Wkura pospiesznie skonfliktowana Światowa nagroda pokojowa FIFA nadane w zeszłym tygodniu Donaldowi Trumpowi, wśród przytoczonych osiągnięć znalazło się zawieszenie broni w sporze granicznym między Tajlandią a Kambodżą. Trump pochwalił się także zakończeniem wojny w Demokratycznej Republice Konga. Przechwala się, że zakończył osiem konfliktów i właśnie założył Amerykański Instytut Pokoju przemianowany na jego cześć.

Jednak rozejm między Tajlandią a Kambodżą już się rozpadł. Pół miliona mieszkańców wzdłuż granicy uciekł przed wznowionymi walkami i cywile są wśród co najmniej 27 zabitych. Tymczasem na wschodzie Demokratycznej Republiki Konga przebywa co najmniej 200 tys. osób uciekli przed wspieranymi przez Rwandę rebeliantami M23 – kilka dni po podpisaniu porozumienia pokojowego w Waszyngtonie.

W piątek Trump oświadczył, że obie strony zgodziły się ponownie złożyć broń. Ale oni nie zgodził się a walki trwały przez weekend. Bangkok niechętnie zgodził się na lipcowe porozumienie, ponieważ Stany Zjednoczone wykorzystały cła jako dźwignię. Phnom Penh, znajdujące się na słabszej pozycji, było szczęśliwsze, że wstawiło się za nim. Tajlandia następnie oskarżyła Kambodżę – z dobrymi dowodami – podłożenia nowych min przeciwpiechotnych na terenach przygranicznych, raniąc kilku tajskich żołnierzy. Konflikt wznowił się na początku grudnia, a każda ze stron obwiniała drugą.

Spór terytorialny między Tajlandią a Kambodżą ma ponad sto lat i skupia się wokół spory dotyczące map z epoki kolonialnej. Obydwa kraje ścierały się już wcześniej w sprawie starożytnej świątyni i były świadkami niepokojów dotyczących tego, kto może rościć sobie prawa do innych aspektów dziedzictwa. Tajlandia również zaatakowała rozprzestrzenianie się centra oszustw internetowych w Kambodży. Jednak to, co nadaje tej różnicy zdań taką siłę, to sytuacja w obu krajach uczucie nacjonalistyczne został uzbrojony do celów domowych. W Kambodży, gdzie wieloletni władca Hun Sen ustąpił miejsca swojemu synowi Hun Manetowi w dyktaturze dynastycznej, wzbudzanie gniewu na sąsiada pomaga legitymizować reżim, który ma niewiele do zaoferowania swojemu obywatelowi.

W Tajlandii kluczowe znaczenie miało długotrwałe starcie pomiędzy potężnymi elitami wojskowymi i rojalistami a politykiem Thaksinem Shinawatrą, jego rodziną i pełnomocnikami. W sierpniu sąd odwołał ze stanowiska premiera swoją córkę Paetongtarn Shinawatrę za niezapewnienie ochrony interesów kraju po tym, jak wyciekło nagranie jej rozmowy na temat sporu granicznego z Hun Senem. Uchwyciło, jak zwracała się do niego per „wujku”, obiecując „zaopiekować się tym” i oczerniając kluczowego dowódcę wojskowego, co wywołało burzę oburzenia. Odpowiadało to twierdzeniom przeciwników politycznych, że rodzina Shinawatry chętnie sprzedała interesy kraju dla osobistych korzyści.

Premier tymczasowy mianowany na jej miejsce zyskał popularność, dając armii swobodę w realizacji jej deklarowanego celu, jakim jest okaleczenie armii Kambodży. Przed obiecanymi wyborami starcia odwracają uwagę od problemów rządowych – w tym od słabej reakcji na śmiertelne powodzie – a także pozycjonują armię jako narodowego mistrza.

Trump, który przewidział, że uda mu się rozwiązać odnowiony konflikt „dość szybko”, chce natychmiastowych zwycięstw i możliwości zrobienia zdjęć. Liderzy, którzy obawiają się, że go wyobcują, mogą uściskać dłonie i złożyć obietnice, gdy zostaną do tego zmuszeni. Chociaż jednak presja ze strony potężnych podmiotów zewnętrznych może pomóc w zepchnięciu stron sporów regionalnych do stołu negocjacyjnego, istnieje duża różnica między szybkimi rozwiązaniami a trwały pokój – jak pokazują naloty i ataki rakietowe na granicy tajsko-kambodżańskiej.

Source link

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj