TSekwencja stała się ponure znajoma. Gromadząc głosy na obszarach prowincjonalnych i wiejskich kosztem partii głównego nurtu, skrajnie prawicowy ruch świętuje znakomity wynik wyborów w Unia Europejska państwo członkowskie. Jej przywódca ogłasza „nową erę” i z radością przyjmuje gratulacje od Marine Le Pen, Viktora Orbána i Geerta Wildersa. Mniejszości etniczne, a w szczególności muzułmanie, czują się mniej bezpiecznie i mniej jak w domu w kraju, w którym wielu z nich się urodziło.
I powtórz. Wyraźne pierwsze miejsce skończyć dla Austriackiej Partii Wolności (FPÖ) w niedzielnych wyborach jest następstwem podobnego występu Rassemblement National pani Le Pen w niedawnych przedterminowych wyborach we Francji. W zeszłym miesiącu za północną granicą Austrii skrajnie prawicowa partia wygrał wybory państwowe w Niemczech po raz pierwszy od drugiej wojny światowej. We Włoszech, na Węgrzech, na Słowacji, w Chorwacji, Finlandii, Holandii, Szwecji i Czechach autorytarna prawica albo rządzi lub ma znaczący wpływ.
Nawet w tej skandalicznej firmie wyróżnia się negująca klimat i przyjazna Rosji FPÖ. Założona przez byłych członków SS po drugiej wojnie światowej, pod przywództwem Jörga Haidera, partia antycypowała obecną falę etnocentrycznego nacjonalizmu na przełomie wieków. Jej obecny przywódca, Herbert Kickl, ideolog z pleśni Haidera, postrzega Orbána jako swój nowoczesny wzór do naśladowania. Przecierając nikczemny szlak, pożyczył i spopularyzowany pomysły skrajnych grup ekstremistycznych, takich jak Tożsamość Pokoleniowa – zwłaszcza koncepcja „reemigracji”, czyli przymusowej repatriacji, w celu przywrócić „Jednorodni ludzie” Austrii. Rozwijając własną retorykę w stylu Orbána, politycy FPÖ oskarżają grupy LGBT+ o promowanie „ideologia globohomo”. Wypracowawszy w czasie pandemii niszę antyszczepionkową, Kickl stał na czele działań związanych z Covid-19 spisek teorie.
To, że taka partia i taki przywódca powinna zdobyć najwięcej głosów w liberalnej demokracji – choć nie ogólną większość – jest przerażającym znakiem czasów. W pewnym sensie coraz bardziej wyświechtany kordon sanitarny, który ma trzymać europejską skrajną prawicę na dystans, zostaje ponownie uruchomiony. Zrobi to austriacka konserwatywna Partia Ludowa (ÖVP), która zajęła drugie miejsce odmawiać być częścią jakiejkolwiek koalicji kierowanej przez pana Kickla. Jednak potencjalna chęć zawarcia porozumienia w innych okolicznościach świadczy o postępującej normalizacji skrajnej polityki na całym kontynencie. Niestety, Austria również wyrobiła sobie zdanie w tej kwestii, gdyż już dwukrotnie tolerowała obecność FPÖ w rządzie.
Dla partii głównego nurtu i instytucji europejskich pierwsze zwycięstwo austriackiej skrajnej prawicy od końca ery nazizmu jest kolejnym sygnałem alarmowym. W Brukseli zaskakująco optymistycznie nastawieni urzędnicy UE zauważył że centrum polityczne zachowało kontrolę nad Parlamentem Europejskim po czerwcowych wyborach, a centroprawicowa przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen została właśnie zatwierdzona na drugą kadencję.
Takie zapewnienia brzmią pusto. Niezadowolenie wywołane kryzysem kosztów utrzymania i stagnacją gospodarczą zapewnia partiom, które nie powinny być na pierwszy rzut oka platformą i szansą. Wykorzystują ją do osiągnięcia bezprecedensowego sukcesu, argumentując, że robią z migrantów i mniejszości kozłów ofiarnych, przedstawiają zieloną transformację jako kosztowne i niepotrzebne narzucanie mniej zamożnym oraz dyskredytują podstawowe wartości europejskie jako oznakę cnoty elity. W przypadku osób odpowiedzialnych za obronę i promowanie tych wartości zwykła polityka biznesowa nie jest już adekwatna do chwili obecnej.
-
Czy masz opinię na temat kwestii poruszonych w tym artykule? Jeśli chcesz przesłać odpowiedź zawierającą maksymalnie 300 słów e-mailem, aby uwzględnić ją w publikacji w naszym beletrystyka odcinek, proszę kliknij tutaj.