiedział Dauwalter. „Mój zbiornik paliwa opiera się na radości. Jeśli jestem szczęśliwy, silnik działa o wiele lepiej”.
Choć jej filozofia może brzmieć swobodnie, wyniki mówią co innego. W ciągu ostatniej dekady Dauwaler wygrała ponad 50 ultramaratonów, często w dominującym stylu, i jest powszechnie uważana za najlepszą w historii.
Latem 2023 r. Dauwalter został pierwszą osobą, mężczyzną lub kobietą, która zdobyła Potrójną Koronę w tym samym sezonie. Potrójna korona składa się z Western States 100, Hardrock 100 i UTMB, trzech najbardziej wyczerpujących, konkurencyjnych i kultowych ultramaratonów na świecie. Tylko jeden inny sportowiec, Kilian Jornet, wygrał wszystkie trzy w ciągu całej kariery.
Mimo lawiny pochwał, Dauwalter mówi, że wygranie Triple Crown wcale nie zmieniło jej perspektywy. „Nie myślę o tym jako o punkcie zwrotnym. Nie myślę o żadnym ze swoich zwycięstw w ten sposób. Żaden wyścig nie jest idealny. Zawsze jest coś, co można zrobić inaczej następnym razem. Zawsze mam nadzieję, że ukończę wyścig wiedząc, że dałam z siebie wszystko tego dnia, ale będę mogła majstrować. Motywuje mnie układanka”.
Zagadka, że tak powiem, jest jej sekretem sukcesu. Podobnie jak większość ludzi odnoszących wielkie sukcesy, Dauwaler jest motywowana procesem, a nie wynikami. Jednak jej proces jest wszystkim, tylko nie tradycyjnym.
„Po przebudzeniu wypijam dwie filiżanki kawy i przechodzę nieformalną ocenę całego ciała” – wyjaśnia Dauwalter. „Gdzie jest moja głowa? Jak się mają moje stopy? Jak się mają moje płuca i jaki jest mój poziom stresu? Słucham, co mówią moje systemy, zanim zrobię cokolwiek innego”.
Bez trenera ani ustalonego planu treningowego Dauwalter trenuje wyłącznie na wyczucie. Jej dni są luźno ustrukturyzowane, co pozwala na dostosowanie się. Podejmuje decyzje intuicyjnie, na przykład ile powtórzeń podbiegów przebiec lub jak duża powinna być jej pętla danego dnia. „Po zameldowaniu się, myślę o tym, jaki trening zamierzam wykonać. Gdy wyruszam na bieg, cały czas sprawdzam system, aby zobaczyć, jak się czuję, gdy zaczynam się ruszać. Jeśli czuję się dobrze, mogę nacisnąć pedał gazu, jeśli nie, mogę nacisnąć hamulce”.
Dauwalter rozpoczęła ten rok zwycięstwem w Transgrancanaria 126k w lutym, a następnie w Mount Fuji 100 w kwietniu. W lipcu wygrała Hardrock po raz trzeci z rzędu, ale twierdzi, że żaden z tych wyścigów nie był tak łatwy, jak by chciała.
„Po ostatnim lecie byłam bardziej zmęczona niż kiedykolwiek, więc wzięłam sobie o wiele więcej wolnego niż zwykle. Zazwyczaj biorę około miesiąca, ale ja potrzebowałam wielu miesięcy, żeby się zrelaksować” — mówi Dauwalter. „Byłam wyczerpana fizycznie i psychicznie”. Dłuższa przerwa oznaczała, że straciła więcej formy, co sprawiło, że powrót był dla niej trudniejszy.
„W 2023 roku biegłem w Transgrancanarii, więc łatwo było porównać te dwa wyścigi. Tym razem było znacznie trudniej” – mówi Dauwalter, mimo że wygrał z przewagą ponad godziny.
Po wygraniu Mount Fuji Dauwatler poczuła, że wróciła na właściwe tory. „Trening szedł dobrze i czułam się dobrze przed wyścigiem, ale Hardrock był jednym z tych dni, kiedy biegi się nie ustawiły. W pierwszych kilku godzinach wiedziałam, że nie będzie gładko. Wszystko wymagało trochę więcej wysiłku, niż powinno, więc po prostu przypominałam sobie, żeby być cierpliwą i pozwolić czasowi być naszym przyjacielem”.
Mimo to Dauwalter pobiła swój własny rekord trasy o dwie i pół minuty. Ma nadzieję, że pobiegnie ponownie tej jesieni, ale nie wie, który to będzie wyścig. „Po prostu cieszę się teraz tak bardzo, jak to możliwe, nie myśląc o tym, co będzie dalej. Zamiast próbować przewidzieć następny rozdział, chcę po prostu żyć w tym”.
Nie zawsze była to filozofia Dauwalter. Nigdy nie słyszała o ultramaratonach – nie mówiąc już o myśleniu o byciu profesjonalistką – dopóki nie skończyła dwudziestu lat.
„Dorastając, widzisz ten postęp przed sobą. Grasz w grę planszową Życie i dowiadujesz się, że musisz podążać za krokami” – mówi Dauwalter. „Wierzyłam w liniową ścieżkę. Wybór ultramaratonu był jak skręt na boczną drogę. Wtedy zdałam sobie sprawę, że piszę własną książkę”.
W 2017 roku zrezygnowała z pełnoetatowej pracy nauczycielskiej, aby spróbować swoich sił w ultramaratonach. „To było tylko hobby, więc wybranie go na pełen etat było trochę szalone. Nie miałam sposobu, aby pomóc w opłacaniu rachunków w domu, ale nie chciałam mieć 90 lat i zastanawiać się „co by było, gdyby?”. Ten rodzaj ciekawości ukształtował się w niej, gdy byłam dzieckiem.
Dorastając na przedmieściach Minneapolis, Dauwalter był częścią zżytej, aktywnej i ciężko pracującej rodziny. „Oceny zawsze były mniej ważne niż to, czy staraliśmy się jak najbardziej” — mówi Dauwalter. „Moi rodzice podkreślali, że jeśli mamy coś zrobić, powinniśmy dać z siebie wszystko”.
Jako środkowe dziecko Dauwalter była blisko z oboma braćmi. „Chodziliśmy do tej samej szkoły, przechodziliśmy przez te same fazy, a nawet dzieliliśmy samochód” – żartuje Dauwalter. „Wszyscy graliśmy w tej samej drużynie piłkarskiej i nie traktowali mnie inaczej, ponieważ byłam dziewczynką. Nigdy nie obniżali mi poprzeczki”.
W siódmej klasie Dauwalter dołączyła do drużyny biegów przełajowych, która szybko stała się jej największą pasją. W pierwszym roku dostała się do drużyny uniwersyteckiej i zakwalifikowała się do zawodów stanowych. „Mieliśmy niesamowitych trenerów przez całe liceum. Drużyny chłopców i dziewcząt trenowały razem, jak rodzina najlepszych przyjaciół”.
Trenerzy Dauwalter stworzyli kulturę ciężkiej pracy, ale nie kosztem zabawy. „Pamiętam, jak śmiałam się do rozpuku, powtarzając podbiegi. Zachęcali nas, abyśmy nie tracili z oczu celu, a przy tym dobrze się bawili”. Ta mentalność wywarła duże wrażenie na Dauwalter i stała się jednym z jej podstawowych założeń. Nawet w trakcie wyścigu na 100 mil Dauwalter jest znana ze swojego szerokiego uśmiechu i zaraźliwego poczucia radości.
Po ukończeniu college’u Dauwalter zapisała się na swój pierwszy maraton, nie spodziewając się, że pójdzie dobrze. „Myślałam, że 26 mil mnie zabije, ale tak się nie stało, więc zaczęłam się zastanawiać, jak długo jeszcze dam radę?”
Ciekawość zaprowadziła ją do ultramaratonu, ale sukces nie przyszedł natychmiast. W 2012 roku Dauwalter wycofała się ze swojego pierwszego 100-milowego biegu, co początkowo sprawiło, że zwątpiła w siebie. „Pamiętam, że myślałam, że jestem żartem, że spróbowałam, ale ten moment był kluczową częścią mojej drogi. Nauczył mnie o mentalnej stronie ultramaratonu i jak ważne są rzeczy, które sobie mówisz, zwłaszcza w najtrudniejszych momentach”.
Lata później, to właśnie siła psychiczna Dauwalter naprawdę ją wyróżnia. Ceni wizyty w tym, co nazywa „jaskinią bólu”, mentalnym miejscu, do którego udaje się, gdy osiąga swój fizyczny limit. Wizualizuje prawdziwą jaskinię, wchodzi do niej, bierze dłuto i zaczyna odłupywać. Jeśli to konieczne, zostaje w jaskini godzinami.
„Wejście do jaskini to cały cel, dla którego zapisuję się na wyścig. Nie chodzę tam na treningach, więc czuję się szczęściarzem, że mogę tam być w trakcie wyścigu” — mówi Dauwalter. „Na starcie chcę wejść do jaskini tak szybko, jak to możliwe i spędzić jak najwięcej czasu, powiększając ją”.
Dauwatler za każdym razem widzi tę samą jaskinię, wraca dokładnie w to samo miejsce, w którym skończyła, i dalej ją odkuwa. Wizyta w jaskini jest narzędziem do ciągłego poruszania się do przodu i wiary w siebie, a nie rozproszeniem. Skupiając się na ciągłym machaniu dłutem, Dauwalter wysyła sygnały do swoich nóg, aby kontynuowały. Choć niezamierzona, jaskinia bólu jest niemal idealną alegorią procesu ultramaratonu. To sztuka, której opanowanie wymaga lat poświęcenia i konsekwencji, tak jak kopanie ogromnej jaskini.
Choć jaskinia bólu może brzmieć mrocznie i wyczerpująco, Dauwalter twierdzi, że lepiej ją ująć jako ciekawość. „Nie da się idealnie przebiec 100-milowego wyścigu, przy tak wielu zmiennych i tak dużej ilości czasu. Zawsze jest coś do nauczenia, jeśli pozostanę ciekawy i będę przesuwał elementy układanki. Uwielbiam to uczucie. Uwielbiam to, że mogę wciąż to rozgryzać”.