Iw 2003 roku chciałem napisać artykuł o tym, dlaczego Właściwie miłość podsumował wszystko, co złe w Wielkiej Brytanii, nie tylko naszą kulturę, ale całe nasze kształtowanie siebie. Redaktor powiedział, że nie – trzeba gdzieś postawić granicę. Zwlekałem, co było denerwujące, bo miałem całkowitą rację; wszystko, co jest nie tak z tym filmem, było widoczne z kosmosu.
A jednak, dajcie mu to, co się należy, uchwycił ducha epoki. Ma przyprawiającą o mdłości politykę klasową: główny romans pomiędzy premierem Hugh Granta a herbaciarnią Martine McCutcheon jest bajką właśnie dlatego, że jego emocjonalnym centrum jest wdzięczność zwycięzcy loterii za to, że książę mógł zakochać się w wieśniaku. I to, patrząc wstecz, było jedynie życzliwym, odświętnym obliczem szyderstwa wobec klasy robotniczej, które kilka lat później mój kolega Owen Jones opisałby to w Chavs.
Niezliczone dziwaczne sposoby, jakie odkrył w odosobnieniu swoich kobiecych postaci – sprawiają, że milczą (Keira Knightley, Lúcia Moniz)! Uczyń ich świętymi (Emma Thompson, Laura Linney)! Uczyń ich martwymi (Rebecca Frayn)! Daj im problem z wagą, nawet jeśli nie mają problemu z wagą, a tak w ogóle, czym jest problem z wagą (McCutcheon)? – były wczesnym przejawem osobliwej mizoginii występującej w tym, co ludzie obecnie rutynowo nazywają „paskudne lata dziewięćdziesiąte”. Ten film powiedział wiele o świecie, w którym się znaleźliśmy; po prostu nie mówił nic znaczącego o miłości. Komedie romantyczne Soaraway nigdy tego nie robią: wyróżniają się właśnie tym, że wykorzystują zbiorowy nastrój – a co za tym idzie – chaotyczny, skomplikowany, sprzeczny i niejasny – i przekształcają go w coś nieredukowalnego i bezdyskusyjnego.
Dwadzieścia lat później Richard Curtis chciał wrócić do „To właśnie miłość”, ale do Notting Hill – w zeszłym miesiącu powiedział IndieWire, że miał pomysł na kontynuację, w której Hugh Grant i Julia Roberts rozwiedli się, ale Roberts rzuciłem to, myśląc, że to „bardzo słaby pomysł”. Grant już podsunął ten nieprawdopodobny pomysł – komedii romantycznej opartej na podziale – w 2020 roku, mówiąc swoim uprzejmym (i, OK, bądźmy szczerzy, niezwykle ujmującym i sympatycznym) akcentem: „Chciałbym zrobić kontynuację jednego z moich własne komedie romantyczne, które pokazują, co wydarzyło się po zakończeniu tych filmów. Naprawdę, żeby udowodnić okropne kłamstwo, jakim byli wszyscy, że to było szczęśliwe zakończenie. Ponownie, tak naprawdę nie chodzi tu o realia związków – w latach 20. XXI wieku nie pojawiła się nowa wiadomość, że pary nie zawsze pozostają razem. To nawet nie jest obietnica komedii romantycznej – częścią upojenia jest zatrzymanie miłości w czasie i uczynienie jej błogości niemożliwie wieczną.
Fakt, że w wyobraźni romcom grozi rozwód, świadczy o większym rozczarowaniu. Obietnica Notting Hill było to, że ten nieporadny księgarz, jedną nogą w przeszłości – Grant zastępował tutaj Wielką Brytanię, tak jak on bardzo często robi – mógłby w jakiś sposób mieć wystarczający urok dla międzynarodowej gwiazdy. Roberts w imieniu nie Stanów Zjednoczonych, ale globalizacji i nowoczesności – aby wszystkie nasze losy się splatały i nikt nie pozostał w tyle. W sequelu, który nigdy nie powstanie, Roberts będzie musiała uzależnić się od opioidów, stracić karierę, ale i tak go zostawić. Może dlatego uważała, że to bardzo zły pomysł.
Świąteczne komedie romantyczne są szczególnie pikantne, ponieważ jest to moment w roku najbardziej naładowany idealistycznymi oczekiwaniami. Zapraszają Cię do skonfrontowania się z sytuacjami, w których Twoje życie nie spełnia Twoich pragnień, i do wyrażenia, nawet jeśli tylko wewnętrznie, Twoich oczekiwań. Pozostałe dwa hity pierwszej dekady XXI w., „Dziennik Bridget Jones” i „Wakacje”, powiedziały „przyjdź taki, jaki jesteś”. Nie ma nic złego w byciu idealnym, wypiciu za dużo, niewiedzeniu, co powiedzieć, pokazaniu tyłka w telewizji na żywo (Bridget Jones); nie ma nic złego w byciu chaotycznym (Kate Winslet), nadal należysz do tego samego wszechświata i ostatecznie do tej samej rodziny, co ideał (Cameron Diaz – przepraszam za spoiler, chłopaki). Nie jestem pewien, czy ujdzie ci to dzisiaj na sucho; czy ktokolwiek z nas wystarczy na rok 2020?
Jeśli komedia romantyczna o rozwodzie byłaby zewnętrznym wyrazem zbiorowego rozczarowania złamanymi obietnicami świata – pomyśleliśmy, że wymyśliliśmy, jak zapewnić harmonię, dobrobyt i postęp; zgadnij co, nie zrobiliśmy tego – w takim razie w porządku, może powinniśmy to powiedzieć na głos podczas świątecznego Kramera kontra Kramera. Nie mam nic przeciwko rozwodom. Ale w pewnym momencie musimy odzyskać wiarę w to, co jest możliwe, co przekonamy się, gdy zaczniemy robić komedie romantyczne, w których ludzie są zakochani, ponieważ są mądrzy, potrafią pokonać zło i mają psa. I nie, nie mam na myśli tylko remake’u The Thin Man.