Demokracja wymaga wiary różnego rodzaju. Wymaga wiary w mądrość narodu, w trwałość jego instytucji i w przyszłość, której nie jesteśmy w stanie przewidzieć.

Jako jeden z komentatorów trafnie to ująłmusimy „uznać, że demokracja jest procesem, a nie celem”.

Oszałamiające wyniki wyborów, które odbyły się w tym tygodniu, z pewnością wystawią na próbę wiarę w podtrzymywanie demokracji. Dla Amerykanów wierzących w naszą konstytucyjną republikę niemal niewyobrażalne wydaje się to, że wyborcy po usłyszeniu mrocznej wizji Donalda Trumpa nadal wybierają go na prezydenta.

Postępowcy i ludzie wyraźnie zaangażowani w zachowanie demokracji nie docenili atrakcyjności Trumpa. Musimy chłodno i stanowczo spojrzeć w lustro i nie dać się zaślepić własnej odrazy do Trumpa i wszystkiego, co reprezentuje.

Podobnie jak wielu innych, wylałem wiele atramentu, pisząc o zagrożeniu, jakie Trump stanowi dla amerykańskiej wolności i amerykańskiego stylu życia. Wydaje się, że te ostrzeżenia nie trafiły w próżnię.

Świadczy o tym fakt, że obecnie wygląda na to, że Trump wygra powszechne głosowanie, a także znaczne zwycięstwo kolegium elektorów. Jak Newsweek notatkijest „na dobrej drodze do zrobienia czegoś, czego nie udało się kandydatowi Partii Republikańskiej od 20 lat – zdobycia popularności (głosowanie)… co jest pierwszym razem, gdy Republikaninowi udało się to od czasu, gdy prezydent George W. Bush wygrał reelekcję w 2004 r.”.

Kiedy w 2016 roku po raz pierwszy wygrał prezydenturę, przeciwnicy Trumpa mogli się pocieszyć wskazówką, że przegrał w głosowaniu powszechnym prawie 3 milionami głosów i zwyciężył tylko dzięki szczątkowemu i niedemokratycznemu kolegium elektorów.

Nie w tym roku.

W wolnych i uczciwych wyborach Trump zwyciężył nie dlatego, że zawiodła demokracja, ale dlatego, że ludzie chcieli go z powrotem w Białym Domu. On jest tylko druga osoba w historii Ameryki sprawował tę funkcję przez jedną kadencję, po czym opuścił urząd i powrócił na drugą kadencję.

Kamala Harris prowadziła taką kampanię dał radość i nadzieję do narodu amerykańskiego. Trump siał strach i nienawiść. Wyborcy dokonali wyboru.

Wiceprezydent biegł pod silny wiatr. Była urzędnikiem, który próbował przekonać opinię publiczną, że będzie agentem zmian.

Ofiarowała się jako kandydatka wierząca w obietnicę Ameryki w czasie kiedy Według sondażu NBC „65% zarejestrowanych wyborców… (uważa), że kraj jest na złej drodze”, podczas gdy zaledwie „28% twierdzi, że jest na dobrej drodze”.

Jak przed wyborami wyjaśnił ankieter Jeff Horwitt z Hart Research, nastroje te są „straszne… dla partii rządzącej”. Harrisa pognębił także fakt, że wyborcy byli niechętni do gospodarki i za swoje nieszczęścia zrzucali winę na administrację Bidena/Harrisa.

CNN raporty że chociaż „w 2020 r. wyborcy byli mniej więcej po równo podzieleni co do tego, czy gospodarka jest w dobrej kondycji, czy nie… W 2024 r. około dwie trzecie wyborców stwierdziło, że gospodarka jest w złym stanie. Ta zmiana nastrojów wyszła na korzyść Trumpowi”.

To nie było abstrakcyjne uczucie. Porównaj rok 2020, kiedy „niemal jedna piąta wyborców stwierdziła, że ​​radzi sobie gorzej niż cztery lata wcześniej”, z rokiem bieżącym, w którym „prawie połowa wyborców twierdzi, że radzi sobie gorzej niż cztery lata temu. Trump wygrał je przeważającą większością.”

Co więcej, 75% wyborców powiedział że inflacja spowodowała umiarkowane lub poważne trudności w ich rodzinie.

Jednak wyborcy nie uznali gospodarki za najważniejszy problem, przed którym stoi kraj. Zamiast tego na pierwszym miejscu swojej listy umieścili demokrację, a na drugim miejscu gospodarkę.

Wiadomości NBC notatki że kiedy poproszono ich o „wybór spośród pięciu kwestii, 34% wyborców stwierdziło, że dla ich głosów najważniejsza jest demokracja, a 31% – gospodarka. Na kolejnych najważniejszych kwestiach znalazły się aborcja (14%) i imigracja (11%), a zaledwie 4% wymieniło politykę zagraniczną”.

Biorąc pod uwagę demokrację na pierwszym miejscu, można by pomyśleć, że Harris miałby dużą przewagę. Wydaje się jednak, że Trumpowi udało się zmącić sytuację, oskarżając administrację Bidena/Harrisa o zagrażanie demokracji.

Jak on połóż to: „Nie sądzę, że będą kolejne wybory w tym kraju, jeśli nie wygramy tych wyborów… z pewnością nie będą to wybory znaczące”.

To, co było jasne dla komentatorów, którzy ostrzegali, że wybór Trumpa będzie ciosem dla amerykańskiej demokracji, dla elektoratu wcale nie było jasne. Przypomnijmy, że w czerwcu, zanim Joe Biden opuścił wyścig, badanie przeprowadzone wśród wyborców w sześciu stanach wahadłowych, w którym Biden ledwo zwyciężył w 2020 r. znaleziony wielu z nich przed oddaniem głosu na prezydenta stwierdziło, że „zagrożenia dla demokracji są niezwykle ważne”.

Jak zauważył wówczas „Washington Post”, „więcej z nich ufa Trumpowi, że poradzi sobie z tymi groźbami, niż Bidenowi. A większość wierzy, że poręcze chroniące demokrację przetrwają, nawet jeśli dyktator będzie próbował przejąć kraj”.

Trump był w stanie wykorzystać fakt że tylko „28% dorosłych Amerykanów jest zadowolonych ze sposobu, w jaki demokracja funkcjonuje w tym kraju”. To niezadowolenie było silniejsze wśród Republikanów niż wśród Demokratów.

Błędem byłoby jednak wnioskować, że wybory w 2024 r. były odrzuceniem demokracji.

Wielu Amerykanów mogłoby pomyśleć, że Trump nie zniszczył demokracji za pierwszym razem i że powiedział wiele rzeczy, których nie zrobił. Wiadomość nie zapadła w pamięć, że zabraknie poręczy i „dorosłych w pokoju”.

To normalne, że ludzie nie stawiają czoła najgorszym możliwym scenariuszom, jeśli ich nie doświadczyli. Wspomnienia są krótkie i skupiają się na ostatnim bólu w sklepie spożywczym.

Poza tym ankiety pokazywać że „Większość Amerykanów popiera demokrację i uważa, że ​​dyktatura byłaby zła dla Stanów Zjednoczonych… Tylko 4% Amerykanów twierdzi, że dobrze byłoby, gdyby Stany Zjednoczone miały dyktatora u władzy, podczas gdy 80% się z tym nie zgadza”. Co ważne, obejmuje to „87% wyborców Trumpa w 2020 r.”.

Ci, którzy obawiali się demokracji i głosowali na Trumpa, mają odmienny pogląd na to, co jest potrzebne, aby naprawić naszą formę rządów. Ich zdaniem potrzebne jest silne przywództwo.

Sześćdziesiąt pięć procent wyborców Trumpa stwierdziło, że najważniejszą cechą Trumpa jest to, że ma „zdolność przewodzenia”. Oddali na niego głosy, mimo że tylko 24% z nich uważało, że Trumpowi zależy na ludziach takich jak oni.

Ostatecznie, choć nie mamy wątpliwości co do zagrożenia, jakie wybór Trumpa stanowi dla amerykańskiej demokracji, błędem byłoby postrzegać wyniki wyborów jako poparcie dla jego autorytarnych planów lub powód do rezygnacji z demokracji.

Od 20 stycznia 2025 r. obrona wartości demokratycznych będzie przedsięwzięciem ryzykownym. Jednak ci z nas, którzy są na to gotowi, nie powinni dać się zwieść wyborowi Trumpa i pomyśleć, że naród amerykański nie będzie po naszej stronie, gdy podejmiemy się tej pracy.

  • Austin Sarat, prodziekan wydziału i William Nelson Cromwell, profesor prawoznawstwa i nauk politycznych w Amherst College, jest autorem książki Gruesome Spectacles: Botched Executions and America’s Death Penalty

Source link