Uzjednoczeni w dwulicowości, jeśli nie nic innego, Rosja, Iran, Turcja i USA – kluczowi zewnętrzni gracze w długotrwałym dramacie Syrii – wszyscy się zgodzili. „Suwerenność, jedność i integralność terytorialna” kraju należy szanować i pielęgnowaćkażdy z nich oddzielnie ogłoszono w zeszłym tygodniu po nagłym, mile widzianym upadku Bashara al-Assada.
Nawet Izrael lekkomyślnie bombarduje Syrię, doprowadzając do płomieni w państwie żydowskim największą w historii operację wojskowązaprzeczył, jakoby ingerował w wewnętrzne sprawy kraju. Taki cynizm zapiera dech w piersiach. Niczym żarłoczne wilki rzekomi przyjaciele i sąsiedzi szarpią wciąż drgające zwłoki obalonego reżimu. Bez kontroli mogą ponownie rozerwać Syrię na kawałki.
Natrętne zagraniczne mocarstwa również mają tę wspólną cechę: najwyraźniej nie mogą znieść myśli, że naród syryjski niezależnie planuje swoją przyszłość. Rewolucja z zeszłego tygodnia – spóźnione rozwiązanie buntu ludowego rozpoczętego w 2011 roku – została ostatecznie osiągnięta pomimo nich i w dużej mierze bez pomocy z zewnątrz.
Islamistyczna grupa Hayat Tahrir al-Sham (HTS) nie jest idealnym wyborem na przywódcę kraju. Ale po 13 latach upadku Syriispołeczność międzynarodowa nie została poproszona o opinię. Wyrachowane interwencje z zewnątrz, a w przypadku Zachodu tchórzliwe zamachy stanu, podkopywały siły prodemokratyczne lub pomagały je pokonać. Przedłużyli wojnę.
Rosja szukała wpływów regionalnych i baz wojskowych. Irańskie bojówki zbudowały szlaki dostaw do swoich zastępców w Gazie i Libanie. Turcja zaczęła strzelać do Kurdów. Spalone przez Irak Stany Zjednoczone i Wielka Brytania skupiły się na walce z terroryzmem Państwa Islamskiego. Barack Obama wyrzucił swój film z 2009 r.nowy początek”ze światem muzułmańskim, a później jego czerwone linie w sprawie broni chemicznej. „Obce mocarstwa, których wtrącanie się tak bardzo przyczyniło się do napędzania długiej wojny domowej w Syrii, muszą unikać powtarzania tego błędu. Niewiele stolic patrzy entuzjastycznie na islamistów dominujących w Damaszku, ale na razie nie ma innego wyjścia, jak tylko współpracować z nowymi władzami” – twierdzi Międzynarodowa Grupa Kryzysowa (ICG)..
Niezakłócony przez osłabionego Assada, Izrael ograniczył się głównie do uderzania w siły powiązane z Iranem podczas wojny domowej. Teraz nagle dostrzegł egzystencjalne zagrożenie. Tak przynajmniej usprawiedliwia nielegalne zagarnianie ziemi na granicach Syrii, potępiane przez ONZ jako destabilizujące, a setki ataki na „cele strategiczne”.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu mówi, że martwi się wrogim HTS może wpuścić Iran z powrotem. „Jeśli (HTS) nas zaatakuje, odpowiemy zdecydowanie… To, co stało się z poprzednim reżimem, stanie się również z tym reżimem” – ostrzegł. Nic dziwnego, że nie świętuje. Jak cały świat wie, pokój nie jest sprawą Netanjahu.
Jednak oportunistycznie atakując bezbronnego Syria i zajmując fragmenty terytorium, sprowadza skutek, którego najbardziej pragnie uniknąć: wrogość następców Assada i długoterminową wrogość między Izraelem a Syrią. Ale poczekaj! Może nie chce tego uniknąć. Jak cały świat wie, Netanjahu kocha wojnę.
Atrakcyjny dla zachodnich rządów pomysł, jakoby Rosja i Iran zostały trwale odparte, jest myśleniem życzeniowym. Kreml z pewnością jest rozproszony przez Ukrainę. Ale właśnie dlatego wojna nabiera wymiaru globalnegoWładimir Putin nie odda swoich strategicznych baz powietrznych i morskich we wschodniej części Morza Śródziemnego, jeśli uda mu się tego uniknąć.
Moskwa dąży do porozumienia z rządem przejściowym, mimo że od prawie 10 lat bombarduje i gazuje bojowników opozycji oraz ludność cywilną. Aby ukraść marsz, Putin może zaoferować uznanie i wsparcie materialne kraje zachodnie wstrzymują się. Szyiccy przywódcy Iranu byli oszołomieni w niemal komicznym stopniu nagłym obaleniem Assada przez sunnickich rebeliantów. Ale Najwyższy Przywódca Ajatollah Ali Chamenei, który nigdy się niczego nie nauczył, nie porzuca swojego „oś oporu”. Jeżeli nie może tego zrobić otwarcie, Teheran i jego bojówki będą działać potajemnie wewnątrz i za pośrednictwem Syrii, włączając w to przezbrajanie Hezbollahu.
Chamenei milcząco oskarżył Turcję, a także USA i Izrael o upadek Assada i to prawda Ankara wsparła ofensywę HTS. Jednak motywy prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana są głęboko samolubne. Gdy islamiści posuwali się na południe, tureccy pełnomocnicy zaatakowali wspieranych przez USA Kurdów wzdłuż północnej granicy, gdzie Erdoğan, podobnie jak Netanjahu, buduje strefę buforową. Wierzy, że terrorystami są Kurdowie, a nie HTS. Walki trwają nadal wśród odnowionych masowe wysiedlenia ludności cywilnej w północno-wschodniej Syrii.
To oczywiste, że Turcja chce większego kawałka terytorium Syrii po upadku Assada – nawet jeśli oznacza to sabotowanie działań policji przez Kurdów w obozach przetrzymywania pokonanych terrorystów kalifatu IS. W zeszłym tygodniu Stany Zjednoczone, upierając się, że również szanują suwerenność Syrii, zaatakowały 75 kryjówek IS na pustyni wschodniej.
Donald Trump w przeszłości groził wycofaniem sił amerykańskich z Syrii. Jednak Marco Rubio, wybrany przez niego na sekretarza stanu, twierdzi, że powinni pozostać, aby zapobiec ponownemu pojawieniu się zagrożenia terrorystycznego.
Tak też widzą to rządy europejskie. Lepsza krew na piasku w Syrii niż na ulicach Paryża, Londynu czy Nowego Jorku. Trump mówi, że Syria „nie jest naszą walką”. Być może jeszcze zdecyduje inaczej.
Wymykające się spod kontroli grupy zbrojne, wyrównujące rachunki, ogromne przemieszczenia społeczne, powracający uchodźcy, rozległe, niezamapowane pola minowe i zniszczona gospodarka stanowią zniechęcające wyzwania w całej Syrii. Jednak jak dotąd kierownictwo HTS pozytywnie wypowiada się na temat pokojowych przemian politycznych, nowych rozwiązań w zakresie bezpieczeństwa, ochrony broni chemicznej i szacunku dla mniejszości. „Rządy powiązane z HTS powinny nalegać, aby HTS wniósł do rządu jak najszerszy wachlarz głosów i przyjął postawę włączającą” – nalegała ICG, odnosząc się do państw Zatoki Perskiej i Indykspotykając się w ten weekend w Jordanii. Przestrzeganie praw człowieka jest ważniejsze niż jakiekolwiek dążenie do dominacji lub zemsty.
Pomoc humanitarna należy zaoferować Syrii bezwarunkowo. Złagodzenie sankcji mogłoby pomóc. Jakże jednak odświeżające byłoby, gdyby chociaż raz zaufano nowo wyzwolonemu narodowi, że wytyczy własną drogę ku demokracji, sprawiedliwości, pojednaniu i odbudowie, wolnej od ingerencji z zewnątrz.
Niech Syryjczycy zdecydują, czego potrzebują i jakiej przyszłości chcą. Do tego czasu wycofajcie się, przestańcie się wtrącać i świętujcie zwycięstwo.