Czy władze zawiodły ofiary ataku terrorystycznego w Nowym Orleanie? To z pewnością nie podlega dyskusji.
A jednak rozważ reakcję nadinspektor Anne Kirkpatrick z policji w Nowym Orleanie, gdy zapytałem, czy ich zawiodła, nie mając odpowiedniego planu bezpieczeństwa.
„To nieprawda, nie zgodzilibyśmy się z tym”.
– To musi być awaria zabezpieczeń? zasugerowałem.
„Wiemy, że ludzie stracili życie” – odpowiedziała. „Ale gdybyś miał doświadczenie z terroryzmem, nie zadawałbyś tego pytania”.
Następnie została odprowadzona od zgromadzonych dziennikarzy przez swoich opiekunów medialnych.
Nadinspektor Kirkpatrick zorganizował krótką konferencję prasową na końcu Bourbon Street, aby ogłosić jego ponowne otwarcie. Znajdowało się zaledwie kilka metrów od miejsca, w którym terrorysta mógł przejechać przez wyrwę w prowizorycznym szeregu przeszkód i przyspieszyć w kierunku noworocznych tłumów.
Warto rozważyć przywołanie „doświadczenia z terroryzmem”. Jakie doświadczenie powiedziało władzom, że mają odpowiednią ochronę przed atakiem pojazdu?
Jakie doświadczenie podpowiadało im, że w prowizorycznych barykadach ulicznych należy zachować odstęp szerokości samochodu.
Jakie doświadczenie podpowiadało im, aby sprzeciwiali się protokołom bezpieczeństwa dużych miast na całym świecie, jeśli chodzi o duże zgromadzenia publiczne?
Przeczytaj więcej na temat tej historii:
Co wiemy o podejrzanym
Brat ofiary ataku wyjawia ostatnie słowa
Dotychczas ujawniono nazwiska ofiar
Dla wielu odpowiedź nie powinna opierać się na doświadczeniu – powinna brzmieć po prostu: „Przepraszam”. Warto zauważyć, że wydawało się to najtrudniejszym słowem z serii odpraw wygłaszanych przez władze, które najeżyły się błędami w zakresie bezpieczeństwa.
Zapytałem Jacka Becha o jego zdanie. Stracił brata Martina, zwanego „Tygrysem”, w ataku na Bourbon Street. Powiedział Sky News, że oglądał ostatnie chwile życia swojego brata podczas rozmowy telefonicznej FaceTime na izbę przyjęć, gdy lekarze bezskutecznie próbowali go uratować.
To jedna rozdzierająca serce historia spośród kilkudziesięciu w tym mieście.
Odnosząc się do bezpieczeństwa, powiedział: „Nie można ich winić. Ten koleś z łatwością mógł przechodzić przez tłum w kurtce i z bombą przypiętą do piersi”.
PRAWDA. Ale przynajmniej tego można się spodziewać, to przyznanie się do niepowodzenia w powstrzymaniu człowieka, który wbił broń w tłum bo był w stanie. Z pewnością nie mogą ogłosić sukcesu.
Być może odrobina skruchy pomogłaby w uzdrowieniu w tym mieście. Doświadczenie powinno im to powiedzieć, jeśli nic innego.