Apośród zawirowań, konfliktów, przesady, bezprecedensowej mizoginii i jawnej nienawiści, które stanowią tło tegorocznych wyborów w USA, jedna rzecz pozostaje w równowadze: wybory prezydenckie w 2024 r. Wiceprezydent Kamala Harris może prowadzić po miesiącu miodowym, świetnej konwencji nominacyjnej i solidnym występie w debacie, ale nigdy nie prowadzi o wiele. Były prezydent Donald Trump może czasami przewodzić w skali kraju i w kilku stanach kluczowych, ale o jeden lub dwa punkty procentowe, mniej więcej.
Około 5%-8% wyborców pozostaje niezdecydowanych, ale prawdopodobnie nie są oni skupieni na niczym innym niż na utrzymaniu pracy, odwożeniu dzieci do szkoły, robieniu zakupów spożywczych i innych codziennych obowiązkach. I jest tylko niewielkie pole manewru, skoro tak wielu zdecydowanych wyborców jest zdecydowanych w swoim poparciu dla swojego kandydata lub w swojej głębokiej odrazie do innego kandydata.
Oto, gdzie stoimy: Momentum wydaje się być po stronie Harris, która prowadzi w czterech z ostatnich pięciu ogólnokrajowych sondaży (w jednym nawet o sześć punktów) i jest remisowa w drugim. Prowadzi również w pięciu z siedmiu kluczowych stanów kluczowych. Ale jej przewaga wynosi poniżej dwóch punktów procentowych i głównie poniżej jednego punktu procentowego. Odwrotna sytuacja ma miejsce w przypadku Trumpa, który obecnie ma niewielką przewagę tylko w dwóch stanach.
To, co czyni tę dynamikę tak intrygującą, to fakt, że w tym kontekście przesunięcie o jeden lub dwa punkty może zmienić lidera lub postrzeganie lidera, sprawiając, że te drobne nierówności wydają się większe, niż są w rzeczywistości. To, co czyni to tak fascynującym, to obserwowanie, jak zmieniają się niektóre normalne układy grup głosujących.
My, ankieterzy, zaczęliśmy zauważać „lukę płciową” w 1988 r., kiedy mężczyźni popierali republikanina George’a H.W. Busha, a kobiety zdecydowanie popierały demokratę Michaela Dukakisa. Takie luki występowały w każdych wyborach od tamtej pory, ale w 2024 r. są szczególnie dotkliwe. W najnowszym sondażu New York Times/Siena College Trump wyprzedza Harris o 17 punktów wśród mężczyzn w Georgii, podczas gdy w tym samym stanie wyprzedza ją o osiem punktów wśród kobiet – różnica 25 punktów. Luka płciowa wynosi 15 punktów w Pensylwanii i silne dwucyfrowe wartości w innych stanach i w całym kraju.
Zwracamy również baczną uwagę na podział wyborców według rasy. Kiedy Joe Biden wycofał się z wyścigu pod koniec lipca, miał tylko około 60%-65% poparcia wśród czarnoskórych wyborców. Harris ma obecnie około 80% poparcia w większości kluczowych stanów – w tym 82% w najważniejszych Pensylwanii i Georgii. W niektórych stanach Trump ma jednak blisko 20% poparcia wśród czarnoskórych wyborców – a jego poparcie wśród młodych czarnoskórych mężczyzn zbliża się w kilku przypadkach do 30%.
Dla porównania historycznego, Afroamerykanie zazwyczaj oddają około 90% swoich głosów na kandydatów Demokratów w wyborach prezydenckich. Barack Obama otrzymał 96% i 93% głosów Afroamerykanów w swoich dwóch wyborach, gdzie reprezentowali oni około 13% wszystkich głosów. Dla porównania, Hillary Clinton zdobyła 87% poparcia, gdy frekwencja Afroamerykanów stanowiła tylko 11% wszystkich głosów i chociaż wygrała w ogólnym głosowaniu powszechnym, ta skromna frekwencja zaszkodziła jej w kilku stanach. Trump przejmując tak dużą część frekwencji Afroamerykanów mógłby znacząco zaszkodzić Demokratom.
Musimy teraz uważnie obserwować kwestie płci i rasy. Harris skupi swoją uwagę na apelowaniu do młodych kobiet w kwestii praw reprodukcyjnych, zaraz za nimi będą zagrożenia związane ze zmianą klimatu i przemocą z użyciem broni palnej. To mogą nie być trzy najważniejsze kwestie dla wszystkich wyborców, ale z pewnością są kluczowe dla młodych kobiet. A ona ich potrzebuje. Tymczasem jej kandydat na wiceprezydenta Tim Walz będzie reprezentował przepustkę dla białych wyborców z klasy robotniczej na Środkowym Zachodzie, aby zapobiec krwawieniu wśród tej grupy Demokratów.
Jednocześnie spodziewajcie się, że Trump i jego kandydat na wiceprezydenta, JD Vance, będą kontynuować agresywne męskie zachowanie – atakowanie bezdzietnych kobiet, nazywanie swojego przeciwnika pracownikiem z uwagi na różnorodność i tym podobne. Najnowszym gambitem Trumpa jest protekcjonalne traktowanie kobiet poprzez mówienie im, że nie potrzebują aborcji, aby osiągnąć samorealizację i wzmocnienie pozycji, że on je ochroni, że nie muszą zamartwiać swoich ładnych główek prawami do aborcji.
Ta wiadomość wcale nie jest skierowana do kobiet: jest apelem do młodych mężczyzn, którzy są zdezorientowani w świecie, w którym zmienia się definicja męskości, którym trudno jest kierować swoim życiem, gdy dziewczęta osiągają lepsze wyniki w testach, uczęszczają do college’u i kończą go w wyższych wskaźnikach, a także przewyższają mężczyzn w świecie, w którym kiedyś dominowali mężczyźni. To mężczyźni mają coraz większe trudności z określeniem swojej kariery i przyszłości, którzy obawiają się, że tracą grunt pod nogami.
Trump i Vance będą więc nadal obiecywać powrót do Ameryki, w której – jak powiedział Archie Bunker – „Dziewczynki były dziewczynami, a mężczyźni mężczyznami”, do tego samego świata, w którym społeczności były białe, a Stany Zjednoczone zawsze miały rację.
W tej chwili wyścig prezydencki jest w równowadze. Liczby są wyrównane. Obawy przed kolejnymi wyborami, które są zbyt bliskie, aby je ogłosić, i turbulencjami poza nimi są bardzo realne. Jesteśmy w równowadze i bardzo możliwe, że w ciszy przed burzą.