WKiedy Notre Dame spłonęła, coś w płomieniach zdawało się przemawiać do palności naszych czasów. Nic nie jest wieczne, powiedział ogień, nawet te budowle – kamienne lub instytucjonalne – które, jak zakładamy, zawsze tam będą. Niemal w każdej demokracji istnieją podobne siły sprzeciwu i niezadowolenia. Gniew jest rozproszony, a niezadowolenie zróżnicowane, ale panuje ogólne wzburzenie, które wydaje się sprowadzać do poczucia, że ktoś powinien zrobić coś.
W tej chwili Francja wydaje się, że skrystalizowało to zjawisko w sposób, z którego inne demokracje mogłyby wyciągnąć zarówno ostrzeżenia, jak i wnioski. Czy François Bayrou będzie premierem dłużej niż Michel Barnier? Być może. Jednak podstawowa przeszkoda pozostaje: kraj jest politycznie podzielony z grubsza na trzy części (a „lewica” jest podzielona między sobą), czego końcowym skutkiem jest utworzenie większości dla wszystko jest prawie niemożliwe.
Niedawne badanie pt Złamania francuskie ujawniło pewne znane paradoksy: 40% ludzi jest bardzo zadowolonych ze swojego życia, 55% twierdzi, że ma trudności finansowe, 73% uważa, że „wcześniej było lepiej”. A jednak przeciętny Europejczyk (w szczególności dotyczy to Francji) taki jest lepiej niż byli wcześniej według niemal każdego możliwego miernika: zdrowia, edukacji, dochodów, wypoczynku, wolności. Mimo to demokrację wszędzie ocenia się surowo: pozostaje powszechnie popularne ideał, ale mediana twierdzi, że wynosi 59%. to nie działa tak jak powinno.
Jest oczywiste, że jest coś we współczesnym życiu, czego dane nie uwzględniają: rozłam między rządzonymi a ich rządami. Świat stał się zbyt skomplikowany, aby jakakolwiek jednostka mogła go w pełni ogarnąć, i porusza się tak szybko, że wydaje się, że przekracza to naszą zbiorową zdolność kontrolowania.
Przeciętny Europejczyk urodzony na początku XVIII wieku wkroczył do świata, do którego dotarł około 22 dni podróżować konno z Paryża do Rzymu. Jeden z ich potomków urodzonych w XIX wieku mógł doświadczyć końca niewolnictwa, usłyszeć pierwsze nagrania muzyczne i zobaczyć pierwszy wyświetlony film z odległych części świata i odbył podróż do Rzymu w r 36 godzin.
Moja babcia urodziła się w 1927 roku na południu Ameryki, a to, co zmieściło się w jej samotnym życiu, w porównaniu z tym oszałamiające. Sześćdziesiąt sześć lat od pierwszego lotu do pierwszego kroku na Księżycu; przejście od powszechnego stosowania telefonów do rozmów wideo na iPhone’ach; przejście od uczęszczania do oddzielnej szkoły i życia pod rządami Jima Crowa do głosowania na Baracka Obamę; praktycznie każde miasto na Ziemi znajduje się nie dalej niż 36 godzin od jakiegokolwiek innego miasta na Ziemi.
A rzeczy, których mogę realistycznie oczekiwać, że wydarzą się w moim życiu? Nasz klimat zmienia się w sposób nieprzewidywalny, ale będzie katastrofalny; pierwsze kroki człowieka na innej planecie; sztuczna inteligencja, która już w powijakach zagraża całym kategoriom zawodów i skonfrontuje nas z tym, co to znaczy tworzyć literaturę, sztukę i muzykę – co to znaczy być człowiekiem. Wszystko to przy świadomości, że jeden szkodliwy wirus lub o jedno domino za dużo w biegu prowadzącym do użycia broni nuklearnej może zniszczyć to wszystko – i nas wszystkich.
Poczucie, że nie kontrolujemy już kierunku naszego życia, czyni nas zbiorowymi szaleńcami i niestabilnymi. Wpływ na demokrację ma nie tylko to, że ludzie czują się niereprezentowani: podejrzewają, że ich rządy utraciły zdolność kontrolowania większości kwestii związanych z otaczającymi nas wstrząsami środowiskowymi i technologicznymi.
Czy to naprawdę takie zaskakujące, że skrajnie prawicowe ruchy polityczne maszerują wszędzie? Spójrz tylko na to, co oferują: iluzję kontroli. Oczywiście skrajnie prawicowi politycy nie mają większej kontroli niż ktokolwiek inny – i próbując wycofać się za murami, wyrzekają się tej niewielkiej kontroli, jaką moglibyśmy sprawować wspólnie. Chimera, którą zamiast tego oferują, jest uwodzicielska, ponieważ sprowadza się do kontroli nad małymi fragmentami życia, które państwo narodowe może wciąż nagiąć do swojej woli: imigracja i granice, indywidualna autonomia cielesna, tradycjonalistyczne koncepcje ról, jakie powinni pełnić mężczyźni i kobiety, oraz jak powinni się do siebie odnosić.
Demokracja potrzebuje aktualizacji w tej nowej przestrzeni, w której znajduje się świat. Jest to coś, z czym Francja ma doświadczenie, ponieważ pięciokrotnie wymyśliła swoją demokrację na nowo. Pierwsza Republika zakończyła monarchię, zniosła niewolnictwo i ogłosiła podstawowe wolności indywidualne, na których opiera się współczesna demokracja. Druga ponownie zniosła niewolnictwo i zapewniła powszechne prawo wyborcze. Trzecia nadzorowała ogromny postęp społeczny: bezpłatną edukację publiczną, kwitnącą wolną prasę, rozdział religii od państwa, prawo do organizowania się i strajku, 40-godzinny tydzień pracy i dwa tygodnie płatnego urlopu. IV Republika pomogła w stworzeniu podwalin UE, a gdy w 1958 r. ugrzęzła w próbie zamachu stanu, została zastąpiona istniejącym dzisiaj – systemem półprezydenckim, który miał zapewnić stabilność, ale z drugiej strony chwili, zamiast tego wywołuje niezadowolenie.
Nie jestem pewien, czy konieczne jest tworzenie od zera całej nowej VI RP, bo instytucje V RP są zaskakująco elastyczne. Pomysłów na reakcję na rozdźwięk nie brakuje: zarówno we Francji, jak i w innych demokracjach. Reprezentacja proporcjonalna, głosowanie rankingowe, decentralizacja w celu rewitalizacji obszarów wiejskich (jest to szczególnie istotne w przypadku Francji), więcej przestrzeni na przeprowadzanie referendów (choć być może z wysokimi progami ich inicjowania i wymogami dotyczącymi przyjęcia większości) oraz pewnego rodzaju dobrowolne obywatelstwo lub ogólnounijny rok usługowy.
Innym powracającym pomysłem jest losowy wybór obywateli do zgromadzenia i faktyczne przejęcie przez nich sterów rządu. Po zaobserwowaniu Francuska Konwencja Obywatelska w sprawie Klimatu 2020 w działaniu. Uważam, że zgromadzenia obywatelskie mają potencjał. Być może można by je włączyć do istniejących instytucji jako organy pozbawione prawa głosu, które uczestniczą w debatach i konsultują się w sprawie prawodawstwa. A może pewna liczba mandatów w parlamencie mogłaby być zarezerwowana dla losowo wybranych członków społeczeństwa, ale zmieniałaby się co roku, a nie co kadencję wyborczą – jakby była to forma pełnienia obowiązków ławy przysięgłych. Po uczestnictwie w tego typu ciałach ludzie wracaliby do domu i byliby dostępnym i możliwym do kontaktu punktem kontaktowym dla swoich sąsiadów i społeczności, aby dowiedzieć się, co tak naprawdę oznacza rządzenie.
Podobnie jak katedra, demokracja liberalna jest projektem cywilizacyjnym. „Wielkie budowle, podobnie jak wielkie góry, są dziełem wieków” – napisał Victor Hugo w „Dzwonniku z Notre-Dame”. Każdy kamień z „czcigodnego stosu”, jak uważał Notre Dame, był „kartą historii nie tylko kraju, ale nauki i sztuki”. Tworzenie jest znacznie trudniejsze niż niszczenie i kiedy Emmanuel Macron obiecał, że Notre Dame zostanie odbudowana w ciągu pięciu lat, nie sądziłem, że będzie to możliwe. A jednak ten czcigodny stos znów jest wspaniały.