Ato ktoś, kto ma dziecko w USA nowe zagrożenie Trumpa dotyczące kontrolowania mediów społecznościowych turystów dotyczy. Podanie mojej nazwy użytkownika byłoby w porządku – władze miałyby dość przewijania zdjęć kurczaków, zanim znalazłyby coś krytycznego na temat ich Wspaniałego Przywódcy – ale co, jeśli będę musiała oddać telefon na granicyjak to się już stało z niektórymi podróżnikami? Wolałbym zostać deportowany.

Nie ma tam nic przestępczego ani rażąco niemoralnego; Nie wzniecam rewolucji ani nie oddaję się trollowaniu Trumpa, choć byłoby to kuszące. Ale mój telefon nie przedstawia mojego pochlebnego obrazu. Czy ktoś jest? Te błyszczące czarne prostokąty stały się współczesnymi konfesjonałami i chcielibyśmy wierzyć, że obowiązują w nich te same zasady poufności.

Jest żartobliwy trend w Internecie osób publikujących zdjęcia, na których płaczą, z podpisem, że ich partner sprawdził ich telefon pod kątem zdrady, ale znalazł „coś znacznie gorszego” – następne zdjęcie pokazuje, że jest to kalkulator używany do arytmetyki na poziomie niemowlęcym (powiedzmy 15-9, czyli 300 x 2). Czasami jest to głupie wyszukiwanie w Google („najszybszy sposób na zarobienie pieniędzy” „jak przestać być totalnym szaleńcem”) lub po prostu milion otwartych kart pełnych dziwactw.

I to są rzeczy, do których ludzie się przyznają (lub udadzą; niektóre z tych kwot muszą być żartem). A co z resztą? W komentarzach pod zdjęciami i filmami kobiety wyrażają przerażenie, gdy wyobrażają sobie podpowiedzi ChatGPT lub Aplikacja Notatki poddana szczegółowej analizie („Mam notatkę, w której jest napisane: «Jeśli mąż zdradza, wypuść świerszcze» i NIE chcę, żeby mnie o to przepytywał” – mówi jedna z nich, co szczególnie wzbudziło moje zainteresowanie).

Prawie każda aplikacja na moim telefonie zawiera żenujące treści, nawet pozornie nieszkodliwe. Mój kalkulator pokazuje niedawną sprzeczkę z 16 x 3, a mój kalendarz zawiera przypomnienia, których nie powinna potrzebować żadna sprawna osoba dorosła. „Sprawdź duże gruszki” jest prawdopodobnie rozsądne – wszyscy wiemy, że gruszki mają pięciosekundowe okienko zdatności do spożycia – ale są też takie rzeczy, jak „Pij wodę”, „Wstań!” (relikty porzuconych prób wellness) i „DEZODORANT!” – najnowszy i niezbędny dodatek po wielu spoconych dniach zapomnienia. YouTube zawiera wszystkie filmy o fallicznie wyglądającym koreańskim gadżecie do pielęgnacji skóry, który kupiłem w chwili wstrętu do siebie, ale zbyt się boję, aby go użyć; zdjęcia zawierają selfie, które trzeba zniszczyć ogniem, a Netflix ujawnia, że ​​oglądam tylko agentów nieruchomości na Manhattanie z twarzami gładkimi jak jajka i w pięciocalowych szpilkach walczących o luksusowe beżowe penthouse’y.

Jest jeszcze gorzej: wyobrażenie sobie, że ktoś widzi moją stronę „Dla Ciebie” na TikToku (gdzie algorytm oferuje to, czym w danej chwili się zainteresowałeś lub przewiduje, że Ci się spodoba), jest nie do zniesienia. Pobieżne przesunięcie pokazałoby, że spojrzę na dowolną liczbę wysportowanych młodych ludzi rozlewających jogurt do misek, aby osiągnąć swój cel dotyczący białka, panicznie boję się „nadaktywnych pułapek” (to kwestia podnoszenia ciężarów) i pielęgnuję złudzenie, że uda mi się nauczyć stać na rękach, kiedy rzuciłem gimnastykę w wieku ośmiu lat. To nie jest wersja mnie nadająca się do publicznej konsumpcji.

Mój telefon pozwolił mi stać się takim idiotą, a teraz skrywa nade mną swoje sekrety, czając się złowieszczo za ekranem blokady. Jestem pewien, że każdy czuje podobnie, ale trudno to udowodnić, ponieważ nikt nie chce dzielić się tym, co leży w jego prostokącie wstydu. Udało mi się jednak pozyskać wystarczającą liczbę anonimowych zeznań – liczba kroków dziennie wynosząca 60, dziennik posiłków składających się wyłącznie z czekolady, zdjęcia dymieni na twarzy, podpowiedzi dotyczące ćwiczeń mięśni dna miednicy – ​​aby wiedzieć, że nikt z nas nie czułby się dobrze, gdyby nasze telefony były wystawiane na widok publiczny.

Jednak zostawiamy nasze próżności i słabości, nasze duże i małe tajemnice, nasze cenne dane w rękach firm technologicznych, a to może prowadzić do czegoś więcej niż tylko wstydu, zwłaszcza dla kobiet. W 2022 r. sugerowane badanie większość aplikacji do śledzenia okresu udostępnia dane stronom trzecim; Facebook ujawnił prywatne wiadomości pomoc w ściganiu aborcji; w tym roku, Rada Szefów Policji Wielkiej Brytanii wydała wytyczne w sprawie przeszukiwania telefonów kobiet po utracie ciąży.

Nawet mój zamglony mózg, pełen „hacków” dotyczących mobilności ramion i układów tanecznych Taylor Swift, widzi, że to coś złego. Biorąc pod uwagę, że potrzebuję cyfrowych przypomnień o podstawowych czynnościach związanych z higieną osobistą, nie mogę realistycznie zaangażować się w rygorystyczne intelektualnie życie całkowicie offline. Ale jako absolutne minimum w 2026 roku postanowiłem przelać na papier moje najciemniejsze, najdziwniejsze i najgorsze myśli.

Emma Beddington jest felietonistką Guardiana

Source link

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj