TOstatni pacjent, którego obchodzę, jest starszy, z upośledzeniem funkcji poznawczych i jest cudownie komplementarny. Pielęgniarka jest oddana. Obowiązkowi stażyści, tacy jak moi, chodzą w różne miejsca. Uwielbia moją sukienkę. Z radością przyjmujemy do wiadomości te stwierdzenia, bo boimy się kolejnego, rozdzierającego serce pytania: „Czy wiesz, że mam psa?”

Lizzy to corgi nazwana na cześć zmarłej królowej. Przez 10 lat żyli i dorastali jako jedność, oglądając telewizję, krzątając się w ogrodzie i śpiąc obok siebie.

Dzięki codziennym spacerom pacjentka stoi na nogach i jest widoczna dla sąsiadów. Ale teraz spada, nie jest już uważana za bezpieczną i oczekuje na opiekę w ośrodku stacjonarnym. Choć pozornie docenia regularne posiłki i wesołą opiekę, nic nie powstrzymuje jej tęsknoty za psem.

„Kiedy mogę zobaczyć Lizzy?”

„Nie mogę powiedzieć”.

„Może przyjdzie dzisiaj”.

„Może.”

Lizzy jest bezpieczna, ale pomimo naszego wsparcia nikt nie jest w stanie zaaranżować spotkania naszej pacjentki z jej psem. Zastanawiam się, czy ludzie (słusznie) martwią się, że gdyby zobaczyła Lizzy, nie odpuściłaby. Lepiej mieć nadzieję, że zapomni o swojej przeszłości, niż próbować powiązać ją z jej częścią.

Geriatra twierdzi, że nie ma sensu przypominać jej o „faktach”, których nie może zapamiętać: że Lizzy jest bezpieczna; że to nie my, ale zasady stoją między nią a szczęściem. Tymczasem zaczynam nienawidzić wydawania wygórowanych sum na bezsensowne interwencje, ale nie na jedną rzecz, która poprawiłaby jakość jej pozostałych dni.

Kiedy hospitalizowani pacjenci tęsknią za swoimi psami (a czasami także za kotami), szanowałem ich uczucia, ale teraz czuję ich niepokój.

Zaproponować Odiemu spacer to zasmakować czystego szczęścia.

Byłem niechętnym właścicielem psa. Moje życie bez psa było kompletne. I wzięłam sobie do serca przestrogi znajomych, którzy mówili, żeby nigdy nie wierzyć błaganiom moich dzieci: „Trzeba to kupić, my zrobimy resztę”.

W ciągu ostatnich czterech lat zrobiłem najwięcej kroków, chodząc Odiem. O 18:30, gdziekolwiek jestem, zastanawiam się, czy został nakarmiony (prawie zawsze). Zabieram go do weterynarza i tulę jego drżące ciało do mojego, podczas gdy jego cudowny lekarz okłada go z uwagą, po czym słucha bicia jego serca, dotyka jego brzucha i zabiera go do szczepionek.

W wieku czterech lat Odie ma zasób słownictwa – mały, ale pragmatyczny.

„Bone” widzi, jak biegnie do kuchni, gdzie tańczy przy zamrażarce, zadyszany z radości. „Do góry” (powiedziane lekko zirytowanym tonem) to dla niego sygnał, aby przestał węszyć wokół drzew i rzucił się na tylne siedzenie samochodu, w przeciwnym razie podwózka do szkoły odbędzie się bez niego. Kiedy to nie zadziała, „Bye, Odie” (używane oszczędnie) załatwia sprawę.

Uważa się, że tym, co oddziela zwierzęta od ludzi, jest koncepcja czasu, ale nie powstrzymuje mnie to od prób szkolenia Odiego, którego całe życie, jeśli to możliwe, byłoby jednym długim spacerem.

Kiedy idę wcześniej do pracy, widzę, jak z nadzieją stawia kroki w stronę garażu, na wypadek gdybym zmienił preferencje z opieki nad pacjentem na opiekę nad zwierzętami. Mówię „później”, co mam na myśli, że jedno z dzieci jest w domu i pójdzie na spacer. Gdy hamuje swoje podejście do mojego samochodu, moja podprogowa wiadomość do Odiego brzmi: „Idź i zapytaj dzieci”.

Później będę udawać współczucie, gdy ktoś będzie narzekał, że Odie denerwująco drapał drzwi, wskakiwał na łóżko i go budził. Niech wszechświat obdarzy wszystkich psich rodziców wieloma takimi chwilami „zrobimy wszystko”.

Odie zna jeszcze jedno powiedzenie: „Przyszłość później”. Oferowane przepraszającym tonem oznacza, że ​​wszyscy są dzisiaj poza domem i wycieczka naprawdę musi poczekać. Powtarzam sobie, że pomimo jego w połowie pustej miny, z pewnością docenia swój ustalony harmonogram dwóch spacerów przez większość dni.

Ale najbardziej ulubione zdanie Odiego na całym świecie, to, które doprowadza go do majaczenia; przez co grzebał w moim laptopie (i usuwał całe fragmenty tekstu); sięgając coraz wyżej, by lizać dzieci; wydawanie jego charakterystycznych dźwięków szczekania, jęku i błagania, jeśli szybko nie zbierzemy się w kupę, to: „Czas na spacer!”

Zaproponować Odiemu spacer to zasmakować czystego szczęścia.

Codziennie spacerujemy z Odim tymi samymi ścieżkami. Je to samo jedzenie w tym samym czasie. Używamy tych samych słów w tym samym celu. Jak to się dzieje, że nasze dobrodziejstwa wydają się tak nieograniczone, mając tak ograniczone życie? Być może w życiu pełnym wzlotów i upadków pokochaliśmy nieskomplikowaną naturę związku.

Nasz pies jest inteligentny, ale nie potrafi (jeszcze) czytać. On nie wie, że od czterech lat mój felieton na zakończenie roku jest o nim.

Dziś, w swoje czwarte urodziny, jest nieświadomy fanfar „kolumny Odie”. Moje dzieci prześledziły przebieg ciąży i przesłały mi sto uroczych zdjęć, z których jedno zrobi.

Odie byłby zadowolony ze swojej zwykłej porcji miłości, ale dziś dzieci pieczą mu ciasto z bananem, płatkami owsianymi, jajkiem i masłem orzechowym – brzmi lepiej niż moje śniadanie.

Następnie rozpocznie nowy rok przyjmowania i dawania radości w taki sam sposób, jak przez ostatnie cztery lata.

To proste życie. I w tym tkwi jego piękno.

Drodzy czytelnicy: Z okazji zakończenia roku 2024 serdecznie dziękujemy za ciepłe wsparcie i cenne uwagi. Życzę Ci wesołych świąt i czekam na pisanie dla Ciebie w przyszłym roku.

Ranjana Srivastava jest australijską onkologiem, wielokrotnie nagradzaną autorką i stypendystką Fulbrighta. Jej najnowsza książka nosi tytuł Lepsza śmierć

Source link