CCzy Niemcy pójdą drogą Austrii? Czy może być partia skrajnie prawicowa zaproszony do utworzenia rządu? To, co wcześniej uważano za niemożliwe, a następnie zredukowano do poziomu nieprawdopodobnego, teraz jest możliwe. Istnieją dwa scenariusze, w których może to nastąpić.
Przejdźmy szybko do dnia wyborów powszechnych w Niemczech 23 lutego oraz następujące założenia: niemiecka chadecja (CDU) wygrywa, w miarę pewnie, przy obecnym sondażu wynoszącym 30%. Drugie miejsce zajmuje skrajnie prawicowa Alternative für Deutschland (AfD) z imponującym udziałem w głosach wynoszącym od 20% do 25%. Niemniej jednak zostaje wykluczona z negocjacji koalicyjnych dzięki „firewallowi” utworzonemu kilka lat temu przez partie głównego nurtu w celu trzymania na dystans skrajnych ugrupowań.
Lider CDU i prawdopodobnie kolejny kanclerz Friedrich Merz będzie musiał rozpocząć rozmowy albo z socjaldemokratami (SPD), albo z Zielonymi. Przewiduje się jednak, że obie partie centrolewicy odczują kryzys, gdyż ich udział w głosach spadnie do połowy nastolatków.
Negocjacje koalicyjne w Niemcy tradycyjnie odbywały się w atmosferze powagi, ale także uprzejmości. Koalicje są jednym z kamieni węgielnych powojennej republiki federalnej. Są one wbudowane w system na każdym poziomie i wymagają budowania konsensusu, kompromisu i dobrej woli.
Tego obecnie w dużej mierze nie ma. Przemyślana uprzejmość niemieckiej polityki – którą w przeszłości niektórzy ludzie z zewnątrz błędnie uznali za nudę – została zmieciona przez napływ populizmu i niemal panikę wywołaną powstaniem skrajnej prawicy zrodziło. Odchodząca koalicja, zwana „sygnalizacją świetlną” ze względu na kolory trzech zaangażowanych partii, rozpadła się w zaciekłości.
Z pewnością poprzednie rządy toczyły spory, ale nigdy tak otwarcie i z taką wściekłością, jak charakteryzowały sprzeczki między Scholzem, jego ministrem finansów Christianem Lindnerem, wolnorynkową Wolnymi Demokratami (FDP) a ministrem gospodarki Zielonych, Roberta Habeka. Pod koniec bohaterowie ledwo mogli znieść przebywanie w tym samym pomieszczeniu.
Niechęć przeniosła się na początek kampanii wyborczej. Partie głównego nurtu podkreślają różnice między sobą w wielu kwestiach, od pożyczek i wydatków po płatności klimatyczne i socjalne. CDU i SPD starają się brzmieć ostrzej niż inne w kwestii imigracji.
Całkiem sprawiedliwe. To właśnie partie powinny robić w kampaniach wyborczych. Jednak tym razem inny jest ton. Niektórzy z kluczowych graczy stosują metody – takie jak wytwarzanie ataki osobiste Lub przesadzone roszczenia przeciwko sobie – co jest rzadkością w kulturze politycznej. Partie te wiedzą, że będą musiały utworzyć koalicję i współpracować – zwłaszcza po to, aby trzymać AfD z daleka – ale w nowym oskarżycielskim klimacie będzie to trudne.
Dokładnie to samo wydarzyło się w Austrii: trzy partie – centroprawicowa, liberalna centrolewicowa i centrolewicowa – obiecały zbudować sojusz bez względu na wszystko. Ich rozmowy upadł 4 stycznia. Ponieśli porażkę ze względu na narcyzm małych różnic.
W obliczu kryzysu politycznego prezydent (Zieloni i człowiek o imponujących referencjach demokratycznych) musiał zwrócić się do Herberta Kickla, lidera skrajnie prawicowej Partii Wolności (FPÖ), człowieka, który w odniesieniu do roli kanclerza zapożycza terminologię Hitlera , Kanclerz Ludowypróbując utworzyć koalicję z konserwatystami głównego nurtu. Rozmowy te trwają, ale Austria wkrótce pierwszy od czasów drugiej wojny światowej rząd będzie kierowany przez skrajną prawicę.
Dlatego też na partie niemieckie wywiera się dużą presję, aby zapobiegły takiej katastrofie, a z rozmów ze strategami z partii głównego nurtu mam wrażenie, że są oni wystarczająco zaniepokojeni i pobudzeni wydarzeniami w Austrii, aby się zjednoczyć.
I tu pojawia się scenariusz długoterminowy. Jest wysoce prawdopodobne, że arytmetyka wyborcza będzie wymagać od Merza wprowadzenia do rządu zarówno SPD, jak i Zielonych. Załóżmy, że rozmowy przebiegną sprawnie, ministerstwa zostaną podzielone bez zaciekłości i zawarty zostanie traktat koalicyjny. Wszystko dobre, co się dobrze kończy, z wyjątkiem…
Zakładając, że schorowana FDP Lindnera nie osiągnie minimum 5% wymaganego do wejścia do Bundestagu (próg pierwotnie zaprojektowany, aby powstrzymać ekstremistów), stanie się, co następuje: w rządzie wszystkie partie głównego nurtu znajdą się w rządzie, natomiast wykluczone partie populistyczne – AfD i prawdopodobnie mniejszy skrajna lewica spotyka skrajnie prawicę Sahra Wagenknecht Alliance (BSW) – stanowiliby całą opozycję.
Biorąc pod uwagę, jak szybko wahadła w dzisiejszej polityce wahają się przeciwko partiom rządzącym, nie jest przesadą stwierdzenie, że AfD może zająć pole position za cztery–pięć lat, kiedy zostaną zwołane kolejne wybory powszechne.
Jak pokazało ostatnie sześć miesięcy w Wielkiej Brytanii, nie trzeba długo czekać, aż rząd, nawet posiadający ogromną większość, wypadnie z łask. Niezależnie od tego, czy niezadowolenie społeczne z laburzystowskiej administracji Keira Starmera jest rzeczywiste, czy wymyślone, czy można je naprawić, czy nie, wyłoniła się jasna ścieżka dla Zreformuj Wielką Brytanię, aby przejąć władzę przy następnych wyborach. To samo dotyczy całej Europy. Jedna kadencja wyborcza stwarza obecnie partiom opozycji wystarczającą szansę na wzrost popularności, a partiom rządzącym na upadek w obliczu głęboko zakorzenionych problemów, które wymagają rozwiązania przez więcej niż jedną kadencję.
Wracając do Austrii: w wyborach powszechnych w 2019 r. FPÖ, partia założona przez byłych nazistów w latach 50., znalazła się w podobnym położeniu co AfD jest terazza centrum w prawo przez a znaczny margines. W ostatnich wyborach we wrześniu FPÖ odniosła bezprecedensowe zwycięstwo.
Tę rosnącą niepewność pogłębia dręczące podejrzenie, że być może sondaże – które w Niemczech charakteryzują się dużą trafnością – mogą zaniżać stanowisko AfD. Zyskali kilka punktów procentowych od końca listopada, kiedy Scholz obalił własny rząd i wezwał do przedterminowych wyborów, ale wydaje się to zaskakujące, biorąc pod uwagę oburzenie wywołane atakiem terrorystycznym na Jarmark Bożonarodzeniowy w Magdeburguże ich udział nie wzrósł już więcej. Albo że nie zostało to odzwierciedlone przez ankieterów.
W każdym razie AfD stała się częścią politycznego umeblowania. Kandydatka AfD na kanclerza Alice Weidel nie tylko pojawia się w chatshow prowadzonym przez Elona Muska, jednego najnowszy raport pokazało, że na szczeblu lokalnym partia jest zintegrowana z dużą częścią życia obywatelskiego, szczególnie w byłej Niemieckiej Republice Demokratycznej.
Populiści nie odejdą. Powyborczym wyzwaniem dla Merza i reszty jest utworzenie rządu, który będzie spójnie funkcjonował i szybko stawi czoła wyzwaniom gospodarczym i społecznym Niemiec. Jeśli im się to nie uda, to, co do niedawna uważano za niestosowne, stanie się przerażające.